 |
|
Serce mam za słabe, nie mogę już jak wtedy udawać, że się bawię, jakbym był nieśmiertelny.
|
|
 |
|
Gasiłem piekło, noszę ślady od poparzeń, żyje chwilą, a co będzie czas pokaże.
|
|
 |
|
Skąd to przeklęte przekonanie, że nie ma drugiego takiego, jak on? Skąd ta pewność? To się po prostu zdarza - poznajesz kogoś i już, czasami znacie się od dawna i dopiero po jakimś czasie coś zaiskrzy, ale zdarza się. To bzdura, że istnieje jedna prawdziwa miłość, że tylko jeden człowiek jest przeznaczony na wieki, a jego utrata łączy się z poszukiwaniem substytutów. Bullshit. Otwórz serce, bo jak na razie przepełniłaś je goryczą, żalem i smutkiem. Niepotrzebnie. Miłość jest tuż tuż, może nawet czai się za rogiem. Miej oczy szeroko otwarte, bo zdarza się, że nie dostrzegamy tego, co bliskie i mierzymy do tego, co odległe i niemożliwe. [ yezoo ]
|
|
 |
|
Zwalniam czas, żyję szybko, wporzo mam w chuj teraz, zwalniam czas godząc się na śmierć, wolno wam umierać.
|
|
 |
|
Od czego zacząć? Od końca - pierdolę chronologię. Może dlatego mam tak nie pokolei w głowie?
|
|
 |
|
Jak nas trzech nie znajdziesz drugich, choćbyś miał oczko i szkiełko.
|
|
 |
|
Dla swoich zawsze spoko, dla lamusów wręcz przeciwnie.
|
|
 |
|
Brudne sumienia i klasycznie serce zimne, tusz siedzi za głęboko, by się bać, że się nie przyjmie.
|
|
 |
|
Jak kiedykolwiek to teraz, jak kochać to ideał.
|
|
 |
|
To nie miłość, a taniec po orbicie myśli. Na krawędzi uczuć, labiryntu składasz kroki nie do taktu.
Przestrzeń dźwięku ciszy sączy krew spijaną z ust.
Uliczne lampy wciąż płoną. Bezsenność. Świta.
Tym końcom nigdy nie będzie końca.
Umarłe płuca w których zamiast powietrza toczy się woda.
Dziś z nieba spadnie tylko manna, nie dotykając Ciebie.
Przesiąknięty wspomnieniami do szpiku kości stworzysz lepszy obraz jutra.
Rzeczywistość zamyka Ci usta.
Na barkach niesiesz już tylko słońce.
|
|
 |
|
nie mówię ci 'żegnaj', bo wierzę, że wrócisz, choć sam jeszcze nie wiem do czego
|
|
|
|