 |
|
nie oglądasz się za siebie już od bardzo dawna. tak wiele razy pytałeś zaciskając powieki i szczękę
|
|
 |
|
nie czujesz już bardzo dużo, jesteś dorosły w stopniu wystarczającym by się wciąż podnosić, szorstki jak czterodniowy zarost kiedy nie liczysz już, że gdziekolwiek przynależysz i przez chwilę nie musisz udawać.
|
|
 |
|
twoje kości nie są ze szkła. Możesz zderzać się z życiem.
|
|
 |
|
na pewno znasz takie noce ten destrukcyjny moment, w którym każda myśl waży grubo ponad tonę
|
|
 |
|
zabrać cię na spacer długi, żeby iść i nic nie mówić, tylko czuć, że jesteś obok
|
|
 |
|
kochasz to jesteś, nie to nara piątka
|
|
 |
|
idę na balkon, w ręku szlug, telefon w drugiej, i napisałbym do ciebie, ale jakoś brakuje słów, zadzwoniłbym do ciebie, ale wiem, że tego nie chcesz, wybełkotał, że cię kocham, tu jest źle i serio tęsknię
|
|
 |
|
przestałem radzić sobie z życiem i zacząłem chlać co weekend i umierać
|
|
 |
|
nie pisz mi smsów, że ci tęskno i smutno, bo mam w chuju to wszystko i odpalam dziś z wódką
|
|
 |
|
wiesz dla czego daje radę? bo tylko na siebie liczę
|
|
 |
|
wszystko nie tak, coraz większe bagno
|
|
 |
|
znowu smutek ogarnia, rzeczywistość dupy dała
|
|
|
|