 |
|
ciemne włosy, głęboko osadzone oczy, których koloru nigdy nie potrafiłam określić, szara bluza, wytarte jasne jeansy, zero szlugów, wiecznie miętowa guma w ustach. żartował, śmiał się z niebywałą głębią, uśmiechał się tak szczerze, mówił szybko gestykulując rękoma - nigdy, przebywając w towarzystwie tego faceta, nie potrafiłam zrozumieć jakim cudem Jego kobieta co dzień zakrywa podkładem podbite oko, a zawsze na pytanie czemu tak się dzieje, usprawiedliwia Go krótkim "On mnie kocha".
|
|
 |
|
stare przyjaźnie obracają się w pył.
|
|
 |
|
wbrew zasadom wbrew fizyki prawom
|
|
 |
|
objął rękoma moje ramiona, przybliżając nasze ciała maksymalnie do siebie. ciepła chmara Jego oddechu buchnęła na mój nos. - wyobraź sobie... - mruknął na co przymknęłam powieki wytężając słuch, by lepiej odbierać Jego szept. kontynuował. - za kilkanaście lat: czerwone wino, Ty zamknięta w moich ramionach, ciepły koc okrywający Twoje nogi, drewno pękające w kominku. odwracasz głowę, by mnie pocałować. widok różowej szminki na koniuszku mojego kołnierza oraz zapach damskich perfum na mojej koszuli. nie Twoich perfum. - jak oparzona, spróbowałam się od Niego oderwać, bełkocząc zmieszane "o czym Ty mówisz?", lecz w porę złapał mnie jeszcze mocniej. - zgrywam się od połowy. byłbym najbardziej stukniętym facetem, robiąc Ci takie świństwo. - wciąż z zamkniętymi oczami, wyczułam Jego uśmiech na moich wargach. musnął je delikatnie, znów otaczając pozorną otoczką: wszystko jest w porządku. wprawdzie Jego wizja miała się ziścić, lecz znacznie szybciej, niż za kilkanaście lat.
|
|
 |
|
pierdolą do widzenia w piekle, do zobaczenia w piekle.
|
|
 |
|
czemu oczywiste dla mnie jest, że Ciebie nie ma?
|
|
 |
|
czym dla Ciebie jest świat?
|
|
 |
|
krew zalewa mi oczy, nic nie widzę
|
|
|
|