 |
Doszłam do wniosku, że tak na prawdę nie znaczyłam dla ciebie nic. / j.
|
|
 |
Nawet nie wiem kiedy to się stało. Jednego dnia było dobrze a drugiego tak nagle się wszystko zmieniło. Ty postanowiłeś odpuścić ja postanowiłam zawalczyć. Nawet nie wiem kiedy to się stało. Kiedy pozwoliłam Ci odejść. Rozmawiamy ale to już nie jest to samo. Nawet trochę uczuć w nich nie ma. Wszystko jest obojętne. Dla ciebie. Kocham Cię. Ale co to zmienia. Ty już postanowiłeś - Ja nie potrafię zrozumieć. / i.need.you
|
|
 |
Nie ma miejsca tu na kłótnie i szczere zwierzenie,
każdy wykorzysta twój moment zapomnienia,
chcę cię doprowadzić do samego zniszczenia,
do fałszywy dziwki chcą mego zatracenia.
Przyjaciół niewielu każdy na każdego gada,
fałszywe banknoty one też potrafią zdradzić,
nie mam pomocy to muszę sam sobie radzić,
w kryzysowej sytuacji jestem gotów na wiele.
Zawsze Ci pomogę jeśli jesteś przyjacielem,
podzielę się szamą z Tobą dam dach nad głową,
nigdy się nie wyłamie jeśli dałem tobie słowo,
spróbuj wykorzystać moje dobre serce.
przewal je na siano za siebie nie ręczę,
Spadasz w dół jak kamień łap się za poręcze,
kiedyś bym Ci pomógł teraz wypierdalaj prędzej.
|
|
 |
Chcesz tłumaczyć się? O nie. Nie ze mną te numery.
Wiem, co widziałam, więc obejdzie się bez ściemy.
Zawiodłam się na tobie, zawiodłam zajebiście.
Zajmujesz pierwsze miejsce na mej czarnej liście.
Nie wybaczę nigdy zdrady, nawet na to nie licz.
Weź się ogarnij i to sobie przemyśl.
Nie chcę cię już znać! Już nigdy nie zaufam.
|
|
 |
To nie kwestia odwagi czy braku skrępowania, kiedy utrzymujemy kontakt wzrokowy. To decyzja - wówczas pozwalam Mu na dobre czytać między stronami mojej duszy.
|
|
 |
I po co, do diabła, prosisz o pustą kartkę, skoro i tak ją zmarnujesz?
|
|
 |
Wtargnął do mojej życiowej kuchni. Pochylił się nad garnkiem z zupą mojej przyszłości i spróbował jej łyżką, a potem bez zmrużenia okiem stwierdził: "szczyptę miłości". Posadził mnie na blacie, zaczynając całować, a ja wsypałam znacznie więcej niż ową ilość.
|
|
 |
Najbardziej abstrakcyjne jest to, że On naprawdę tego chce. Czuję. Tu na obojczykach, które są tak potwornie wrażliwe na Jego dotyk, na wargach od których nie chciał się odrywać, w sercu i w głowie, po raz pierwszy współpracującej, choć uznaje to w sumie za psychozę. Chce w to brnąć. Chce czegoś poza śmiechem, zabawą, całowaniem, piciem i chce być ze mną wtedy, gdy dopadnie mnie nawał jesiennej depresji, i chce się kłócić, jeśli to jedyny sposób, by mógł przy mnie zostać. I wiem, iż chce tego wszystkiego na dłużej, naprawdę chce mnie na ten, przyszły i jeszcze kilka kolejnych miesięcy.
|
|
 |
Dobra - źle podstawię cyfry pod wzór, zrobię idiotyczny błąd ortograficzny, za dużo wypiję, zaśpię na egzamin, powiem nie to co powinnam... nie produkuj się i nie wymieniaj dalej. Odpuść, ja wiem. I uświadomię Cię, życząc zarazem by nigdy Cię to nie dotknęło, że nawet w pieprzonym 2+2 zrobisz błąd, jak masz rozjebane serce.
|
|
 |
Rzekomo się martwią - tak bynajmniej zapewniali, kiedy odebrałaś po ich kolejnej, gdzieś dwudziestej, próbie dodzwonienia się do Ciebie. Bo irytował Cię ten sygnał, a dłonie zbyt drżały byś zdołała wyciszyć dźwięki. "Co się dzieje, do cholery?". Ogarniam dom, wszystko ok - łżesz - zgadamy się potem. Ok, ok, ok, pewnie sama zaczęłabyś w to wierzyć, ale ta rozdrapana na rękach skóra, butelka wódki w lewej dłoni i mokra od łez pościel - to wciąż Twoi jedyni kompani. Uwierzyłabyś... gdyby nie serce, które wychodzi poza granice klatki piersiowej i zaciska Ci wyimaginowane szpony na gardle.
|
|
 |
Nie chcesz wracać. To irracjonalne, lecz chcesz tej nocy marznąć, ogrzewana może jedynie Jego oddechem. Już nie chcesz nawet wódki. I już nie palisz, choć dłonie trzęsą Ci się ze zdenerwowania. Dzisiaj chcesz po prostu być gdzie indziej niż na co dzień, chcesz być z Nim, w nowym miejscu, tworząc na tą jedną noc wspólną przestrzeń, którą o świcie, zbierając przemarzniętymi kończynami porozrzucane ubrania, zniszczycie.
|
|
|
|