 |
przyszła do mnie wróżka.. powiedziała , że mogę wybierać. ucieszyłam się jak małe dziecko które dostało upragnioną zabawkę... zapytałam w czym mam wybierać.. odpowiedziała: cierpienie czy miłość ? z powątpieniem popatrzyłam się na nią i kazałam się jej zastanowić co za różnica.
|
|
 |
wiesz, czego nie znoszę? jednej rzeczy tylko. nadziei. zawsze, kiedy jestem pewna, że coś się skończyło, że nie ma sensu, że spalone i pozamiatane, uspokajam się i spokojnie brnę do przodu. wtedy ta kurwa przychodzi do mnie i z niewinnym uśmieszkiem mówi do mnie: "a może jednak...?" i rozpierdala mi wszystko na nowo.
|
|
 |
wdechy i wydechy stosuję sto razy dziennie, chowam twarz w dłoniach, udaję, że mam katar, że pocą mi się oczy, że mam alergię na życie. i powtarzam sobie "bądź dzielna. bądź dzielna..".
|
|
 |
życie płakało.. dali mu zabawkę - człowieka. teraz się nim bawi.
|
|
 |
dlaczego tak mi źle? dlaczego coś bardzo boli tam w środku.? niby nic się nie stało, a strasznie smutno i łzy cisną się do mych zielonych oczu. kiedyś pełne uśmiechu dodawały szczęścia także innym, a teraz pozbawione nawet iskierki nadziei. tak mi źle i smutno, a nikt tego nie widzi.
|
|
 |
im dłużej była sama i im dłużej wierzyła, że faceci nie są niczego warci, tym bardziej potrzebowała miłości.
|
|
 |
mieszkanie wydało jej się nieprzyjemne i zimne. leżała w wannie z przymkniętymi oczami. od razu po kąpieli wtuliła się w kąt na tapczanie. nie mogła czytać, nie chciała słuchać muzyki. chciała tylko spać, nic więcej.
|
|
 |
płakałam tak głośno, że musiałam wkładać sobie rece do ust, żeby nie było słychać. praktycznie telepało mną. przepływało przeze mnie takie uczucie upokożenia, że aż trudno to sobie wyobraźić. czułam się jakby ktoś wyrwał mi dusze i wyprał ją w gównie. cały czas łkałam, ale teraz chcę o tym zapomnieć. nienawidze tych ludzi.
|
|
 |
wpatrywałam się przez chwilę zrezygnowana w ścianę deszczu za szybą i uroniłam kilka łez, ale tylko kilka. resztę planowałam zachować na wieczór, jako gwałtowny akompaniament do rozmyślań o jutrzejszym dniu.
|
|
 |
usiadłam i płakałam. i to nie jest wstęp do kolejnej książki. ja płakałam po prostu, nie na cele autora. uświadomiłam sobie, że jestem tak bezgranicznie głupia, że sam fakt mojego istnienia już jest zaskakujący . gdy miałam szansę, to jej nie wykorzystałam. teraz, gdy tak bardzo go potrzebuję jest już za późno. i bzdury mówią ci, którzy twierdzą, że na nic nigdy nie jest za późno, bo ja wiem, że tak właśnie jest. i nie wrócą tego żadne czcze słowa. cholernie przykra sprawa. usiadłam i płakałam. może nie tyle nad sobą, ile z własnej bezsilności. bo to chyba właśnie bezsilność niszczy resztki nadziei. zostaje pustka, której już nie da się zapełnić. już nie.
|
|
 |
najgorsze, są chwilę, gdy przestajesz być silny. kiedy rozumiesz, że nie masz szans zwyciężyć, chociaż do tej pory byłeś przekonany, że Ci się uda. gdy siedząc na parapecie, z papierosem w ręku, patrząc na krople deszczu delikatnie uderzające w okno, zdajesz sobie sprawę, że nie masz nic. gdy każda piosenka przypomina, Ci o tym, że do niczego nie dążysz. najgorsze, są chwilę, kiedy wolisz, umrzeć, niż żyć.
|
|
 |
pamiętam jak przykrywałam dłonią usta , bo nie mogłam powstrzymać uśmiechu, byłam taka szczęśliwa.
|
|
|
|