|
pokłóciłam się ze szczęściem, nadzieję kopnęłam w dupę, miłośc wyzwałam od szmat, a ze smutkiem piję wódkę.
|
|
|
czasami marzę o tym, aby być bezgranicznie podłą suką bez uczuć. żyjącą chwilą bez patrzenia na konsekwencje. wyznającą miłość, bez picia czegoś na odwagę. zakochującą się bez uczuć. potrafiącą nie przywiązywać siebie samej do drugiego człowieka, nie na tyle, aby wiedzieć co oznacza tęsknić.
|
|
|
starała się wyglądać na pewną siebie, pomimo rozsypki scenariusza jej życia, na miliony drobnych kawałeczków.
|
|
|
i zależy mi dalej, mimo, że jedną ręką obejmowałeś mnie, drugą pisałeś do niej...
|
|
|
mógł zrobić jeden krok, by mnie mieć. nie zrobił.
|
|
|
marzę o cofnięciu czasu. chciałabym wrócic na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku.
|
|
|
chcę nagle wiedzieć, do którego punktu mój smutek ma sens, a radośc ma swój powód. chcę także wiedzieć, do którego punktu wolno mi dojść w moich nadziejach.
|
|
|
|
i nawet w dzień kobiet nie potrafisz podejść i poprostu powiedzieć ,,skarbie,dziś jest twój dzień,chcialem powiedzieć ci ze cie kocham''. nawet w to święto tego nie zrobisz. dupku.
|
|
|
w końcu nachodzi wieczór, kiedy jest Ci wszystko jedno. nie zmywając makijażu w mokrym od deszczu ubraniu kładziesz się na podłodze i zasypiasz, wtulając się w dywan. nazajutrz budzisz się między jedną a drugą nogą od stołu i jedynym Twoim życiowym celem jest znalezienie zapalniczki, a następnie ponowne zaśnięcie tym razem w objęciach nikotynowego dymu. zasnąć i się więcej nie obudzić. przespać problemy. podnieś powieki, kiedy zwyczajnie, samoistnie znikną. to tak samo abstrakcyjne jak wystygnięcie zimnej już kawy.
|
|
|
|