 |
Dla Ciebie jestem sobą i choć to tak mało jest, nie potrafię być przed Tobą nikim więcej.
|
|
 |
Patrzysz na niego, gdy rozmawia ze znajomym. Widzisz wszystkie niedoskonałe rysy, które chciałabyś wygładzić wierzchem dłoni. Słyszysz jego okropny śmiech. To niedoskonały dźwięk, tak, ale oddałabyś wszystko, żeby móc go słyszeć przez całe swoje życie. Dostrzegasz bliznę na czole, którą chcesz ucałować wręcz z matczyną czułością. Widzisz zmarszczki wokół ust i przypominasz sobie, ile razy uśmiechnął się do Ciebie tylko dlatego, że złapałaś go za rękę. Masz ochotę wtulić się w jego ramiona, które są najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. Chcesz poczuć zapach jego ulubionych perfum, które kojarzą Ci się z nim nawet kiedy stoisz w kolejce w monopolowym. Śmiejesz się w duchu, ponieważ wiesz, że możesz to zrobić, bo właśnie w tym momencie on obdarza Cię spojrzeniem tak głębokim, że nie potrzebujesz słów, by wiedzieć. Kocha Cię. To jedyna rzecz, której chcesz być pewna. I jesteś
|
|
 |
Najpiękniejszy kolor oczu to ten, przez który ktoś patrzy na Ciebie z miłością.
|
|
 |
Może kiedyś po latach jednak szepnę nieśmiało: wtedy tamtego lata, strasznie pana kochałam.
|
|
 |
Nie liczcie na to, że zmienię dziś pogląd nawet jak na końcu będzie samotność.
|
|
 |
Mam dość, daj mi żyć i weź nie słuchaj kiedy mówię: "polej mi".
|
|
 |
Idę z podniesioną gardą na złość i nie wiem co to pokora.
|
|
 |
W oczach gniew, w plecach nóż, krew na ręku.
|
|
 |
Gryzę się w język, żeby słów nie rzucać od tak, żebyś nie musiała mówić, że się znów zawiodłaś.
|
|
 |
Jestem zły, idę w dobrą stronę, sumienie dawno mam oblodzone, chociaż krew mam gorącą w sobie, się mi ścierają tu ziom jak love.
|
|
 |
Lubię go, Jezus Maria, potwornie go lubię, ale to nie mogło się udać.
|
|
 |
(...) ludzie odchodzą. Nawet jeśli obiecali tysiące razy, że tego nie zrobią.
|
|
|
|