 |
Brudne ulice, oczy zamglone, tutaj jesteś królem tego świata, ławka jest Twoim tronem.
|
|
 |
Wiara i nadzieja częściej niż latarnie gasną.
|
|
 |
Co rano trzeba wstać, a co wieczór zapomnieć.
|
|
 |
Już nie wiem czy zaczynam żyć, czy przestaję umierać.
|
|
 |
Na wskroś przeszywają mnie zmęczenia dreszcze. Ten ktoś, nie wiem ile czekać będzie jeszcze. Bo choć kolorowe staje się powietrze, to zwiększa się pomiędzy nami przestrzeń.
|
|
 |
Za każdą chwilę twą, którą kieruje bo ty dajesz mi do tego właśnie tą moc, teraz dziękuję.
|
|
 |
Mam tu miejsce, pełne takich szeptów i westchnień, bez twoich paranoi jest tu całkiem śmiesznie, to boli - to pewnie boli kurewnie, ty nie jesteś nam potrzebny, i radzimy sobie bez niej.
|
|
 |
Kiedy oczy wywrócą Ci się do środka zrozumiesz wtedy, że nie miałeś tam nic. Oddasz przysługę jak ostatni oddech, oddasz na dużym palcu w prosektorium kwit.
|
|
 |
głowa ciąży mi już prawie tak, jak ręce i nie wiem sam, czy przy tym tempie, chcę przeżyć tutaj jeszcze choć jeden dzień.
|
|
 |
Jak ten kretyn wierzyłem w twoje szepty. I byłem gotów oddać im się bez reszty - wierz mi.
|
|
 |
Chyba znam ten klub, byliśmy tu razem, nie pamiętam kiedy.
Chyba znam ten klub i znam te twarze.
|
|
 |
Ze swoim marnym flow targasz się na życie.
|
|
|
|