 |
oddycham jedynie nadzieją, że gdzieś tam, poza tym podłym i niedorzecznym światem jest miejsce odpowiednie dla naszej nieziemskiej miłości i że kiedyś znajdziemy się tam na zawsze.
|
|
 |
jest tak najzwyczajniej w świecie za późno, za późno.
|
|
 |
nieważne, zupełnie nic, niczego nie da się już zmienić, naprawić, żaden czas nie rozwiąże naszych problemów, żadna ucieczka, może nawet żadna śmierć.
|
|
 |
chciałam zacząć na nowo, chociaż wiedziałam, od początku wiedziałam, że bez ciebie, choćby wszystko i tak nie będzie miało najmniejszego sensu.
|
|
 |
jesteś dla mnie jak narkotyk, najbardziej twardy i najmocniej uzależniający i kiedy jesteś choć o krok bliżej, to czuję się zniewolona, jakby ktoś skrępował mi ręce i bezczelnie machał przed nosem obiektem pożądania.
|
|
 |
w życiu każdego z nas pojawia się w końcu osoba, której tak naprawdę nigdy nie możemy mieć na własność. osoba, dla której bylibyśmy w stanie skoczyć w ogień, ktoś, przez kogo tracimy wszystko w jednej chwili, ale wiemy, że bez jego obecności, nawet cały wszechświat w garści nie ma naprawdę żadnego znaczenia. osoba, przez którą umieramy, co dnia, która zabija i niszczy nas co dnia. kogoś, za kim tęsknimy tak niesamowicie, że cały nasz świat staje się w końcu ogromną świątynią nostalgii, w której sam jesteś złożony w ofierze.
|
|
 |
nasza miłość tutaj nie miała żadnych szans. to nie było coś z tej ziemi.
|
|
 |
jesteś, po prostu ciągle jesteś.
|
|
 |
to ty zawsze będziesz tym, który mnie zabił, choćbym umarła ze starości, w całkowitym upuszczeniu dopiero w wieku dziewięćdziesięciu dziewięciu lat.
|
|
 |
więc, nie wiem, co będzie dalej, w przyszłości, za dziesięć lat, za rok, za miesiąc, jutro, za godzinę, za chwilę.
|
|
 |
boże, daj instrukcję do tego kurewsko pięknego świata.
|
|
|
|