 |
“Łatwiej zakochać się, nie kochając, niż odkochać, kiedy się kocha.”
|
|
 |
“Aby znaleźć miłość, nie pukaj do każdych drzwi. Gdy przyjdzie twoja godzina, sama wejdzie do twego domu, w twe życie, do twego serca.”
|
|
 |
- On też ma swoje wady..
- Jakie?
- Np. uzależnienie od komputera..
- Eeee tam.. zawsze można to zmienic :P możesz być uzależniony od kogoś.
-.. Już jestem.
- nic o tym nie mówiłeś..od kogo?
- dobrze wiesz od kogo.. - od Ciebie.
|
|
 |
“Wiesz dobrze, że bywają takie momenty, kiedy uśmiechasz się tylko po to, żeby się nie rozpłakać. .”
|
|
 |
-hej jak tam?;*
-a ok bardzo miło, przyjemnie, cieplutko..
-tak?! naprawde??:(
-no tak ale czemu się smucisz przecież jesteś moim przyjacielem, powinieneś chcieć żebym była szczęśliwa..
-no tak, ale myślałem, ze chociaż trochę za mną tęsknisz..bo ja bardzo..
-ale przecież codziennie piszemy razem..
-no tak tak ale ja nie chce "tylko pisać"
-to co chcesz??
-Ciebie!!;(
-tylo ze..
-ze..?
-ze dałam ci ta głupią szanse choć tak naprawde nie chciałam mieć chłopaka, a jednak się zgodilam.., a ty mnie tak zraniles..:/
-ale przecież wiesz, ze to w nerwach było..
-ta.. wiem, tylko tego tak łatwo nie da się zapomnieć..
-wiem...ale mogla byś spróbować..spróbować mi wybaczyć..tą ostatnią szanse dac..ale ty nie, nie nie
-raz Ci juz dałam..drugi raz nie zamierzam..
-ale było tak miło. byslismy tacy szczesliwi!
-...
-ale ja Cię KOCHAM!!!!!!!!!!
|
|
 |
Moze prawdziwa miłość istnieje...
wyrwał jej parasolkę z dłoni i kazał się gonić w deszczu. jej trampki tonęły w kałużach, a włosy kręciły się na wszystkie możliwe strony. - jesteś bezlitosny! - wykrzyknęła z dziecięcym wyrazem twarzy. podbiegł do niej i czule całując w czoło, wręczył parasolkę do dłoni. wziął ją na ręce. niósł ją tak przez całą drogę, aż doszli do jej domu. ściągnął delikatnie jej trampki i położył na kaloryferze. wziął ręcznik i zaczął bezszelestnie wycierać jej włosy. - przepraszam, kochanie. - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - chciałem Cię przygotować ... - na co? wykrztusiła z niezrozumieniem, wypisanym na twarzy. - na moje odejście. - wyszeptał, spuszczając swój speszony wzrok. - na co?! - zaczęła krzyczeć. - spokojnie, kochanie. to był sprawdzian. oblałaś. nie poradzisz sobie beze mnie, zostaję. - odetchnęła z ulgą. wtulając się w Jego muskularne ramiona, wyszeptała, że jeszcze jeden taki numer, a osobiście go zabije. tak dla sprawdzianu..
|
|
 |
- kocham go .
- to czemu mu tego nie powiesz ?
- bo będzie zły .
- nie będzie . na pewno też cie kocha .
- a ty skąd to możesz wiedzieć . ! ?
- bo stoi za tobą i się uśmiecha . ♥
|
|
 |
`Łzy to nie wstyd, to znaczy ,że na czymś Ci zależy. ♥
|
|
 |
Zaczęło lać, niebo niesamowicie zanosiło się deszczem. Właśnie, wtedy ściągnął swoją bluzę. Niezdarnie ją jej założył, nie słuchając sprzeciwów z jej strony. Wziął ją na ręce, tak jak przenosi się pannę młodą przez próg. Zaniósł ją pod zadaszenie, jednego z budynków.
- Ty, tylko sobie mała nie schlebiaj, po prostu Twoich trampek było mi szkoda. - powiedział, udając powagę.
Oboje wybuchli śmiechem. On delikatnie się nachylił. Ona cała podekscytowana zamknęła oczy i zaczęła się przygotowywać do pocałunku.
- To należy do mnie. - powiedział z uśmiechem, ściągając z niej bluzę.
- A to do mnie. - powiedziała, całując go namiętnie.
|
|
 |
- Pisałaś wczoraj na gadu, że dzisiaj mi coś powiesz.
- A tak... Kocham cię! - wyszeptała cichutko.
- Co mówiłaś, bo nie usłyszałem?
- Mówiłam tylko, że powiem ci jutro, bo muszę już lecieć... Cześć!
|
|
 |
- zimno Ci ?
- nie.
- ale cała się trzęsiesz. chcesz bluzę?
- nie.
- to możne Cie przytulić?
- po co się jeszcze pytasz ? ♥
|
|
 |
- Jeżeli ci powiem, że cię kocham, czy coś się między nami zmieni?
- Jeśli mi powiesz, czy jeśli ci uwierzę?
|
|
|
|