 |
|
Umrę bez niego. Naprawdę, jestem o tym przekonana. Bez niego będę tylko emocjonalnym wrakiem nieakceptującym zgiełku życia. Będę tylko martwą fakturą bolesnej i barwnej przeszłości. Będę niczym, będę tylko otchłanią po brzegi wypełnioną wspomnieniem Jego uśmiechu. Przeraża mnie to. Powinnam znaleźć plan B, a mówiąc szczerze drogę ucieczki. Powinnam się uwolnić i wygrzebując się niezdarnie któregoś ranka z Jego objęć zabrać stamtąd swoją duszę i serce. I zapomnieć o wszystkim. Tak byłoby najprościej – po prostu przestać pamiętać. Najbardziej na świecie chciałabym przestać go kochać nie skazując się tym samym na autodestrukcję. Desperacko chwytam Jego dłoń mając świadomość,że może to być najgorsza decyzja w moim życiu. Nazywam go szczęściem, chociaż to On zadaję mi najwięcej bólu. / nerv
|
|
 |
|
nienawidzę budzić się w kulminacyjnym momencie snu, nienawidzę. Na siłę zamykam oczy i próbuję przypomnieć sobie ostatnią scenę, słowa, które padły z Twoich ust. Wymyślam swoje zakończenie, tak by wszystko było idealne. chociaż tu - we śnie.
|
|
 |
|
przejmij inicjatywę, zrób ten pierwszy krok. może się to okazać najlepszą decyzją w Twoim życiu.
|
|
 |
|
co by się nie działo całą energię kierować na nią /małpa
|
|
 |
|
stoję na skarpie, coś mnie woła, coś mnie woła z lądu, coś krzyczy nie skacz, ale dlaczego mam nie skakać jeżeli nie mam już nic, dlaczego mam nie skakać chociaż i tak już od dawana nie żyję
|
|
 |
|
nie chcę tego pieprzonego głosiku w głowie, który cały czas powtarza, że jesteś zerem, że nic nie osiągniesz, on już Cię nie kocha, przecież flirtował z inną, jesteś tylko zaklej dziurą, ona jest daleko, to zostanie przy tobie. jesteś za zguba. czy tak ma wyglądać moje życie, z głosem w głowie, który powtarza, że jesteś nikim. że zostałaś sama z tym problemem
|
|
 |
|
znów popadam w obłęd, i błędne koło. znów histeria i napad złości i samo destrukcja i głupie pytanie dlaczego
|
|
 |
|
ten głos, ten głos w mojej głowie ucichł, już nie woła. ale teraz już ja sama mam dosyć, ja sama
|
|
 |
|
To właśnie mój wymarzony związek. Nigdy nie chciałam żeby było zbyt łatwo, przecież miały być problemy i rozczarowania i łzy i całe noce spędzane na trudnych rozmowach. Wydawało mi się,że ból w związku jest naturalny, tak samo jak zazdrość czy pocałunek podczas rannego mijania się na schodach. Marzyłam o takim związku. Niezbyt prostym, pełnym niedopowiedzeń i niezrozumiałych gestów. Chciałam tego – śmiechu przez łzy, martwienia się o trzeciej nad ranem podczas gdy Ty zaliczasz gruby melanż, chciałam ciepłych słów schładzanych zimnymi gestami, godzin przerażanych w milczeniu ze wzrokiem uparcie utkwionym w sufit, wyciągania się z dna i rozbierania z emocji. Nie wiedziałam tylko,że to tak cholernie trudne, nie wyobrażałam sobie,że tak łatwo się upada a tak trudno jest powstać. Doświadczyłam przecież tyle bólu,że desperacką miłość klasyfikowałam jako schorzenie najlżejsze. Tak bardzo się myliłam. / nerv
|
|
 |
|
Zaczęłam krzyczeć. Nigdy tak głośno nie krzyczałam jak wtedy. tak jakby cały ból miał odejść z moimi wrzaskami. I wiecie co? stałam tak przed tym cholernym blokiem i krzyczałam. Nie było ważne, że była to 1 w nocy, ze padał śnieg a ja stałam w krótkiej sukience. Krzyczałam jak pojebana i nagle poczułam, ze to wszystko odeszło razem z tym krzykiem. Cała miłość do Ciebie zniknęła. I gdy wybiegłeś przed blok i stanąłeś naprzeciwko mnie to wiesz? Nic już do Ciebie nie czułam.
|
|
|
|