|
Stał się moim wszechświatem. Bez niego jestem taka pusta i taka beznadziejnie bezbarwna. Uzależnił mnie od siebie zanim zaczęłam konsekwentnie się sprzeciwiać. Przecież tak bardzo nie chciałam żeby został moim tlenem, tak bardzo miałam się bronić, kopać,wierzgać i drwić śmiale z jego planów. Nie tak miało być, bo nie jestem już górą, nie rozdaję kart, nie przeważam. Jestem tylko słabą i bezbronną istotą w schronie jakim są jego ramiona. Czasami drżę z niepewności i tylko jego uśmiech jest w stanie wzbudzić we mnie poczucie bezpieczeństwa. Zaplątałam się w tym, pogubiłam. Nigdy nie chciałam takiej miłości. Nie wierzyłam w taką miłość. Chciałam wciąż wierzyć w beztroskę budząc się w ramionach nieznajomych. Było tak dobrze, tak płytko i infantylnie. / nerv
|
|
|
jest dobrze, zaczynam widzieć barwy. jego ramiona znów są moim schronem a uśmiech wybawianiem.
i nadal czuję się najważniejsza na świecie kiedy budzę się w jego ramionach a odgłos bicia
jego serca jest najważniejszym dźwiękiem w całym wrzechświecie.
upadłam w tej miłości już tak nisko, byłam tak mała i tak niewyobrażalnie bezbronna,
że sama skazałam się na klęskę,ale przecież została mi nadzieja i jego ramiona, dzięki czemu znów
mogę czuć,że jeszcze będzie pięknie. Kocham Go, posiadam Go co gwarantuję mi
euforię w oczach, niekoniecznie szczęście zainfekowanej duszy, mimo to jeszcze nie zaprzepaściliśmy szansy
na to by było normalnie, a było już tak blisko, o włos, o milimetr, o słowo, o gest, tak blisko. / nerv
|
|
|
Proszę Cię. Dojdźmy do czegoś. Do wniosku, kompromisu, zrozumienia, dojdźmy do sensu. Albo chociaż dojdźmy do końca, tak po prostu, dojdźmy do końca naszej drogi i obierzmy inne kierunki, tak odległe i intrygujące - zupełnie jak nasze dusze. Uwolnijmy się, bo to najlepsza opcja. Nauczmy się żyć bez swoich uśmiechów i dłoni. I dopuśćmy do siebie myśl,że możemy budzić się w ramionach kogoś innego. Przecież to wykonalne, przecież nie może być tak trudno jak się wydaję. Przecież jesteś tylko człowiekiem. Odejście człowieka nie może zabić. Przecież będę normalnie funkcjonować,prawda? Po prostu teraz, wydaję mi się to niemożliwe,ale dam radę,tak? Przecież będę wstawać, i uśmiechać się, i będę pisać sprawdziany z matmy i będę kręcić blanty – tyle,że sama. Bo bez serca. / nerv
|
|
|
Czasami aż drżę z niepewności. W głowie mam tyle sprzecznych myśli, taki szum, bałagan, wszystko tak niewyraźne, tak niedojrzałe, zbyt buntownicze i za bardzo świadome. Nie wiem ile jeszcze nam zostało, wiem za to,że moje postępowanie nie prowadzi do uśmiechów, wiem,że jestem trudna i mam zawiść w oczach. Jesteś przy mnie po to,żeby zniknąć, żeby zostawić mnie jeszcze bardziej szaloną niż jestem teraz. Jesteś i dajesz mi uśmiech, w którym dostrzegam cierpienie. Nie zniosę tego dłużej. Pozwól mi się wyzwolić i nie mów,że wszystko zależy ode mnie, bo cholera odkąd pamiętam cały mój los spoczywa w Twoich rozedrganych dłoniach. / nerv
|
|
|
Spalam się. Czuję jak przestaje funkcjonować. Mój byt uzależniony jest od Jego uśmiechu. Ręce mi drżą, bo nie ma dłoni, które gwarantują bezpieczeństwo. To szaleństwo, ja jestem szalona, jestem furiatem zachłannie wyciągającym ręce po niemożliwe. I jestem niepokorna, bo muszę wsadzić rękę w ogień,żeby przekonać się,że parzy. A nie oszukujmy się, w tym parszywym świecie zawsze parzy, szczególnie mnie, bo jestem obłąkana i przekonana o swojej klęsce. I nadzieja umiera mi na rękach,ale dzielnie ją reanimuję powtarzając jak mantrę ‘nie przegrasz, jeszcze nie dziś’ . / nerv
|
|
|
|