 |
Odpalam papierosa, opuszczam szybę, odpływam, myślę co przyniesie mi nowy dzień, który właśnie powoli się zaczyna, znów ciężka rozkmina
|
|
 |
Non stop, bez stopu, aż pulsuje wszystko. Chce stop, chce stopu, ucieć za horyzont, gdzieś za sensem życia popędzić szaleńczo, tu jest piekło i może skończyć się klęską.
|
|
 |
Zaliczam glebę wstaje idę przed siebie tej szansy nie pogrzebię..
|
|
 |
Nie chcę Cię widzieć gdybyś zrozumieć nie mógł I jutro i za tydzień i w przyszłym wcieleniu
|
|
 |
Od zawsze mam taką jazdę , żeby wstać i iść dalej , nawet gdy czasem upadnę
|
|
 |
Jestem w pewnym punkcie swego życia, w którym wiem czego chce i dla kogo oddycham.
|
|
 |
i ulubiona pościel ze spongebobem pobrudzona krwią i poduszka tuszem do rzęs i całe moje przekrwawione oczy.. zgubiłam siebie
|
|
 |
nie urodziłam się by Cię kurwa stracić...
|
|
 |
Ty słuchasz dźwięku
mojego łamiącego się serca
|
|
 |
Jestem tak zmęczony nigdy nieprzechodzącym bólem
|
|
 |
ręce mam w bliznach, oczy smutne, przekrwione, puste, spojrzenie więc chłodne, bez jakiejkolwiek nadziei czy wiary, noc ciągle opatulany w chusteczkach, wargi zgryzione, spierzchłe, bolące, serca nie ma, kamień więc zastąpił jego miejsce.
|
|
 |
umiem już tylko szczerze płakać w nocy i wić się z bólu, nic ponad to
|
|
|
|