 |
1. Spójrz w niebo i zobacz jak fazami pojawiają się gwiazdy. Noc jest zupełnie dziwna, gdy nie ma gwiazd, prawda? Ale w głębi duszy wiesz, że są tam zawsze, tylko trzeba poczekać aż wyjdą zza chmur, a w końcu pojawiają się i czujesz rozkosz. To, że nie możesz zobaczyć gwiazdy nie oznacza, że jej nie ma. Ona jest tylko ukrywana przez jakiś czas, ale możesz mieć pewność, że gdzieś świeci. Dlatego chcę żebyś wiedziała, że jeśli dzieje się coś złego, to tylko chmury, a ja Cię kocham i jestem dla Ciebie zawsze. Nie chcę być prostym wspomnieniem, to nie ma sensu, bo nasze miejsce jest tutaj. Nieważne jak długo będziemy daleko od siebie, Twoje miejsce zawsze będzie przy mnie. Poznam Cię na całym świecie w różnych twarzach, rozszyfruję Twój głos w tłumie, wystarczy że przeczytam jedno zdanie napisane przez Ciebie i będę wiedział że to Ty. Nawet jak jesteś daleko to widzę i czuję Cię nieustannie. I bez względu na odległość, bez względu na trudności, nic nie ma znaczenia.
|
|
 |
2. Liczy się tylko to, że jesteś ze mną nawet wtedy, gdy jesteś daleko. A ja czuję, że nic się nie zmieniło i że sercem jesteś tutaj, a wkrótce będziemy blisko siebie. Wtedy nigdy nie pozwolę Ci odejść i będę trzymał Cię mocno, aby powiedzieć Ci, że kocham Cię bardziej niż kogokolwiek. Będę dbał o Ciebie, pomagał Ci w potrzebie i robił wszystko, żebyś była szczęśliwa. Będę przez ten cały czas z Tobą i jak poczujesz, że ktoś właśnie o Tobie myśli, to będę to zawsze ja. Wiem, że żadna odległość tak naprawdę nie istnieje, że każda miłość jest naprawdę wielka nawet wtedy, gdy jest smutna. Tak kochanie, moje wszystkie ścieżki prowadzą tylko do Ciebie. Tak jak ocean jest najpiękniejszy z księżyca, tak jak piosenka jest wspaniała tylko wtedy, kiedy ktoś ma powód by ją śpiewać. Tak jak chmura pojawia się tylko gdy pada deszcz i jak poeta napisze coś wspaniałego tylko wtedy, gdy cierpi. Więc jak żyć bez miłości to nie ma życia, nie ma Cię beze mnie, a ja nie istnieję bez Ciebie. Kocham Cię.
|
|
 |
Codzienność stała się dla mnie fikcją. Muszę udawać, że jestem szczęśliwa, kiedy wnętrze rozdzierane jest na malutkie cząsteczki. Muszę przybierać różne maski, aby nie pokazać smutku przepełniającego moje serce. Muszę robić mocniejszy makijaż, aby się nie poddać zbyt szybko i nie zacząć płakać podczas krótkiej chwili słabości. Muszę udawać, grać życiem, omijać niebezpieczne zakręty, aby nie wpaść w kolejny dołek. Muszę, bo inaczej tego nie przetrwam. Odkąd codzienność została otoczona samotnością, to nie mam innego wyjścia. Bo tak łatwo jest pokazać uśmiech na twarzy, aniżeli dzielić się tym co jest nie tak. Starać się żyć tak, aby unikać, jak najwięcej niebezpiecznych pytań. Tak najlepiej, najbezpieczniej...
|
|
 |
Codziennie zastanawiam się, jakby wyglądało moje życie, gdybym wybrała zupełnie inną drogę, gdybym wtedy mu nie uległa, a wybrałabym kogoś innego, kogoś kto pomimo tego co zrobiłam, wciąż przy mnie jest, kto chce w jakiś sposób przy mnie być. Zastanawiam się, czy nie byłoby dziś lepiej? Kto wie. Mogłabym dzisiaj się uśmiechać, spędzać z Nim te jesienne wieczory, a nie siedzieć przed komputerem tak, jak teraz i rozmyślać nad tym wszystkim. Nie musiałabym okazywać swojej słabości, nie musiałabym walczyć z napływającymi łzami do oczu. Mogłabym być szczęśliwa tak, jak zawsze tego chciałam, ale nie mogę. Muszę nadal płacić za swoje błędy, za złe wybory, za te grzechy, które popełniłam, a których do dziś żałuję. I wiem, że to będzie się ciągnęło za mną już do śmierci, wiem, że nigdy o tym nie zapomnę i nie zaznam tego co chciałam. Muszę zapłacić za swoje błędy, za kłamstwa... Muszę zapłacić jedną z wysokich cen za to.
|
|
 |
Chciałabym zacząć żyć normalnie tak, jak należy. Bez tych wszystkich epizodów różnych, które kończą się zawsze płaczem, bólem, czy rozstaniem. Nie chcę już tego znosić. Mam dość, serdecznie dość ciągłych kłótni, wracających wspomnień, wyrzutów sumienia. W końcu, ile można to znosić wszystko? Rozumiem, nikt nie jest idealny, ale jeżeli historia się ciągle powtarza, jeżeli wracają dawne uczucia, czy po prostu los pisze podobny scenariusz, to jak długo można to wytrzymać? Nie da się ot tak rzucić tego w kąt i odejść. Tak, aby już nic nie czuć. Nie da się zniknąć na dłużej nie pozostawiając za sobą żadnego znaku. Za dużo by osób mogło cierpieć, ale.. Im dłużej to trwa, to tym większa dziura robi się w sercu. A to zaczyna odpychać powoli od życia. Coraz częściej powstaje mętlik, którego nie można przerwać jednym pstryknięciem palca. To znów wyszło poza wszelkie granice, znów się utworzył mętlik, bałagan, z którego tak ciężko jest się wydostać.
|
|
 |
W sercu nadal panuje smutek. Nie mam tego co ważne. Nie mam najważniejszej rzeczy, której nigdy nie pozwolisz mi odczuć. Nie będę tego mieć, wiem to. Lecz czy długo jeszcze będzie trwać to oszukiwanie siebie wzajemnie? Długo jeszcze będzie walka pomiędzy wybraniem jednej a drugiej rzeczy? Przecież to się ciągnie w nieskończoność. Ciągnie i nie chce nawet przestać. Niszczy mnie to, nas... Nie wytrzymuję tego stanu, tego napięcia. Muszę się zmierzać z tym codziennie, ale nie potrafię już wstawać i od razu udawać, jak bardzo jestem szczęśliwa, że wstałam prawą nogą, kiedy to wszystko boli. Kiedy wspomnienia minionego dnia, tygodni, miesięcy, wciąż we mnie trwają. Tak bardzo mi brakuje Ciebie.. Nie wiem, ile jeszcze będę to razy powtarzać, może już do końca życia, ale będę to robić dopóki nie zrozumiesz, że Twoja miłość może mnie zmienić. Musisz tylko chcieć mi ją podarować, musisz chcieć mnie ją obdarzyć, proszę...
|
|
 |
Widzę w ich oczach nienawiść. Ten ból, który ciągle jest przy Nich, bo kiedyś podjęli złą decyzję. Widzę ten żal w oczach, który zawsze był kierowany w moją stronę. Czuję się tu źle. Czuję się okropnie, bo nie potrafię przetrwać kolejnej kłótni, w której znów zostałam zmieszana z błotem. A to boli. Tak cholernie, to boli kiedy bliskie osoby nie chcą Cię znać ani widzieć. Boli również ta świadomość tego, jak jest. Krzyk, czy milczenie.. Są czymś okropnie bolesnym. Zadają cios w samo serce. Znów moja psychika tego nie wytrzymuje. Znów zatrzymuję się w miejscu i walczę sama ze sobą. Lecz tym razem jestem słabsza. Nie powstrzymuję się przed niczym. Przecież i tak wiem, że nikt tego nie zauważy. Wszyscy będą myśleć, że siedzę w swoich czterech ścianach i płaczę. A ja po raz kolejny w ciągu doby wykonam zły ruch. Znów napiszę nowa historię, którą oznaczę spływającą krwią, jako autorka nowego dzieła. Dalszego ciągu przerwanego kłamstwami życia.
|
|
 |
Cisza, która otula mnie swoim dotykiem jest tak przerażająca, sprawia, że nie mogę spokojnie myśleć, nie potrafię się niczemu przeciwstawić... Wydaje mi się momentami, że nawet nie chcę tego robić. Wmawiam sobie, że jest dobrze, że wszystko się powoli ułoży. Zakładam więc tą maskę na twarz, która sprawia, że uciekam, gdzieś w dal. Nie przyznaję się ludziom do tego co czuję, nie przyznaję się do strachu i goryczy, którą czuję w sobie.. Duszę się tym, bo to jest złe, ale nie potrafię inaczej. Nie mogę, nie chcę. Powinnam być silna, dawać dobry przykład i tak robię. Tylko czasami pojawiają się w moich oczach iskierki strachu, chwile zwątpienia, czy to co robię ma jakiś sens? Czy uda mi się przezwyciężyć, to czego najbardziej się boję? Ciągle zastanawiam się nad tym, poszukując jednocześnie odpowiedzi na to. Chociaż powoli czuję, jak moje serce wysiada, jak dusza odmawia posłuszeństwa, jak umysł nie chce iść na żadną współpracę. Pomimo tego wiem, że nie mogę odpuścić, muszę to przetrwać.
|
|
 |
I tak ciężko ułożyć jest te kilka zdań, którymi mogłabym wyrazić ból, który czuję w sercu, tak trudno wydusić z siebie tą panikę, która prześladuje mnie każdego poranka, czy też wieczora... Tak, boję się i to bardzo, ale zbyt wiele razy to powtarzam. Mam pełną tego świadomość, ale w tej chwili nie przychodzi mi nic innego do głowy. Coraz częściej to właśnie mnie obezwładnia, paraliżuje mój umysł, moją duszę. Jakby to co jest ciężkie do pokonania dawało się w kość, tak drastycznie, że znów muszę uważać. Bo przecież cały czas to robię, cały czas stoję na pograniczu jakiejś drogi i zastanawiam się, którą wybrać ścieżkę... Stoję w miejscu i nie ruszam się, bo mój wzrok nie ma upatrzonego jednego, wyraźnego punktu. Obraz się rozmywa, serce kołacze, odczuwam smutek, zagryzam wargi, dłonie zaciskam w pięści i staram się nie poddawać. Jednak, na jak długo mam udawać, że posiadam jeszcze w sobie siłę?Ile razy muszę jeszcze założyć przed ludźmi maskę, aby pokazać im, że nie ma przegranych spraw?
|
|
 |
Powoli to wszystko się zaczyna. Parę tygodni temu była pierwsza dawka, która miała pomóc, a co było? Osłabienie organizmu, większe wyniszczenie niż na początku. Kilkudniowe zbieranie nowych sił, aby coś zrobić, aby coś powiedzieć, poruszyć się, aby zrobić jakiś krok do przodu. Minęło kilkanaście dni, jak historia musiała zostać powtórzona... Lecz tym razem nie było tak łatwo. Nie było tak, jak za pierwszym razem. Mijają dni, upływają kolejne godziny, a jest coraz gorzej. Organizm walczy, ale brakuje Mu sił.To widać i czuć. I powstaje ta cholerna niepewność, strach... Pojawiają się różne pytania, czy to coś pomoże, czy jest jeszcze szansa? Przecież nie tak miało to wszystko być. Nie tak wyobrażałam sobie szczęśliwe życie u boku osoby, którą kocham. No do cholery... Sprawiedliwość nie istnieje, nigdy nie istniała, ale ile można znosić tego bólu, ile razy można walczyć i bać się o kogoś, kto odgrywa ważną rolę w życiu? Limit został już dawno wyczerpany, a historia się powtarza...
|
|
 |
Nie chcę o tym myśleć, nie mogę, nie powinnam, ale w moim sercu czuję coraz większą gorycz i żal, nie do siebie, ale do ludzi. Bo dlaczego jest tyle niesprawiedliwości na tym świecie? Dlaczego osoby, które powinny naprawdę zaznać smak nieszczęścia, cieszą się tym co ich otacza? Dlaczego jest tyle żalu, bólu i niesprawiedliwości? Osoba, która wcale nie zasługuje na cierpienie musi się z tym mierzyć, musi czuć to, jak przez cały organizm przeszywa Go coś czego nie można opisać zwykłymi słowami, a zaś inny człowiek taki, który niszczy innych ludzi, który pozbawia ich bez skrupułów życia, zabiera im coś czym żyją, odbiera szczęście i radość, ma prawo chodzić wolno po tej ziemi, bez żadnej kary, bez sprawiedliwości, cieszy się życiem i zdrowiem? A osoba, która nie zawiniła niczemu, ani tym bardziej nikomu musi żyć nadzieją, że to co złe minie, musi walczyć i uczyć się żyć z chorobą? Dlaczego, no do cholery..Może ktoś mi wyjaśni fakt, dlaczego los nie jest sprawiedliwy, dlaczego zło wygrywa?
|
|
 |
`myślimy ciepło, ale każdy z nas dopuszcza się czynów, które zasługują na potępienie.`
|
|
|
|