 |
i tak minie jakiś czas i to love story będzie miało troche mniej jaskrawe kolory.
|
|
 |
- co oglądamy? - zagadnął wertując kinolive. spojrzałam Mu przez ramię po czym odnalazłam Jego dłoń i odciągnęłam na pewną odległość. - zobaczysz. - rzuciłam zaczepnie, wykonując kilka kolejnych kliknięć i przymykając laptopa. siadając przed Nim, mierząc Jego spojrzenie, uśmiech, szczęście wymalowane w każdym calu Jego twarzy, zaczęłam opowiadać. w rytm naszej piosenki, która wydobywała się z głośników, opisywałam scenerię naszego pierwszego pocałunku, jak i kilku kolejnych, wspólne spacery, najpiękniejsze słowa jakie usłyszałam z Jego ust. On? momentalnie włączał 'odtwórz', gdy muzyka cichła, jakby zachęcając mnie do dalszej opowieści. - a teraz jesteś tu. wciąż. - szepnęłam na sam koniec, na co nachylił się ku mnie. początkowo muskając moje wargi, omiótł ciepłym oddechem całą twarz, a przy lewym uchu wyszeptał dwa słowa. - moja ulubiona. - po sekundzie, nieco ciszej dodał, jak kocha.
|
|
 |
zaryzykował wszystko z zazdrości.
|
|
 |
pytał o moje marzenia, a ja nieśmiało podnosząc wzrok zagryzałam wargi z uśmiechem nie wiedząc, jak ująć w słowach wyznanie, że spełnił je wszystkie samym sobą.
|
|
 |
byłeś jedynym, który dawał z siebie wszystko.
|
|
 |
jest strasznie zepsutą kobietą, której okazywanie negatywnych
uczuć przychodzi z łatwością, nie zważa na to, iż rani, a paradoksem
jej istnienia jest fakt, że wrażliwość, która w niej drzemie wypala ją
chcąc wyjść na zewnątrz, a gdy w końcu wyjdzie zostaje odtrącona.
|
|
 |
pamiętam kiedy muskał ustami szyję, mruczał cicho
przy uchu, drażnił mój policzek zarostem.pamiętam,
że mówił, iż mnie uwielbia, pamiętam, że czułam się
przy nim pewna
|
|
 |
- myślisz, że to coś by zmieniło? - przejechała swymi opuszkami
palców wzdłuż linii ramienia odchylając lekko głowę wzrok
zatrzymując na otwartym oknie przez które wdzierał się spokojny
wiatr.
- tu nie można myśleć, tu trzeba czuć - odpowiedziała zachrypniętym
tonem, a po dłuższej chwili milczenia dodała - albo umrzeć.
|
|
 |
wszedł do mojego serca tamtego jesiennego wieczoru, ot tak, nie ściągając butów, nie dopalając papierosa. nabrudził, nabałaganił, wprowadził istny chaos - wtedy niepewna, naciągałam rękawy swetra na dłonie, teraz chciałabym tylko, żeby zrobił to ponownie.
|
|
 |
wszystko perfekcyjnie spierdoliłaś.
|
|
 |
stawałam na palcach, by móc objąć Cię całego.
|
|
 |
Jeśli czegokolwiek potrzebujesz, będę niedaleko
|
|
|
|