 |
|
jestem teraz bardzo zmęczony
|
|
 |
|
'życie jest nic nie warte, a ty jesteś wart dużo. bardzo dużo, więc jesteś więcej niż życiem, jesteś wszystkim, całym wszechświatem. chciałam powiedzieć, że nawet śmiercią, ale to chyba niemiłe, a ona ma dla mnie teraz znacznie większą wartość' !!!!!!
|
|
 |
|
Chłodny wiatr otulał jej twarz, a deszcz nie pozwalał spojrzeć mu w twarz. Łzy przysłaniały jej obraz, który powoli się zamazywał. Nie widziała już chłopaka, którego kochała bezgranicznie, a niewyraźną postać, która chciała ją zniszyć. Trzymał w dłoni nóż chociaż słowami zadawał jej ból, który go satysfakcjonował. Chora relacja ich wykańczała, ale nie wyobrażali sobie innego życia niż to gdzie miłość pełniła rolę cierpienia. Z każdym dniem otwierało się przed nimi piekło, z którego nie było wyjścia. Jedyną drogą ratunku było pozbawienie życia jedynej osoby, którą się kocha./Lizzie
|
|
 |
|
jestem chory, smutny i samotny. boli mnie i chyba się pogorszy
|
|
 |
|
Dziś po raz ostatni pójdziemy deptakiem na sam jego koniec
I po co nam czas, potłuczmy zegarki
I spalmy pieniądze, bo po co nam one?
Zrobimy na spółkę tę wódkę na ławce
I zwinę bibułkę i będziemy głodni
I będziemy wolni, bo po co kodeksy
I nikt nie zabroni nam żyć jak teraz
Bo to ma dwie strony
I w tej drugiej wersji
Nikt nie ma prawa zakazać umierać
I kiedy tak myślę, że zrobię to serio
Bo czasem już nie mam ochoty by żyć
I z wyjątkiem tego, że to ty jesteś ze mną
Naprawdę nie mam już nic
|
|
 |
|
I kupmy w aptece ten antydepresant
I przedawkujemy go grubo po stokroć
I porobisz nożem mi sznyty na plecach
Bo tym co ci powiem, cię zrani w chuj mocno
|
|
 |
|
trwam, bo niby jestem a umieram
|
|
 |
|
nie patrz na mnie tak jakbyś nie miał mnie nigdy dotknąć, nie jestem już twój dotknąć też innym wolno:D
|
|
 |
|
powietrze jest gęste. zastyga w płucach, w mózgu. jak dym z papierosa, historyczne daty i miłość do dziwek, które ciągle zmieniają imiona
|
|
 |
|
myślałam, że bez niego nie dam sobie rady, że nie przeżyję kolejnego dnia. myślałam, że bez niego umrę, zniknę gdzieś w tłumie ludzi, jako kolejna złamana kobieta. myślałam, że bez niego smutek wypełni każdą mijającą minutę. myślałam, że jego ramiona są jedynym azylem w tym niszczącym świecie. myślałam, że tylko dźwięk jego głosu potrafi rozświetlić moją twarz, a dotyk wywołać przyjemne dreszcz rozchodzące się po całym ciele. myślałam, że on jest moim sensem istnienia, że jego obecnością oddycham. ale jego już nie ma, a ja nadal trwam, nadal istnieję, nadal otwieram oczy. nie ma już go w moim malutkim świecie, ale jakoś daje radę, jakoś się pozbierałam. moje serce nie tęskni już za jego epizodycznym towarzystwem, za jego ulotnymi pieszczotami. nauczyłam się żyć z myślą, że nie byliśmy sobie pisani, że kochałam nie jego, a wyobrażenia o nim. tak jest lepiej, tak jest łatwiej, tak jest bezpieczniej.
|
|
 |
|
nie lubię osoby, którą się stałam. nie lubię tej dziewczyny, która narodziła się we mnie. nie akceptuje jej, traktuję jak intruza. sprawia, że jestem bardziej krucha, sprawia, że pewność siebie, która niegdyś mnie ogarniała, nagle uciekła. nie lubię tej zakompleksionej dziewczyny, która z ledwością umie spojrzeć w swoje lustrzane odbicie, która nienawidzi najmniejszego skrawka swego ciała. nie mogę porozumieć się z własnym ja, które każdego dnia mnie zaskakuje. okłamuje swój mózg, że jestem silna, że jestem twarda, że nic mnie nie złamie, ale dobrze znam prawdę. zmieniam się na gorsze i to mnie przeraża. gdzie ta dziewczyna sprzed roku? gdzie podziała się ta radość i wiara w lepsze jutro? gubię się w labiryntach własnej duszy,tworzę mętlik,z którego potem ciężko mi uciec.potrzebuję tej beztroski,która niegdyś wypełniała każdy dzień,potrzebuję spokoju,który odbijał się echem po każdym uderzeniu serca,potrzebuję dawnej mnie,z którą żyło się tak dobrze.
|
|
|
|