 |
|
najbardziej boli sam fakt, że centymetry pomiędzy naszymi ustami zamieniają się w setki kilometrów między sercami, że wokół twoich ust przechodzić będą nieznane mi właścicielki innych ust, a ja nie będę w stanie zakazać im zbliżania się do ciebie.
|
|
 |
|
odszedłeś z dość retorycznym pytaniem: zastanów się, czy to ma sens. a ja milczałam. ale to nie było tak, że mi nie zależało, o nie. po prostu nie byłam na tyle silna, żeby powiedzieć: zostań, potrzebuję cię.
|
|
 |
|
nie mogę zasnąć znów, gdy przykładam głowę do poduszki, one życzą słodkich snów, ale to brzmi jak pogróżki
|
|
 |
|
wobec Ciebie miałem dług i kiedy padła ta przysięgą to kłamałem Ci jak z nut - Ty uwierzyłaś w cud, a ja ruszyłem w cug i coś zniszczyłem znów
|
|
 |
|
m yślę o tym jadąc po autostradzie, że jedyne co zostanie po nas to żal po stracie
|
|
 |
|
potrzebowałem Cię, żeby wyjść na prostą, Ty miałaś wtedy serce skute lodem tak jak Wostok dla mnie
|
|
 |
|
mam rany większe, niż te od naboi i zbyt mało czasu żebym mógł je zagoić, mówiłem o tym, a oni krzywo patrzyli, od psychoterapeutów aż do wychowawczyni
|
|
 |
|
Daj tylko dopalić papierosa, biorę na siebie winę, nie zrzucam na niebiosa
|
|
 |
|
Mama mówiła, że nie będzie tak źle i że jak urosnę to stanę się wielki, ale jak zobaczyłem, z czym to się je, to chyba nabawiłem się od tego alergii
|
|
 |
|
nic się nie zmieniłeś. zamiast samochodzików wyścigowych, rozpieprzasz teraz marzenia. ze słodkiego chłopczyka, przerodziłeś się w największego chama, jakiego znam. gratuluję.
|
|
 |
|
Życie jak film, jak plan, jak aktor robię wszytko zgodnie ze scenariuszem, uśmiechasz się, czasami, czasami wierzysz, ufasz że nie jesteśmy na scenie. A w głowie to czego chcemy, tak daleko, tak odbiegło, nie można już prawie dogonić tego czym jesteśmy, gdzie chcemy być, tylko przed snem czując powiew wolności, życia które utraciliśmy dla poprawnych decyzji. Lubię zasypiać, lubię być tam gdzie uśmiecham się na prawdę.
|
|
 |
|
Nie patrz na mnie, nie uśmiechaj się, jestem w klatce, nie mogę Cię dosięgnąć, nie potrafię przebić się przez pręty zobowiązań, chyba że podejdziesz blisko, dotknę wyciągjąc rękę, choć, bliżej, niech zetkną się nasze usta, jakby nie było żadnej klatki, żadnego świata
|
|
|
|