 |
|
wszystko przesłonięte czarną kurtyną. myśli giną, odeszło to, co było rutyną. pośród ludzi, co dla mnie żyją, znajdą słowo, opatrzą moje rany. bo człowiek nigdy nie jest spisany na straty.
|
|
 |
|
po co iść na łatwiznę? warto czasem złapać bliznę od życia, by unieść ręce wraz z ostatnim gwizdkiem.
|
|
 |
|
Oddaj się w me ramiona już nadeszła pora, by przestać toczyć syzyfowy głaz.
|
|
 |
|
mam swoich ludzi, za których piję zdrowie. modlę się, za których skoczę w ogień.
|
|
 |
|
czas zapierdala a jednak płynie wolno, przyjdzie ten dzień i znów poczujesz wolność.
|
|
 |
|
bo gdy jest ciężko, ktoś podaje dłoń. pomaga wstać, a nie celuje w skroń.
|
|
 |
|
I każde Twoje słowo, każdy dotyk dłoni, każde spotkanie ust, każde spojrzenie, dla mnie jest magią.
|
|
 |
|
mieć Cię na wyłączność. pachnieć Tobą. topić się w Twoim spojrzeniu. godzinami, smakować Twoich ust. zbereźne, te moje marzenia, nie sądzisz?
|
|
 |
|
budzić się, ze świadomością, że Ciebie już nie ma i pić chłodną kawę o poranku, patrząc w okno jak zahipnotyzowana.
|
|
|
|