 |
kochanie ścięłam włosy , pora wymienić faceta.
|
|
 |
potrzebuję wakacji , ciepłego wiatru i promieni słońca na pościeli. dobrej książki , śniadania do łóżka , wolnego czasu. i trochę Ciebie.
|
|
 |
to już rok , a Ty nadal całujesz mnie tak jak robiłeś to po raz pierwszy , jakbyś odkrywał mnie kawałek po kawałku.
|
|
 |
- jest cudowny. ma najpiękniejsze spojrzenie na świecie , a swoim uśmiechem bezwarunkowo wywołuje uśmiech na mojej twarzy. tylko on wie , jak po poprawić mi humor. gdy mnie dotyka , przez cale me ciało przechodzi dreszcz. pocałunkami osładza moje życie , a gdy przytula od razu przestaję być smutna. zna mnie jak nigdy inny , nigdy nie kłamie i wiem , że mogę na nim polegać. jest miły , mądry i zabawny. właściwie idealny.
- a wady jakieś ma ?
- nie kocha mnie. nic więcej..
|
|
 |
'nieważne ile dziś mam, jutro chcę więcej. mam hajs, mam humor, mam czas, chcę tak codziennie. wszyscy mi mówią, że "wow, być tobą musi być fajnie. " nieważne jak bardzo chcesz, możesz chcieć bardziej. '
|
|
 |
- powiedziała mi, że spotkamy się pod warunkiem, że nie będę jej zaciągał do łóżka.
- i co ? zgodziłeś się ?
- no, a że ja zawsze dotrzymuję słowa, to zrobiliśmy to na podłodze.
|
|
 |
nie ma nic piękniejszego niż moment kiedy w życiu pierdoli Ci się dosłownie wszystko, a Ty masz tą jedyną osobę na której możesz polegać. tą do której dzwonisz w środku nocy, a ona boso przybiega pod Twój blok bo z rozpędu zapomina o butach. przytula Cię. niby prymitywny gest, a potrafi zdziałać tak nie zwykle wiele. osoba, która potrafi doprowadzić Cię do ataku śmiechu chociaż od samego rana masz ochotę wybuchnąć spazmatycznym płaczem. ta, dzięki której przez chwilę zapominasz o bagnie w którym toniesz i zaczynasz się łudzić, że ten cały burdel ma jakikolwiek sens.
|
|
 |
- nienawidzę jak płaczesz kochanie. - powiedział z troską w głosie. - cudownie wyglądasz z nosem upapranym w tuszu, posklejanymi od łez rzęsami, ale mimo wszystko. patrzyła na niego swoimi orzechowymi tęczówkami, wypełniającymi się na nowo łzami. - jesteś piękna kochanie. nawet taka niewinna, rozhisteryzowana, roztrzęsiona. wtuliła się w niego. - jednak jeszcze piękniejszy jest fakt, że mogę wytrzeć te łzy swoim osobistym rękawem, maleńka.
|
|
 |
pukać to Ty sobie tym ptaszkiem w drzwi możesz, kochanie.
|
|
 |
i choćby ta dziwka zwana sercem miała przestać w odsieczy pompować mi krew i tak Cię stamtąd wydrapię. chociażby łyżeczką od herbaty.
|
|
 |
los czasami traktuje mnie w taki sposób jakbym co najmniej wykonała na nim brutalny gwałt w afekcie za przeszłość.
|
|
 |
nie znoszę momentu kiedy ode mnie wychodzisz zaraz po tym jak wieszam Ci się na szyi nie mogąc pożegnać się z Twoim oddechem na mojej twarzy. jak mantrę powtarzałam, żebyś został chociaż doskonale wiem, że to znikome bo i tak musisz iść. zostaję sama. siadam na łóżku na którym jeszcze chwilę wcześniej wyznawałeś mi dozgonną miłość. nienawidzę tej pustki, irracjonalnej tęsknoty za Tobą chociaż jeszcze nie zdążyłeś wyjść z mojej klatki. zostaję sam na sam z Twoim zapachem na mojej pościeli, na mojej skórze. skrupulatnie wąchając poduszkę odliczam sekundy do naszego kolejnego spotkania.
|
|
|
|