 |
wiesz, że to kocham, kiedy pokazujesz mi, co zrobić
|
|
 |
jak to się stało? myślałam, że zrobiliśmy to dobrze
|
|
 |
ile kolejnych mnie przyjdzie mi jeszcze poznać, pożegnać i pochować?
|
|
 |
rozbierz mnie. z nieufności, apatii i niewiary. z kombinezonu zawiedzionych pragnień, bolesnej świadomości nostalgii i tęsknoty.
|
|
 |
pytają, co mi jest, mówię, że serce mnie boli. i jest to prawda. coś się z nim dzieje niedobrego, przystaje albo gna jak szalone, do śmierci
|
|
 |
ale teraz opowiadaj. i nie przestawaj mnie dotykać. jeśli możesz. i jeśli chcesz.
|
|
 |
przyjdź. możemy się poniszczyć, napić, zapalić lub porozmawiać o bólu.
|
|
 |
i nagle nienawidzisz siebie, nienawidzisz się z całego serca choć jeszcze przed chwilą czułeś się fantastycznie, czujesz że nie masz nic, nie masz nikogo, jesteś nikim.
|
|
 |
najtrudniej człowiekowi oszukać siebie między 3 a 6 nad ranem
|
|
 |
gdyby mi ktoś powiedział, gdybym miał choć odrobinę gwarancji, że będę mógł być z Tobą, choć przez rok, choć przez pół roku, a potem - śmierć, to bym pojechał do Ciebie. to nie melodramat; to wyznanie tego, który na pewno - z całym idiotyzmem i kabotynizmem - najwięcej Cię kochał.
|
|
 |
znowu będziemy na próżno czekali na cud, marnowali czas, zużywali serca i rozstaniemy się
|
|
|
|