|
spoglądam w Twoje oczy, i widzę w nich odbicie mojego uśmiechu. widzę w nich szczęście, i radość. widzę spokój, którego tak bardzo potrzebuję, i bezpieczeństwo, o które tak zawzięcie zawsze walczyłam. widzę miłość - czystą, bezgraniczną, cudowną. widzę siebie. || kissmyshoes
|
|
|
Ty to przecież znasz, nie muszę Ci tłumaczyć. Znasz te założenia - żeby z niczym się nie spieszyć, nie popędzać, dla naszego dobra, dla dobra naszych serc. Dla nich, a właśnie one przede wszystkim popychają nas do dalszych kroków w zastraszającym tempie, moje łaknie Jego i vice versa. Wszystko ma być powolne i mamy się tym delektować, pierwszymi krokami, pierwszymi kiełkującymi uczuciami, a idziemy do łóżka i jest najcudowniej, i On, On jest najbliżej mnie jak to możliwe, a serce szaleje i pieprzy te zahamowania. Ma jeden warunek - Jego. Tu obok. Teraz.
|
|
|
Budzi się przez moje włosy łaskoczące Go po nosie. Otwiera oczy i nie może przeżyć tego, że wstał, a ja wciąż o czymś śnię. Zaczyna gryźć mnie po brzuchu, a widząc moje momentalnie rozchylone powieki i wściekłe spojrzenie, uśmiecha się najsłodziej na świecie. Zakręca moje loki na swoich palcach mrucząc pytanie, czy Go kocham. Do południa jest na mnie obrażony, kiedy półprzytomna mamroczę Mu o poranku stałe "kocham, kocham, ale daj mi spać".
|
|
|
Byłeś najważniejszym elementem całej tej układanki. Wraz w Twoim odejściem jakby cień padł na tą część i zwyczajnie nie mam pojęcia, które elementy dopasowywać. Wybieram przypadkowe na siłę próbując je wcisnąć w którekolwiek miejsce, a te zaginają się tylko, niszczą, a ja mam coraz mniej sił i cierpliwości. Potrzebuję Twojej pomocy. Potrzebuję jak nigdy dotąd.
|
|
|
Schylił się w moją stronę, biodrem zahaczając o kieliszek z winem, które momentalnie poplamiło czerwienią Jego koszulę. Czekałam na reakcję. Czekałam aż zacznie się irytować, marudzić o tym, ile owa koszula kosztowała. Czekałam na jakikolwiek objaw tego, co było mi tak bliskie, a czego nienawidziłam. - Pieprzyć to - mruknął, po czym złapał w dłoń przewrócony kieliszek i postawił Go delikatnym gestem na podłodze. - Żeby nie pękł, żebyś się nie pokaleczyła, Kochanie - dodał, zaczynając mnie delikatnie całować, tak delikatnie, że przestawałam myśleć, a resztami funkcjonującego rozumu, uświadomiłam sobie tylko jak inny od reszty jest, jak poukładane są Jego priorytety w których pieniądze nigdy nie miną uczuć w pięciu się ku górze.
|
|
|
Cofam się myślami o prawie cztery lata wstecz, opierając się na moim pierwszych zdaniach napisanych tutaj. Tęskniłam za jakiś, kto tak naprawdę nie istniał... I dzisiaj znowu staję w tej samej sytuacji. Znów starałam się łudzić, napawać prowizorycznym szczęściem, by podczas zakończenia stanąć i uświadomić sobie, że to był teatr. To nie było prawdziwe życie i uczucie. Dzisiaj jednakże nie popełniam błędu sprzed lat i nie tęsknię. Wyrzucam Cię wraz z resztą toksyczności na stertę śmieci w moim sercu.
|
|
|
Dlaczego załatwianie spraw opiera się na wielkich planach, a w dużej mierze krzywdzeniu innych ludzi? Po co kłamać? Po co udawać, że wszystko jest w porządku? Zgrywamy się, udajemy, plączemy rzeczywistość, zamiast wprost powiedzieć to krótkie "mam Cię w dupie, odejdź". To jest podłe. W jakimś stopniu brutalne... ale czujesz to, tak? Całe Twoje zachowanie ocieka tymi słowami tylko brak Ci odwagi, brak Ci "jaj", żeby to po prostu powiedzieć od razu. Cholera. Jesteś przez lata. Słuchasz, doradzasz, pomagasz. Działacie wspólnie, jesteście w jakimś stopniu jednością, zespołem. Do niedawna. Robicie coś razem. W cwany sposób umywasz ręce. Nie dość, że brak Ci odwagi do zamknięcia znajomości, to brak Ci jej także przy posiadaniu własnego zdania. Nie powiesz tego, bo się boisz. Jesteś tchórzem szukającym alternatyw.
|
|
|
Popatrz na serce. Popatrz jak delikatnym organem w ciele człowieka jest, popatrz - bije, lecz ma tyle drobnych rys i głębszych ran. Zabliźniają się. Te blizny nie wyglądają estetycznie. Te blizny bolą. Te blizny układają się w litery Twojego imienia.
|
|
|
[cz.1]"wyjeżdzam" - powiedział, rzucając bilet lotniczy, na stojący przede mną stolik. spojrzałam na Niego z niedowierzaniem, myśląc,że zartuje. "jaja sobie robisz?"-zapytałam, ze skrzywioną miną. "nie. wracam do Polski,rozumiesz? może na jakiś czas, może na stałe"- mówił, rozstrzęsiony. "uspokój się. to się da jeszcze odwołać. możesz zwrócić bilet. przecież masz prace!"- próbowałam Go uspokoić, ale na darmo. "rzuciłem prace..wracam do domu"- powiedział, idąc się pakować. pobiegłam za Nim. "przecież jest jeszcze Ona. kochasz Ją!" - pokazałam na zdjęcie Jego dziewczyny, nie mając już pojęcia jakich argumentów używać. "no właśnie. kocham Ją kurwa. i to mnie wykańcza..Ona mnie zabija rozumiesz? ja się nie mogę uzależnić, nie od Niej, nie teraz"- krzyknął, wrzucając rzeczy do walizki. usiadłam na łóżku, nie mając siły na kłótnie.
|
|
|
[cz.2] "Michał, co Ty wyrabiasz?"- zaptałam, spokojnie. "czynsz masz zapłacony z góry na trzy miesiące. znajdziesz sobie tu kogoś do wspólnego mieszkania. muszę wyjechac,zrozum. wiesz jak źle znoszę uzależnienia"- odpowiedział, kucając obok mnie. siedziałam,patrząc w ziemię, i próbując powstrzymać łzy. "zostawiasz mnie" - wyszeptałam. "muszę. walczę o swoje życie,zrozum to"- powiedział, przytulając mnie. siedzieliśmy tak przez chwilę, w uścisku, nie mówiąc nic, nie mając na to siły. "chodź, pomożesz mi się spakować"- powiedział, podnosząc się, i biorąc mnie za rękę. wstałam, idąc za Nim. "kocham Cię, wiesz przecież" - powiedział, całując mnie w czoło, i wskazując bym spakowała rzeczy z szafki, która teraz zostanie pusta - podobnie jak Nasze mieszkanie, i moje serce... || kissmyshoes
|
|
|
Ludzie często naklejają na twarze sztuczne uśmiechy. Udają. Chcą przez chwilę być kimś innym. Wchodzą w inny świat, w chwilowe nowe życie. Kłamią. Oszukują. Po co? Aż tak źle jest im w rzeczywistości? Nie. Oni szukają wzniesienia, czegoś co pokaże im jak żyć. Chcą zacząć od nowa, od podstaw. Są w błędzie. Żeby stać się kimś innym nie trzeba za czymś gonić ani czegoś szukać, wystarczy spojrzeć w głąb siebie, w serce, które za każdym razem powie to samo: urodziłeś się by być tym, kim jesteś. [ yezoo ]
|
|
|
|