 |
` koleżanki, dziewczyny, hajs, nerwy i zdrowie, szare komórki i telefony komórkowe - wszystko to tracę i gubię. czy warto? CHYBA NIE, ale jak polejesz to odmówię? CHYBA NIE. ` Leh
|
|
 |
` jeszcze przyjdzie taki dzień, że tak się spijesz, że położysz spodnie do łóżka, a siebie powiesisz na krześle. `
|
|
 |
mówisz o mnie: chamska, wredna, egoistka, chodzący sarkazm. nie zmienię się, wiesz gdzie są drzwi.
|
|
 |
w sumie to za dużo siedzi we mnie i nie wiem jak mam z tym sobie poradzić.
|
|
 |
` Tia, słuchało mnie sto osób to propsy. Jak tysiące to ten sam rap jakby nagle stał się gorszy nie? Można się zgubić, ale jest przyczyna. Im więcej ludzi Cię lubi, tym więcej ludzi Cię nie lubić zaczyna. ` - pozdro Leszek (HuczuHucz) !
|
|
 |
Podejdź tu i przysiądź się obok mnie, porozmawiajmy o tym, jak ciężko jest zapomnieć. Przedyskutujmy uczucia, omawiając dogłębnie każde z nich, na koniec i tak stwierdzając, że to nie ma sensu. Chcę patrząc Ci w oczy, czuć, że bariera między nami pęka. Chcę ufać. Chcę żebyś dał mi tą pewność, że już nigdy mnie nie zawiedziesz. / Endoftime.
|
|
 |
Ile jeszcze możesz dać od siebie, nim zabijesz wszystko w sercu?
|
|
 |
Kolejny płatek śniegu dotyka mych warg i w jednej chwili znika. Nikotyna ulatnia się w powietrzu, a w słuchawki uderza kolejny bit. Zaciągam się, dym łaskocze płuca. Zaciemnia się już i jest dość chłodno, a dłonie drżą. Mam ochotę przejść się gdzieś daleko, gdzieś, gdzie nie będzie mnie dla nikogo. Siadam na pomoście, podkurczając kolana do klatki, patrzę w dal. Może gdzieś tam, wszystko jest inne? Może tam jest lepiej? Nie dostrzegam, pusty horyzont, biały puch otula ziemię. Dziś? Chciałabym tylko wiedzieć, że to, że tu jestem ma jakieś znaczenie. / Endoftime.
|
|
 |
` Lecz mimo durnia sądziłem to nieważne , że idę po schodach które kończą się na dnie. Pierwsza dywiza po prostu ma być fajnie, druga dywiza nareszcie wyjebane. byłem jak skurwiel pozbawiony manier , a najważniejsze było że dobrze się bawię. To był bunt i parę pięknych marzeń , dziś się uczę z porażki każdej . ` Defsu !
|
|
 |
Skarbem byliśmy my sami. / Endoftime.
|
|
 |
Taras, siedzę w fotelu naciągając na dłonie rękawy bluzy. Słońce delikatnie muska policzki, a w słuchawkach kolejny kawałek, którego słowo w słowo znam na pamięć. Nagle ktoś zdejmuje mi słuchawki i zakrywając dłońmi oczy szepcze, że jeśli zgadnę kim jest, dostanę nagrodę. Od pierwszej chwili doskonale wiem, że to on dlatego bez oporu odpowiadam. Zabiera ręce i delikatnie całuje mnie w policzek, cwaniacko się przy tym uśmiechając. Nadal jest tym, który małym gestem potrafi sprawić, że zwyczajnie się uśmiecham, tym, który nadal zachowuje się jak tamten dzieciak z blokowisk, którego kiedyś tak bardzo chciałam poznać, a którego dziś znam jak samą siebie. Tym za którego bez zastanowienia oddałabym własne życie. / Endoftime.
|
|
|
|