 |
mieliśmy iść na studia do Warszawy. miałam zostać dziennikarką, a Ty psychiatrą, po Twoich przeżyciach marzyłeś o tym zawodzie. planowaliśmy nasze wesele na plaży i zaręczyny w Moskwie. buntowaliśmy się dorosłym, nie raz musieliśmy uciec z domu by być razem. naszym jedynym wsparciem byli przyjaciele, oni ukrywali nas przed całym światem. bywało, że nie mogliśmy spędzać ze sobą czasu. tęskniliśmy. wyjechałeś bez pożegnania. czekałam dopóki nie wróciłeś. a potem poznałeś ją. była zielona, dosyć droga, ale dawała Ci szczęście. nie pyskowała i nie płakała z byle powodu. nie była zazdrosna. wybrałeś ją. poświęciłeś nas dla niej.
|
|
 |
mówisz, że go kochasz. a wiesz, że ma mały pieprzyk na prawym obojczyku. że nie lubi swojego głosu. że boi się ciemności. że nienawidzi samotności. że od dziecka słucha rapu. że Bob Marley jest jego idolem. że gdy się całuje odchyla głowę w lewą stronę, a większość ludzi w prawą. że uwielbia inteligentne konwersacje. że woli się przytulać niż całować. że uwielbia kiedy kobieta dominuje w związku. że chce nazwać córkę Marysia. że uwielbia chodzić po lesie ze słuchawkami w uszach. że ma pewną chorobę, którą ukrywa przed całym światem. a umiałabyś mu pomóc, gdyby źle się poczuł. gdyby znowu wydawało mu się, że rozmawia z diabłem. nie? to po co zawracasz sobie nim głowę i utrudniasz mi skomplikowaną drogę do jego serca.
|
|
 |
doskonale pamiętam tamten listopadowy wieczór. wszystkie bariery odeszły w niepamięć. byliśmy tylko my, zdecydowanie daleko, nad ziemią. przytuliłam się do Ciebie, niby to dlatego, że na podwórku panował ziąb, ale tak naprawdę ten gest miał ukryte sedno. niebezpiecznie zbliżyliśmy się do siebie i nasze usta subtelnie złączyły się. spłoszona spuściłam głowę, ale chwilę później wróciliśmy do tego przyjemnego zajęcia, teraz już namiętnie, z niesamowitym wyczuciem. motylki wirowały gdzieś w okolicach wątroby. miałam płytki oddech. a serce przeżywało prawdziwe wstrząsy. zdałam sobie sprawę, że to właśnie tego szukałam i tego chciałam.
|
|
 |
To się po prostu stało i koniec , to już za nami , nie będzie powrotów , nie tym razem , absolutnie. Nie było sensu dłużej tego ciągnąć , ciągnąć czegoś co niszczyło nie tylko już nas ale i wszystkich wokół. Ciągnąć czegoś co było zepsute , wypalone , co było złe , chore. Powinniśmy zrobić to już dawno ,zakończyć to dużo , dużo wcześniej , zaoszczędzić sobie masy niepotrzebnych łez , niezrozumiałych słów , dołujących kłótni. Ale nie chcieliśmy tego robić , nie umieliśmy , nie potrafiliśmy , uparcie trwaliśmy w niezrozumiałym układzie, mając nadzieję że jakoś to będzie , że w końcu będzie dobrze , ale nie nie będzie. Już nigdy nie pojawisz się w tych drzwiach jako mój , już nigdy nie zasnę w twoich ramionach jako twoja i już nigdy ,nigdy , przenigdy nie będziemy dla siebie. I zanim, zanim ostatni raz spojrzałeś na mnie , za nim ten cały świat wziął i się pierdolnął , zanim odszedłeś zdążyło rozpaść się moje wnętrze / nacpanaaa
|
|
 |
I uśmiechał się do mnie i żartował ze mną i mówił nawet że się martwił a potem znowu bredził coś w kompletnie pijackim stylu , a ja umierałam. Umierałam tam sama wśród ludzi z uśmiechem na ustach i setkami szpilek zagnieżdżonych w umyśle. Było ich tam pełno ,były małe , ostre i wbijały się coraz głębiej , z coraz większą siłą , niszczyły mnie , wspomnienia , każde z osobna i wszystkie razem wzięte. Wspomnienia wspólnych nocy , rozmów , dotyków , uśmiechów , pocałunków , doznań wspomnienia wspólnego życia. Wspomnienia i świadomość , świadomość niezaprzeczalnej , niepodważalnej i przede wszystkim nieodrwacalnej utraty, to było straszne. / nacpanaaa
|
|
 |
Nie szukaj powodów. Powody są głęboko w nas. Powody są dwa. Jeden to Ty, drugi to ja.
|
|
 |
Potrzeba wiele poświęcenia, żeby stawiać czyjeś szczęście ponad swoim.
|
|
 |
Teraz to proste, pozory są okrutne. Dzisiaj dawnych przyjaciół wita cyniczny uśmiech.
|
|
 |
Nigdy nie miałam do czynienia z takim skurwysyństwem, jakie było w twoich oczach.
|
|
 |
A gdy ujrzę w twoich oczach łzy, podejdę i szepnę "wreszcie znasz to uczucie".
|
|
|
|