Zapamiętałam ten obraz idealnie - opierający się o mur chłopak, który ma trochę więcej niż 190cm wzrostu. Odpala kolejnego szluga, jest zapatrzony w szare blokowiska - dzieci, które biegają śmieją się i cieszą życiem. On jest pewny. Wie, co z nich wyrośnie. Poprawia swoje szare dresy - wciąga kolejnego bucha, rzucając fajke na beton. Zakłada bluzę Wierności, kominiarkę i łapie za kose. Zakłada na głowę kaptur, zaczyna biec. Z bloków wyłaniają się kolejne postacie, ubrane podobnie do niego, ale są w akcentach przeciwnej drużyny. Po kilku sekundach obok niego stają już chłopaki z jego bandy. Każdy w ręce trzyma jakąś broń. - Tylko frajerzy biją się na broń. - krzyknął do przeciwnej drużyny rzucając w bok kosę, chłopaki ponowili jego ruch. Ich przeciwnicy także ją odrzucili. Rozejrzał się. Wyszedł na przód, kilka kroków przed swoją ferajną. Zacisnął zęby, był oczy w oczy ze swoim wrogiem. Walka się rozpoczęłą, o honor. O barwy swojej ukochanej drużyny. Wygrali - nie ponosząc strat. | d_u
|