 |
Byłem sam i piłem jakby kończył się wszechświat,
delektowałem smakiem upośledzonego szczęścia,
|
|
 |
Tyle dróg ile ludzi, ile błędów
Wielu zagubionych nie pozna dziś happy endu
|
|
 |
Ty lubisz sztuczny uśmiech, ja wole gram prawdy
|
|
 |
Nie dam się omotać, nie wejdę do klatki
Pod brawa klakierów nigdy nie chciałem tańczyć
|
|
 |
To jest tych kilka najważniejszych sekund, kiedy robi pół kroku naprzód, otula dłońmi moją szyję, wykorzystując jednocześnie kciuki do głaskania moich policzków i całuje mnie lekko w czoło. Słowa "bądź znowu moja" są jedynie potwierdzeniem każdego z wcześniejszych komunikatów i być może brzmią trochę jak rozkaz, bo nie potrafię po nich inaczej, muszę zostać, tu, w oparach Jego gorącego oddechu ~ chimica
|
|
 |
W całej tej frustracji spowodowanej Twoją osobą zagrzebuję się pod kołdrę, jednocześnie mocno ją szarpiąc i wybierając numer do kolegi. Z nim spędzam wieczór, skrupulatnie maskując każdą drobinkę wspomnienia o Tobie, lecz nad ranem biorę prysznic podczas którego znów znikają z mojego ciała męskie perfumy, a ja po raz kolejny wracam wspomnieniem do Ciebie. Dzwonisz po dwóch dniach, prosząc o spotkanie, a mi mocniej bije serce, kiedy mówię, że jeszcze się odezwę. Nie ma jednak odzewu - ani tego samego wieczoru, ani nazajutrz, ani w ciągu kolejnych dni. Kiedy kontaktuję się, wściekasz się, nie jesteś już dla mnie, nie chcesz być, lecz wszystko znów odwraca się do góry nogami, gdy wlewasz w siebie alkohol. Chcesz przyjechać, lecz nie masz możliwości, wszystko zlewa się w jedną całość. Telefon nad ranem, informacja że niedługo będziesz. Nie gniewasz się chyba, a ja chyba, chyba tak... chcę znów być blisko ~ chimica
|
|
 |
Kiedy znów opowiadasz o tamtym wypadku, ściska mnie w gardle. Nie mogę patrzeć Ci w oczy, wyraźnie widząc wówczas pozostałości po tym, co wtedy przeżyłeś. Pochłania mnie Twoje przerażenie, strach i tak wyraźne docenienie życia. Mocniej bije mi serce, kiedy przypominam sobie zdjęcia z miejsca zdarzenia, do którego służby ratunkowe przyjeżdżały z najgorszymi wizjami. Wzdrygasz się lekko w trakcie opowieści. Wspominasz o teraźniejszych nocach, nie potrafiąc wciąż spędzić ich w spokoju, gdy nawiedza Cię tamten obraz - samochodu, który okazał się dla Ciebie pułapką mogącą w jednej chwili odebrać Cię temu światu. Zapominam o opanowaniu, chcę Cię po prostu przytulić i dziękować w myślach za to, że wciąż możesz tu być ~ chimica
|
|
 |
Od zawsze bawi mnie ten paradoks, kiedy teraz, patrząc w perspektywie pół roku, nie mogę uwierzyć w miniony czas. Zobacz. Wtedy jeszcze nawet o sobie nie słyszeliśmy, nie wiedzieliśmy kompletnie o swoim istnieniu. Dopiero pierwszego września zrzędziłeś mi nad uchem jakie parcie na fajkę masz, stąpałeś z nogi na nogę, przydeptując mnie przy okazji mnie, na co od razu reagowałam kąśliwą uwagą. Odpowiadałeś charakterystycznym uśmiechem. Wtedy i przez kolejne tygodnie, gdy wciąż nie potrafiliśmy do siebie dotrzeć. Dopiero po kilku miesiącach - pierwsza wspólna impreza, alkohol i standardowe dzielenie ławki na matmie - odnaleźliśmy wspólny język. Pół roku temu nie znałam Twojego imienia. Dzisiaj sprzątając, zbieram Twoje klucze czy ładowarkę od telefonu i wciąż śmieję się na wspomnienie poranku, kiedy moja mama widząc Cię rozłożonego kolejną z rzędu noc na moim łóżku, pyta czy już Cię przemeldować ~ chimica
|
|
 |
Kolejny poranek, dopiero co zamykam za znajomymi drzwi, przeziębienie dokłada się do alkoholu, ledwo żyję, robię rzeczy których będę potwornie żałować i generalnie nie mam siły, by zadbać o samokontrolę. I trudno, ej. Będzie co będzie, nie spojrzymy sobie w oczy nazajutrz, lecz przynajmniej teraz tak nieopisanie nam dobrze ~ chimica
|
|
 |
Zapominam swoje imię. Zapominam swoje zasady. Zapominam o granicach. O tym, że miałam dystansować się od Ciebie. O tym, że niewłaściwie postępuje. Że nie powinnam. Że świat mnie za to znienawidzi. Nikt tego nie pochwali. Wszyscy będą przeciwko. Ludzie zapragną mnie zniszczyć. To nie ma żadnego znaczenia teraz, jesteś tu i powoli zaczynasz całować mnie po szyi... Jedyne o czym próbuję pamiętać ostatkiem sił to oddychanie ~ chimica
|
|
 |
To nie jest tak, że Cię chcę. Moja podświadomość jasno mówi, że jesteś najgorszą drogą, najbardziej błędnym wyborem, pieprzoną pułapką. Wiesz w czym rzecz? Bez Ciebie nie ma nic. Mam Cię we krwi. Ty jesteś moim oddechem. Zabójczym uzależnieniem, które pojawiło się bez żadnego ostrzeżenia. Nie miałam wyboru. Tak jak heroina przejmuje kontrolę nad wolą, Ty przejąłeś ją nad moim sercem ~ chimica
|
|
 |
Swej drogi nie zgubie, światła najjaśniejszy strumień
Jeśli stracie Cię za życia znajdę Cię po stronie drugiej
|
|
|
|