|
nic nie niszczy bardziej jak Jego 'spróbujmy', kiedy postanowiłaś sobie, że odpuszczasz.
|
|
|
pani dyrektor, która zawsze wchodzi na naszą lekcję w stuprocentowo odpowiednich momentach, tudzież podczas szukania namiętnej sceny Romea i Julii w filmie, czy na fragmencie 'dław się moim chujem' jednego z słuchanych utworów.
|
|
|
to taka przyjemna świadomość, że jest ktoś kto przyjdzie do Ciebie kiedy będziesz leżała w łóżku zakatarzona z gorączką, będzie całować Cię w czubek głowy każdego dnia, podczas spaceru splecie swoje palce z twoimi, pocałuje Cię wśród milionów kropel letniego deszczu, zrobi Ci kanapki z serem, zaparzy herbatę z cytryną, da swoją dużą koszulkę, abyś mogła przebrać się z mokrych ubrań, będzie kochać i okazywać to na każdym kroku. to piękne mieć przy swoim boku osobę, którą można nazwać najcudowniejszym darem od losu.
|
|
|
zastanawiam się co czuł, kiedy wciąż Go całowałam, mówiłam, że kocham, że chcę, żeby to trwało w nieskończoność, a z moich oczu można było jasno odczytać komunikat, iż najchętniej byłabym miliony kilometrów od Niego. ciekawe czy zaślepiony moją obecnością nie zauważał tego wszystkiego i popełniał błędy mojej przeszłości - wierzył.
|
|
|
nie chciałam. jednak jest jak jest. teraz to moja obojętność doskwiera.
|
|
|
to takie absurdalne uśmiechać się na widok tej laski z innym kolesiem. ta chora radość, że nie lokuje swojego zainteresowania wokół Niego. tego za którego bliskość byłabyś w stanie zabić.
|
|
|
deszcz zacięcie uderzał o ulicę, chodnik, moje ciało. Jego sylwetka odznaczała się na tle światła latarni. przyspieszałam kroku z każdą sekundą, bojąc się, że nie zdążę, znów zniknie. w końcu mimo szpilek ruszyłam biegiem, a stukot wybijał bolesny rytm. dobyłam do Niego i mimowolnie zaczęłam prosić, żeby wrócił, dał nam kolejną szansę, chociaż spróbował, nie odpuszczał tak łatwo. głos z chwili na chwilę wygasał mi coraz bardziej, oczy łzawiły na dobre, całe ciało opanowały drgawki. wziął mnie w ramiona plącząc niezdarnie swoje dłonie w moich włosach. - cholera, jesteś taka ważna... - wyszeptał całując mnie w czoło.
|
|
|
korzystając z tego, że moje dłonie wędrowały po Jego torsie chcąc odepchnąć jak najdalej od siebie, przyciągnął mnie jeszcze bliżej do swojego ciała. jednym ramieniem zamknął mnie w stalowym uścisku, a dłoń drugiej ręki złożył uroczyście po lewej stronie klatki piersiowej. - naprawię. naprawię to. zobaczysz. - obiecał.
|
|
|
teraz już wszystko będzie wspaniale. zero problemów, niewiadomych, trudnych decyzji, błędów. nie będzie łez, bólu, cierpienia pod każdą inną postacią. i pokocham Cię. ze wzajemnością. dobrze?
|
|
|
pogódź się ze świadomością, że nie potrafisz mnie zatrzymać.
|
|
|
mi jest już obojętny, ale serce nadal cicho prosi o Jego obecność. głupie.
|
|
|
dopóki nie będziesz miała ochoty rzucić się na Niego szarpiąc wściekle za koszulkę, jednocześnie pragnąc zacząć całować do utraty tchu - nie mów mi, że sobie nie radzisz.
|
|
|
|