głupie teksty, śmieszne teksty, opisy gadu-gadutwój portal społecznościowy

Teksty znajomych użytkownika ikusiaa

Są w życiu momenty których nie warto ratować. Trzeba poczekać  aż się wydarzą a potem usiąść i łudzić się  że ktoś to naprawi za Ciebie.

zwariiiowanax333 dodano: 3 października 2011

Są w życiu momenty których nie warto ratować. Trzeba poczekać, aż się wydarzą a potem usiąść i łudzić się, że ktoś to naprawi za Ciebie.

Na ekranie komputera są tylko litery ułożone w słowa i słowa ułożone w zdania. Nie ma westchnień  szeptów  zakłopotań  zająknięć  nagłych zatrzymań lub zamilknięć  przyśpieszeń czy zwolnień. Nie ma słowotoków na wydechu  połykanych końcówek wyrazów na wdechu czy bezdechu po znakach zapytania  ...  Głuchy  bezwonny i bezdotykowy Internet sprzyja fantazjom  ale sprzyja również kłamstwom.     ?

zwariiiowanax333 dodano: 3 października 2011

Na ekranie komputera są tylko litery ułożone w słowa i słowa ułożone w zdania. Nie ma westchnień, szeptów, zakłopotań, zająknięć, nagłych zatrzymań lub zamilknięć, przyśpieszeń czy zwolnień. Nie ma słowotoków na wydechu, połykanych końcówek wyrazów na wdechu czy bezdechu po znakach zapytania (...) Głuchy, bezwonny i bezdotykowy Internet sprzyja fantazjom, ale sprzyja również kłamstwom. | [ ? ]

 cz.2    musisz pokonać swój lęk.   niby dlaczego?   spytała  cała się trzęsąc.   widzisz ... ja obawiałem się do Ciebie podejść. ale pokonałem lęk i teraz jestem szczęśliwy. Ty musisz zrobić to samo. przekroczyć własną granicę ku szczęściu. pocałował ją delikatnie w kark  niechybnie się nachylając. spadli. zginęli w swoich objęciach. przekraczając granicę. likwidując strach.

alma124 dodano: 29 września 2011

[cz.2] - musisz pokonać swój lęk. - niby dlaczego? - spytała, cała się trzęsąc. - widzisz ... ja obawiałem się do Ciebie podejść. ale pokonałem lęk i teraz jestem szczęśliwy. Ty musisz zrobić to samo. przekroczyć własną granicę ku szczęściu. pocałował ją delikatnie w kark, niechybnie się nachylając. spadli. zginęli w swoich objęciach. przekraczając granicę. likwidując strach.

 cz.1    zamknij oczy.   powiedział stojąc za nią. zakrył jej powieki  rękoma.   co Ty wyprawiasz?!   spytała zaniepokojona.   mam dla Ciebie niespodziankę. tylko nie podglądaj!   przecież wiesz  że nienawidzę niespodzianek!   krzyknęła  starając się uciec z jego objęć. prowadził ją ostrożnie. nie wiedziała dokąd zmierzają. poczuła na twarzy lekki powiew wiatru.   jesteśmy.   wyszeptał.   możesz otworzyć oczy. podniosła delikatnie swoje błyszczące od niebieskiego cienia  powieki. przed oczyma ukazałoy jej się miliardy małych świecących punkcików. złapała ostrość. były to maleńkie  świecące w oddali budynki. miliardy małych samochodów.   o Boże!   wykrzyczała. stali na dachu jednego z wieżowców. na samym skraju dachu.   przecież wiesz  że mam lęk wysokości!   zabierz mnie stąd  natychmiast!   krzyczała.   spokojnie.   powiedział  trzymając ją kurczowo.

alma124 dodano: 29 września 2011

[cz.1] - zamknij oczy. - powiedział stojąc za nią. zakrył jej powieki, rękoma. - co Ty wyprawiasz?! - spytała zaniepokojona. - mam dla Ciebie niespodziankę. tylko nie podglądaj! - przecież wiesz, że nienawidzę niespodzianek! - krzyknęła, starając się uciec z jego objęć. prowadził ją ostrożnie. nie wiedziała dokąd zmierzają. poczuła na twarzy lekki powiew wiatru. - jesteśmy. - wyszeptał. - możesz otworzyć oczy. podniosła delikatnie swoje błyszczące od niebieskiego cienia, powieki. przed oczyma ukazałoy jej się miliardy małych świecących punkcików. złapała ostrość. były to maleńkie, świecące w oddali budynki. miliardy małych samochodów. - o Boże! - wykrzyczała. stali na dachu jednego z wieżowców. na samym skraju dachu. - przecież wiesz, że mam lęk wysokości! - zabierz mnie stąd, natychmiast! - krzyczała. - spokojnie. - powiedział, trzymając ją kurczowo.

obudziła się. delikatnie unosząc powieki  odgarnęła włosy spadające na jej czoło. na biodrze poczuła jego dłoń. delikatnie ją zsunąwszy  wstała z łóżka. ubrała swoją czerwoną sukienkę. do jednej z dłoni wzięła torebkę. do drugiej zaś  swój stanik który wczorajszego wieczoru  niechybnie wylądował na podłodze. stanęła na drewnianej podłodze  która na jej niekorzyść zaskrzypiała.   gdzie się wybierasz?   spytał  otwierając oczy.   muszę już iść. trochę się zasiedziałam.   odpowiedziała  ubierając swoje szpilki.   zaliczyłaś  więc możesz spadać  co?   wy  faceci jakoś nie macie względem tego skrupułów   powiedziała. ciśnienie gwałtownie się jej podniosło.   wcale nie jesteście od nas lepsze. gracie tak samo nie fair jak my.   powiedział  siadając nago na brzegu łóżka.  różnica jest taka  że wy nie potraficie płakać. wy nie musicie dopierać ubrań  zalanych czarnymi łzami. nie cierpicie z powodu nieprzespanych nocy. macie w tym wypadku przewagę. my mamy prawo do wykorzystywania.

alma124 dodano: 29 września 2011

obudziła się. delikatnie unosząc powieki, odgarnęła włosy spadające na jej czoło. na biodrze poczuła jego dłoń. delikatnie ją zsunąwszy, wstała z łóżka. ubrała swoją czerwoną sukienkę. do jednej z dłoni wzięła torebkę. do drugiej zaś, swój stanik który wczorajszego wieczoru, niechybnie wylądował na podłodze. stanęła na drewnianej podłodze, która na jej niekorzyść zaskrzypiała. - gdzie się wybierasz? - spytał, otwierając oczy. - muszę już iść. trochę się zasiedziałam. - odpowiedziała, ubierając swoje szpilki. - zaliczyłaś, więc możesz spadać, co? - wy, faceci jakoś nie macie względem tego skrupułów - powiedziała. ciśnienie gwałtownie się jej podniosło. - wcale nie jesteście od nas lepsze. gracie tak samo nie fair jak my. - powiedział, siadając nago na brzegu łóżka.- różnica jest taka, że wy nie potraficie płakać. wy nie musicie dopierać ubrań, zalanych czarnymi łzami. nie cierpicie z powodu nieprzespanych nocy. macie w tym wypadku przewagę. my mamy prawo do wykorzystywania.

najpierw bronił mnie przed potworami mieszkającymi w szafie  a później sam się stał jednym z nich. szkoda  że nie dał mi nikogo w zastępie. nikogo na tymczasowe bycie moim 'gorylem'. przecież śniadanie do łóżka samo się nie przyniesie. kawa sama nie zaparzy. a zziębnięte dłonie  same nie rozgrzeją. to właśnie po jego odejściu doceniłam wypełnianie wszystkich 'obowiązków'  które za mnie wykonywał. bez niego jestem jak ryba bez wody. nie jadam śniadań. rzuciłam kawę  a moje dłonie są wiecznie popękane jak u osiemdziesioletniej staruszki.

alma124 dodano: 29 września 2011

najpierw bronił mnie przed potworami mieszkającymi w szafie, a później sam się stał jednym z nich. szkoda, że nie dał mi nikogo w zastępie. nikogo na tymczasowe bycie moim 'gorylem'. przecież śniadanie do łóżka samo się nie przyniesie. kawa sama nie zaparzy. a zziębnięte dłonie, same nie rozgrzeją. to właśnie po jego odejściu doceniłam wypełnianie wszystkich 'obowiązków', które za mnie wykonywał. bez niego jestem jak ryba bez wody. nie jadam śniadań. rzuciłam kawę, a moje dłonie są wiecznie popękane jak u osiemdziesioletniej staruszki.

facet biega za Tobą niczym za oazą na pustyni  obiecując Ci życie wyścielone płatkami róż. Ty zniesmaczona brakiem uczucia  odprawiasz go z kwitkiem. najbardziej frustrującym momentem jest ten  gdy facet wreszcie daje sobie spokój. właśnie wtedy w Twojej chorej podświadomości  zapala się światełko wysyłające sygnał 'ej  przecież Ci na nim zależy!'. światełko  które zawsze zaświeca się z tym cholernym opóźnieniem  zabierając Ci tym samym szansę na szczęście.

alma124 dodano: 29 września 2011

facet biega za Tobą niczym za oazą na pustyni, obiecując Ci życie wyścielone płatkami róż. Ty zniesmaczona brakiem uczucia, odprawiasz go z kwitkiem. najbardziej frustrującym momentem jest ten, gdy facet wreszcie daje sobie spokój. właśnie wtedy w Twojej chorej podświadomości, zapala się światełko wysyłające sygnał 'ej, przecież Ci na nim zależy!'. światełko, które zawsze zaświeca się z tym cholernym opóźnieniem, zabierając Ci tym samym szansę na szczęście.

nie ocierał moich łez  roztkliwiając się na tym jak cierpię. brał mnie na kolana i łaskotał w każdym możliwym miejscu  aż płakałam do rozpuku łez. kiedy mnie zranił  nie kupował bukietów kwiatów  które i więdły po 3 dniach. bluzgał siebie samego od frajerów  tylko po to  aby mogła mu beztrosko przytakiwać. to on pozwalał mi prowadzić swój motor  nieusilnie nadzorując mnie siedząc tuż za mną. wiedziałam  że go kochał. każdy facet kocha jakąś maszynę. dla jednego to jest deska dla drugiego lamborgini. jednak oddał mi go w swoje ręce. zaufał mi. kiedy odpalałam przy nim papierosa  najpierw tupał z skwaszoną miną  a później wyrywał mi go z rąk i sam wypalał. twierdził  że sam siebie może zabijać  ale mnie na to nie pozwoli. nie zabierał mnie do drogich restauracji. robił mi fantastyczne kanapki z uśmieszkami z ketchupu i herbatę z cytryną w moim ulubionym kubku z kubusiem puchatkiem  a później zaprowadzał na dach swojego domu  gdzie wspólnie konsumowaliśmy nasze rarytasy.

alma124 dodano: 29 września 2011

nie ocierał moich łez, roztkliwiając się na tym jak cierpię. brał mnie na kolana i łaskotał w każdym możliwym miejscu, aż płakałam do rozpuku łez. kiedy mnie zranił, nie kupował bukietów kwiatów, które i więdły po 3 dniach. bluzgał siebie samego od frajerów, tylko po to, aby mogła mu beztrosko przytakiwać. to on pozwalał mi prowadzić swój motor, nieusilnie nadzorując mnie siedząc tuż za mną. wiedziałam, że go kochał. każdy facet kocha jakąś maszynę. dla jednego to jest deska dla drugiego lamborgini. jednak oddał mi go w swoje ręce. zaufał mi. kiedy odpalałam przy nim papierosa, najpierw tupał z skwaszoną miną, a później wyrywał mi go z rąk i sam wypalał. twierdził, że sam siebie może zabijać, ale mnie na to nie pozwoli. nie zabierał mnie do drogich restauracji. robił mi fantastyczne kanapki z uśmieszkami z ketchupu i herbatę z cytryną w moim ulubionym kubku z kubusiem puchatkiem, a później zaprowadzał na dach swojego domu, gdzie wspólnie konsumowaliśmy nasze rarytasy.

leżeliśmy wspólnie w łóżku. nagle coś w Ciebie wstąpiło. zacząłeś się dąsać  że mój zegarek za głośno tyka. że z mojej winy nie możesz zasnąć. zignorowałam Cię i obróciłam się na drugi bok. właśnie wtedy gwałtownie usiadłeś na łóżku. chwyciłeś mój nadgarstek i dosłownie zerwałeś zegarek  rzucając nim o podłogę.   co Ty wyprawiasz?!   zapytałam  wstając. uklękłam na podłodze  chcąc pozbierać kawałeczki rozwalonego zegarka. wskazówki leżały na drugim końcu pokoju. tarcza pękła na pół.   zegarek od mojej babci  jedyna pamiątka jaka mi po niej została.   powiedziałam  powstrzymując łzy.   co w Ciebie do cholery wstąpiło?!   kiedy ja upadłem  nie uroniłaś łzy. a teraz płaczesz nad nędznym zegarkiem?   spytałeś.   rodzinna pamiątka. symbol wspomnień  rozumiesz? miał dla mnie specyficzną wartość.   cholerna materialistka.   powiedziałeś  wstając z łóżka.   tutaj masz następny symbol. teraz nad nim możesz sobie ryczeć do woli   powiedział  rzucając mi przed nos swój zegarek po czym odszedł

alma124 dodano: 29 września 2011

leżeliśmy wspólnie w łóżku. nagle coś w Ciebie wstąpiło. zacząłeś się dąsać, że mój zegarek za głośno tyka. że z mojej winy nie możesz zasnąć. zignorowałam Cię i obróciłam się na drugi bok. właśnie wtedy gwałtownie usiadłeś na łóżku. chwyciłeś mój nadgarstek i dosłownie zerwałeś zegarek, rzucając nim o podłogę. - co Ty wyprawiasz?! - zapytałam, wstając. uklękłam na podłodze, chcąc pozbierać kawałeczki rozwalonego zegarka. wskazówki leżały na drugim końcu pokoju. tarcza pękła na pół. - zegarek od mojej babci, jedyna pamiątka jaka mi po niej została. - powiedziałam, powstrzymując łzy. - co w Ciebie do cholery wstąpiło?! - kiedy ja upadłem, nie uroniłaś łzy. a teraz płaczesz nad nędznym zegarkiem? - spytałeś. - rodzinna pamiątka. symbol wspomnień, rozumiesz? miał dla mnie specyficzną wartość. - cholerna materialistka. - powiedziałeś, wstając z łóżka. - tutaj masz następny symbol. teraz nad nim możesz sobie ryczeć do woli - powiedział, rzucając mi przed nos swój zegarek po czym odszedł

w święta należy być miłym  poukładanym. nie wszczynać kłótni. uśmiechać się do każdej z napotkanych osób. nawet tych  którymi szczerze gardzimy. ale przecież wiesz  że zawsze muszę robić na odwrót. zawsze muszę się sprzeciwiać  robić z siebie pruderyjną buntowniczkę. dlatego byłam dla niego nie miła. wcale się do niego nie uśmiechałam. szampana  którego piliśmy podczas wigilijnej kolacji  wylałam mu na jego odświętne spodnie  a później kazałam mu spadać  grożąc że załatwię go świecznikiem od prababci  który leżał na stole. kiedy pokazałam mu  że jestem do tego zdolna  przewracając choinkę. tłukąc tym samym każdą z bombek  uwierzył mi na słowo i zaproszeniem   spieprzył z miejsca wypadku. a ja w końcu miałam w sobie wystarczającą ilość nienawiści na to  aby podołać zamordowaniu karpia.

alma124 dodano: 29 września 2011

w święta należy być miłym, poukładanym. nie wszczynać kłótni. uśmiechać się do każdej z napotkanych osób. nawet tych, którymi szczerze gardzimy. ale przecież wiesz, że zawsze muszę robić na odwrót. zawsze muszę się sprzeciwiać, robić z siebie pruderyjną buntowniczkę. dlatego byłam dla niego nie miła. wcale się do niego nie uśmiechałam. szampana, którego piliśmy podczas wigilijnej kolacji, wylałam mu na jego odświętne spodnie, a później kazałam mu spadać, grożąc że załatwię go świecznikiem od prababci, który leżał na stole. kiedy pokazałam mu, że jestem do tego zdolna, przewracając choinkę. tłukąc tym samym każdą z bombek, uwierzył mi na słowo i zaproszeniem - spieprzył z miejsca wypadku. a ja w końcu miałam w sobie wystarczającą ilość nienawiści na to, aby podołać zamordowaniu karpia.

  jesteś cała przemoknięta!   krzyknął  widząc ją w progu mieszkania.   rozbieraj się  natychmiast!   nie tak szybko  kochanie.   powiedziała  drwiąco.   zrzucaj to mokre ubranie  ja nie żartuję. przecież się przeziębisz.   powiedział z troską w oczach. rozebrała się do naga  a później niechlujnie zarzuciła na siebie  za duży sweter.   wyglądam jak własna babcia  powiedziała  siadając w fotelu.   lubię dojrzałe kobiety.   zażartował  podając jej ręcznik. wycierała swoje miedziane włosy. klęknął przed nią.   co Ty wyprawiasz?   zapytała. masz takie zmarznięte stopy. chcesz zachorować?   spytał  ubierając na jej nogi wielkie  pluszowe kapcie.   nienawidzę kiedy się tak obsesyjnie o mnie troszczysz. zdenerwowany  podniósł ją  przerzucił sobie przez ramię i wystawił za drzwi.   co Ty wyprawiasz?!   spytała.   musisz się rozchorować.   że co?!   dopiero  gdy będziesz chora  a ja będę mógł siedzieć przy Tobie przez 24 h podając Ci syrop  zobaczysz co to troska.   oszalałeś?   nie. zwyczajnie lubię Cię irytować  kochanie.

alma124 dodano: 29 września 2011

- jesteś cała przemoknięta! - krzyknął, widząc ją w progu mieszkania. - rozbieraj się, natychmiast! - nie tak szybko, kochanie. - powiedziała, drwiąco. - zrzucaj to mokre ubranie, ja nie żartuję. przecież się przeziębisz. - powiedział z troską w oczach. rozebrała się do naga, a później niechlujnie zarzuciła na siebie, za duży sweter. - wyglądam jak własna babcia, powiedziała, siadając w fotelu. - lubię dojrzałe kobiety. - zażartował, podając jej ręcznik. wycierała swoje miedziane włosy. klęknął przed nią. - co Ty wyprawiasz? - zapytała. masz takie zmarznięte stopy. chcesz zachorować? - spytał, ubierając na jej nogi wielkie, pluszowe kapcie. - nienawidzę kiedy się tak obsesyjnie o mnie troszczysz. zdenerwowany, podniósł ją, przerzucił sobie przez ramię i wystawił za drzwi. - co Ty wyprawiasz?! - spytała. - musisz się rozchorować. - że co?! - dopiero, gdy będziesz chora, a ja będę mógł siedzieć przy Tobie przez 24/h podając Ci syrop, zobaczysz co to troska. - oszalałeś? - nie. zwyczajnie lubię Cię irytować, kochanie.

straciłam szansę na posiadanie Twoje serca. tylko ze względu na to  że nie potrafiłam  popatrzeć na Twoje tęczówki  spod wachlarza moich rzęs. tylko dlatego  że nie miałam śmiałości kołysać przed Tobą moimi lichymi biodrami. nie potrafiłam  zarzucać włosami na plecy. nie byłam w stanie wykonywać tych wszystkich  dennych sztuczek  które mogłyby Cię uwieźć. nie miałam śmiałości. w przeciwieństwie do niej. ona była w stanie uwieść Cię. przecież nikt nie dorówna temu  jak perfekcyjnie wyglądają jej nogi w tej skąpej miniówce  ani temu jak ochoczo  zgarnia kosmyki swoich tlenionych włosów z czoła.

alma124 dodano: 29 września 2011

straciłam szansę na posiadanie Twoje serca. tylko ze względu na to, że nie potrafiłam, popatrzeć na Twoje tęczówki, spod wachlarza moich rzęs. tylko dlatego, że nie miałam śmiałości kołysać przed Tobą moimi lichymi biodrami. nie potrafiłam, zarzucać włosami na plecy. nie byłam w stanie wykonywać tych wszystkich, dennych sztuczek, które mogłyby Cię uwieźć. nie miałam śmiałości. w przeciwieństwie do niej. ona była w stanie uwieść Cię. przecież nikt nie dorówna temu, jak perfekcyjnie wyglądają jej nogi w tej skąpej miniówce, ani temu jak ochoczo, zgarnia kosmyki swoich tlenionych włosów z czoła.

Moblo.pl
Użytkownicy
Reklama
Archiwum
Kontakt
Regulamin
Polityka Prywatności
Grupa Pino
Reklama
O Grupie Pino
Kontakt
Polecane strony
Transmisja Live
Darmowe galerie i hosting zdjęć