 |
słońce czasem oślepia i nie trudno o wypadek tuż za horyzontem.
|
|
 |
jaki spokój. czarna kawa wypłukała wszystkie marzenia, wódka doskonale dezynfekuje kłamstwa, a większość myśli odpływa z dymem.
|
|
 |
mogliśmy pójść nawet razem a i tak doszlibyśmy do nikąd.
|
|
 |
serca krzyczą coraz ciszej, rzeczywistość brutalnie zasłania im usta.
|
|
 |
zaufanie leży na dnie szuflady, w której nie sprzątałam od lat.
|
|
 |
perfumy rozpyliły kataklizmy wspomnień.
|
|
 |
śniło mi się piekło, czuję ten klimat.
|
|
 |
teraz jestem tu bez ciebie. z podniesioną głową patrzę na setki jednakowych miast pod moimi stopami. ostrożnie stawiam krok do przodu i pozwalam się ponieść naszym czasom, w których nie istnieją żadne uczucia.
|
|
 |
z każdą chwilą coraz bardziej przeraża mnie ta historia, której mam być niby główną bohaterką.
|
|
 |
myślę, że to wszystko jest jedną wielką ironią losu i może kiedyś jeszcze ktoś nam za to grubo zapłaci.
|
|
 |
pytajniki w oczach, nie słychać żadnych krzyków, nie ma dziś łez, ani jęków z bólu. cicha bezsilność wydostała się z butelki 0,7 i zalała przestrzeń.
|
|
 |
ja, pani czarnych wierzb i księżyca smutnej twarzy.
|
|
|
|