 |
I wrócę w tamto lato jak łączyła nas chemia
Przypomnę sobie jak to było, jak mi było spoko
Mieliśmy wierzyć drzewom, a się wierzyło obłokom
Się było hen wysoko, a spadało się pięknie
Szkoda tylko, że nie było stać nas na więcej
|
|
 |
pieprzony marzyciel, kurwa, znam to na pamięć
|
|
 |
chciałam mieć szczęście; chcieć nie znaczy móc
|
|
 |
zamknęłam się w sobie, nie okazywałam uczuć, w oczach chłód, chciałaś rozmawiać mówiłaś usiądź, wolałam wyjść, niż się otworzyć, pić, niż coś naprawić
|
|
 |
straciłam wiarę trochę po ostatniej stracie
|
|
 |
siedząc w parku z koleżanką i rozmawiając, w pewnym momencie przypomniał mi się twój zajebisty uśmiech i dobitne oczy którymi zawsze w chuj glęboko patrzyłeś w moje, tęsknie.
|
|
 |
Po prostu.. wypierdalaj. / slonbogiem
|
|
 |
I już jest za późno żeby cokolwiek naprawiać. Może spóźniłeś się o jeden dzień, a może o moją jedną łzę
|
|
 |
Był wyjątkowy jak żaden, a odszedł jak każdy.
|
|
 |
kurwa, wszystko chuja warte i już tylko dobra muzyka przyciąga mnie, jak magnes, ale tej jak na lekarstwo, gra gdy światła gasną
|
|
 |
chciałam zapytać Cię; co słychać, tylko.. jak tam, radzisz sobie? w końcu to dwa rożne miasta, setki kilometrów, a jest tylko kilka chwil, wiesz, skończy mi się konto i zaczniemy znowu milczeć, bałam się o to, pusto na mieście odkąd prawie jesień, już deszcz pada, zamknięte okno, ja wiem, to miasto nic nie daje, bierze wolność i też bym stąd wyjechała, ale trzyma mnie tu wciąż coś, nie brakuje Ci nic? nic nie męczy? masz nowe szanse, teraz szkoda by je spieprzyć, ja co dzień walczę i jakoś leci.. szkoda, że na różnych krańcach tęczy, pogadałabym o niczym, ale czas się kończy, wolę dowiedzieć się, jak Ty to widzisz.. kurwa, przepraszam.. nie miałam odwagi pójść na całość
|
|
 |
nie pytaj;co tam u mnie - dłuższa refleksja
|
|
|
|