 |
Z kostką czekolady pod językiem lubiła snuć fantazje o pięknej miłości, chłopaku z naprzeciwka i serii namiętnych pocałunków. Niestety czekolada szybko się rozpuszcza, a wraz z nimi rozpuszczają się jej marzenia
|
|
 |
Nie umiem wejść w to samo drugi raz
Nie wierzę, kiedy mówisz "ty i ja
|
|
 |
3 nad ranem, telefon... -zbieraj się! pakuj w walizki najważniejsze rzeczy i wyjeżdżamy! będę za 5 min! -Co?! -no nie zrozumiałaś mnie?! jedziemy już, teraz, zaraz. Masz 5 min... no dobra 15.. na zrobienie makijażu. I jestem u ciebie. -Ale gdzie? Sami? Na ile? -Na długo... będziemy sami z samochodem czyli nie sami.. a gdzie to tam gdzie będziemy. No to jak? -Ok.. .. po piętnastu minutach... -Gotowa? -Tak... -Biorę walizki a ty wsiadaj do samochodu. ...wsiadła i zawiózł ją.. zawiózł w magiczne miejsce, tam na wschód słońca... tam na molo gdzie się poznali, tam opowiadał jej jak bardzo ją kocha, tam mówił że jest jedyna. Całował. -dzisiaj mija rok.. rok jak jesteśmy razem. -Ale ostatnio.. -Ostatnio było. Wiem przepraszam... poprawię się. - Znowu to. Za tydzień dalej będzie to samo! -nie... uwierz mi zaufaj; *** ....2 tyg potem... -to koniec. wszystko nam się sypie nie dam rady dłużej odchodzę. -ufałam...
|
|
 |
I co Ty sobie wyobrażasz ?! Że ja będę po nocach za Tobą płakać , tęsknić , marzyć o Tobie ?! - Chciałbym , żeby tak było .. - CO ?! - Chciałbym być wreszcie komuś potrzebny , a dokładnie Tobie . Żebyś wreszcie zrzuciła maskę nowoczesnej kobiety , która zawsze ze wszystkim da sobie radę sama . Zosiu - Samosiu , chciałbym , żebyś przyszła do mnie pewnego dnia i jak mała , bezradna dziewczynka wtuliła się we mnie , liczac na to , że ja wszystko naprawię
|
|
 |
zakuta w szaty własnych myśli...
|
|
 |
mam ochotę wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem, kiedy wracam do domu i zaczynam analizować naszą relację. mijamy się pochłaniając się nawzajem wzorkiem. stając przed sobą, odwracamy spojrzenia kiedy tylko się spotkają. nie rozmawiamy ze sobą. wymieniamy się tylko porozumiewawczymi sygnałami. dotykamy się z każdą nadającą się okazją. tylko po to, aby poczuć siebie nawzajem. żadne z nas nie chce przyznać się, że nam zależy. wiesz co jest najzabawniejsze? że oboje doskonale wiemy, jak cholernie siebie pragniemy. wiesz co jest najgorsze? że czas, kiedy moglibyśmy być nawzajem szczęśliwy marnujemy na jakieś tanie gierki ze strachu przed upokorzeniem./ abstracion ;**
|
|
 |
Chyba właśnie po tym można poznać naprawdę samotnych ludzi... zawsze wiedzą, co robić w deszczowe dni. Zawsze można do nich zadzwonić. Zawsze są w domu. Pieprzone zawsze!
|
|
 |
wyrwał jej parasolkę z dłoni i kazał się gonić w deszczu. jej trampki tonęły w kałużach, a włosy kręciły się na wszystkie możliwe strony. - jesteś bezlitosny! - wykrzyknęła z dziecięcym wyrazem twarzy. podbiegł do niej i czule całując w czoło, wręczył parasolkę do dłoni. wziął ją na ręce. niósł ją tak przez całą drogę, aż doszli do jej domu. ściągnął delikatnie jej trampki i położył na kaloryferze. wziął ręcznik i zaczął bezszelestnie wycierać jej włosy. - przepraszam, kochanie. - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - chciałem Cię przygotować ... - na co? wykrztusiła z niezrozumieniem, wypisanym na twarzy. - na moje odejście. - wyszeptał, spuszczając swój speszony wzrok. - na co?! - zaczęła krzyczeć. - spokojnie, kochanie. to był sprawdzian. oblałaś. nie poradzisz sobie beze mnie, zostaję. - odetchnęła z ulgą. wtulając się w Jego muskularne ramiona, wyszeptała, że jeszcze jeden taki numer, a osobiście go zabije. tak dla sprawdzianu // abstracion
|
|
 |
Mogę się na Ciebie obrażać sześćset trzynaście razy dziennie, ale i tak nie wpuszczę nikogo na Twoje miejsce.
|
|
 |
Przez kutasow sie nie umiera, na szczescie.
|
|
 |
Byli dla siebie jak dwoje ludzi pod jednym parasolem... Za mało miejsca by iść razem i za dużo by kroczyć samotnie...
|
|
|
|