|
pozytywna strona tego, że żyję? że wciąż oddycham, i wciąż tu jestem? On jest moim sercem, i każdy najmniejszy fragment tego mięśnia, przesiąknięty jest właśnie Jego obecnością, a to od zawsze zaliczało się do pozytywów. / endoftime.
|
|
|
już jutro, czeka kolejna operacja, kolejne łzy tuż przed i tuż po. w myślach, kolejne kilkugodzinne modlitwy o życie, o ten kolejny fart dla życia. nieprzespana doba w czterech, zimnych ścianach szpitalu, to tak kolejna z rzędu, z oczekiwaniem w niepewności na koniec, na jakąkolwiek wiadomość od lekarzy. i te prośby o kolejne uderzenie serca, o samodzielny oddech, kiedy tylko negatywne myśli biorą górę nad umysłem, kiedy faszerują mózg kolejną dawką przeczących emocji, a wraz ze wspomnieniami, nadzieja na lepsze jutro, staje się jakby martwa. / endoftime.
|
|
|
wiesz, od pewnego czasu przyjmuję teorię, że tęsknota nie jest tak złym uczuciem, jakby się wydawało, że nieraz istotnie, wychodzi na dobre. zapytasz, dlaczego tak sądzę? przecież to ona na co dzień, zadaje Nam tyle ciosów, tyle bólu, kiedy tylko powraca? bez zbędnych definicji, poczekaj, zwalniając tempo zatrzymaj się na chwilę, i spójrz. to właśnie ona, kiedy tylko podtrzymuje serce będąc obok niego, każdego nowego dnia uświadamia, że może rzeczywiście na czymś Nam zależy, że może naprawdę nie warto odpuścić, zakończyć walki, że nie warto się poddawać. że zawsze mogło by być gorzej, mogłaby być znacznie silniejsza, gdybyśmy ostatecznie to stracili, gdyby właśnie to, pewnego razu zniknęło bez śladu, albo ewentualnie ten ktoś, dla kogo wciąż dedykujemy każde z wyraźnych uderzeń serca. / endoftime.
|
|
|
mieć pewność, że gdy naprawdę zniknę, bez wykonanego połączenia czy dostarczonego esemesa, tak po prostu bez słowa, przez codzienny multum myśli, chociaż raz w Twojej głowie przewinie się, myśl o mnie. gdy pewnego wieczoru, wychodząc na balkon, po raz ostatni spojrzę na niebo, w gwiazdy, i analizując blask każdej z nich, zapalę ostatniego papierosa, dłonie zadrżą, a dawka chłodnego powietrza, na wskroś przeszyje ciało, kilometry stąd Ty będziesz spać już spokojnie. przeszłość uderzy w teraźniejszość, przywracając pamięci obrazy wspomnień, szczegóły wyjęte z kadru, tak realne, jakby przeżywane po raz drugi, znów poczuję zapach tamtych chwil, gdy to szczęście sprawiało wrażenie życia, a łzy były oznaką cierpienia, wywołanego jedynie wywróceniem się. kiedy potłuczone lustro pokaże krzywe odbicie, a rzeczą kończącą piętnastoletni scenariusz życia, będzie zaledwie opuszczenie powiek i kilkuminutowe, wewnętrzne rozszarpywanie klatki piersiowej, mam nadzieję, że Ty, choć raz zatęsknisz. / ja.
|
|
|
i pomimo wszystko, tej całej przeszłości i chwil teraźniejszości, wciąż odczuwam jego obecność w sercu. ten mięsień wciąż tak jakby go pragnie, wciąż go potrzebuje, by bić, by na co dzień, wciąż dawać żyć. / endoftime.
|
|
|
do tej pory pamiętam, jak przytulając z całej siły do siebie, nie przestawał mi się przyglądać, notorycznie obserwując ruch źrenic, tak jakby poprzez dostrzeganie tam jedynie siebie, nadal nie mógł w to uwierzyć, że jednak tak jest, że to możliwe. jak całując mnie w czubek noska szeptał, że kiedy ma mnie na odległość oddechu, uwielbia patrzeć mi w oczy, że uwielbia kolor ich tęczówek, i to jak szklą się ze szczęścia, nie z bólu. pamiętam, jak obiecywałam mu, że nigdy nie zobaczy moich łez, że już nigdy nie będę płakać, nigdy więcej przez niego. niewiarygodne, ale wiesz, dotrzymałam słowa, od wtedy ani razu nie płakałam przez niego, ani przy nim, nawet kiedy serce rozrywało na tysiące kawałków, kiedy na pół osiedla wrzeszczałam, że nie chcę go znać, że go nienawidzę za to co zrobił, kiedy z bólu gryzłam wargi, a oddech sprawiał tak wiele trudności, kiedy wracały wspomnienia, a ja przyglądając się mu z daleka, nie widziałam już faceta, któremu powierzyłam własną przyszłość. / endoftime.
|
|
|
że to co nieosiągalne to Ty, że chcę Ciebie. / endoftime.
|
|
|
.. a serce nie potrafiło się oprzeć, faszerując umysł kolejnym milionem złudnych nadziei. każdego dnia na nowo, fałszywe obietnice, niewłaściwe znaki, i podrabiane uczucia wzorujące jego bicie serca, by żyć będąc martwym, by ból pobudzać na nowo. / endoftime.
|
|
|
chcę zasnąć i się nie obudzić, odciąć od życia by zacząć żyć, pierdolony paradoks, a jedyny sens? to kolejna kropla krwi spływająca wzłuż nadgarstka, to kolejna kreska na blacie. złudne szczęście, na moment ratuje martwe serce, żyjesz będąc martwym, to nie iluzja, a marna rzeczywistość, to realia niszczące codzienność, w której to co masz teraz, to co Twoje, nie ma już znaczenia. / endoftime.
|
|
|
pomimo wszystko, wciąż godzinami potrafię wpatrywać się w kolor Jego tęczówek, w Jego uśmiech i te dwa dołeczki w policzkach, które zawsze tak uwielbiałam. potrafię śmiać się ledwo łapiąc oddech i nie przestawać się uśmiechać, słodko marszczyć czoło fochając się, tylko po to by znów mnie przytulił. piszczeć na środku ulicy, albo w centrum handlowym, byle narobić Mu wstydu, a w MC'Donaldzie przy wszystkich walczyć o ostatnią frytkę, o ostatni łyk coca-coli. kiedy jest zajęty, co chwilę przeszkadzać i zaczepiać, ostatecznie na koniec lądować na łóżku, i być za karę przez Niego zgniatana. bezustannie zrzucać Go na podłogę, kopać, wyzywać i droczyć się o wszystko, jak małe dziecko, wciąż potrafię, wciąż będąc przy Nim. / endoftme.
|
|
|
zero starań by zacząć wszystko na nowo, by odbudować to co zburzone. złączyć dwa końce nitki, choć tak nieidealnie, to połączyć je w całość, i znów starać się, o każde z uderzeń serca drugiej osoby, znów kochać. / endoftime.
|
|
|
i właśnie takie sprawy, poruszające serce, przyprawiające o łzy w oczach i dreszcz całego ciała, uświadamiają Nam, że czasem pomimo wciąż zadawanych ciosów, tego ciągłego bólu, gdzieś pod klatką piersiową, nie można się poddać, nie można odpuścić sobie czegoś, w co włożyło się całe serce, czemu poświęciło się całego siebie, tak po prostu. / endoftime.
|
|
|
|