|
Dlaczego tak ciężko jest o Nim zapomnieć? Dlaczego wspomnienia, które do mnie wracają, wciąż są tak świeże? Dlaczego to uderza z taką siłą, że nie mam chęci się przed tym bronić, bo wiem, że nie dam rady? Przecież nie był nikim ważnym w moim życiu. Był krótkim epizodem, kimś kto miał pomóc mi oderwać się od dawnego życia, wyjść z dawnych nałogów, miał być kimś kto odzwyczaił mnie od dawnej tęsknoty. A jednak stał się dla mnie codziennym uzależnieniem. Byłam wściekła na siebie, kiedy nie mogłam z Nim rozmawiać, a teraz? Mam żal do samej siebie, że pozwoliłam mu wejść do mojego życia. Mam żal do siebie, że wpuściłam Go po części do głupiego serca, które przed Nim otworzyłam. Jestem zła na siebie, że pozwoliłam mu na to, aby tak zdominował moje życie. Nie miał do tego prawa, nie miał prawa mnie niszczyć. Nie tak bardzo, nie tak okrutnie i nie w ten sposób. On mnie udusił swoją obecnością, zabił cząstkę nadziei, wiary w istnienie wartościowych ludzi, którzy potrafią kochać.
|
|
|
Nie rozumiem siebie samej. Nie rozumiem swojego życia, toku myślenia. Nie rozumiem, jak często mogę wracać do przeszłości i nie ukazywać tego najbliższej mi osobie. Ciągle wieczorami zmierzam się z tym co było kiedyś, stykam się myślami z przeszłością, ale nie mówię o tym często. Nie dlatego, że nie chcę. Ja tego nie potrafię, wciąż robić. Bo czuję się wewnętrznie zagubiona w tym temacie. Tyle mam jeszcze nieposkładanych myśli i wspomnień, od których jestem uzależniona, od których nie potrafię odejść bądź uciec. To co do mnie ciągle wraca, rani. Rani, ale nie zawsze jest to mocny ból. Czasami po prostu to taki wewnętrzny ból, który zamieniam na chwilę słabości, na łzy. Niekiedy zaś jest to coś silnego, coś przed czym mogę się bronić całym ciałem, a i tak to we mnie uderzy. Bo dawne życie jest nadal we mnie. Wraca do mnie niczym bumerang. I tak będzie, dopóki nie poczuję, że mogę i chcę być szczęśliwa. Nie ułożę sobie życia dopóki nie wygram z tym co było, nie dam rady inaczej żyć.
|
|
|
To jest silniejsze. Ta nieodparta chęć pisania z Nim. Jest silniejsza ode mnie, od mojego wnętrza i od mojego serca. Wiem, że nie mam prawa robić sobie żadnych nadziei, że jeszcze będzie, jak kiedyś, że będziemy umieli ze sobą rozmawiać, ale może coś nam się uda naprawić? Może odbudujemy chociaż część naszego dawnego życia? Kiedyś rozmowy z Nim bardzo mi pomagały. Dziś są taką odskocznią od świata, spojrzeniem na życie z innej perspektywy. Z perspektywy dojrzalszej emocjonalnie osoby, która jest wzbogacona o masę doświadczeń. Dziś mogę mówić zupełnie inaczej niż kiedyś, ale wiem, że przy Nim właśnie mogę być tą dziewczyną, która potrafi okazać ból, smutek. Jest tym kimś przy kim mogę się złamać, kiedy coś mnie z przeszłości uderza w serce bądź duszę. Bo znał mnie wtedy, zna mnie dziś.. Może nie ma tak wielkiego wpływu na to co robię, co myślę i co czuję, ale wie co zrobić, co powiedzieć, aby dawne życie odeszło. Rozmowy z Nim pomagają mi poukładać, to co jest wciąż w rozsypce.
|
|
|
Powinnam odejść od Niego. Nie powinnam w ogóle pojawiać się w Jego życiu i tworzyć mętliku. Ale nie umiem odejść, nie teraz, kiedy jesteśmy bliżej, a przynajmniej mam takie odczucie. Rozmawiamy coraz więcej i z dnia na dzień bardziej szczerze. Znów się otwieramy przed sobą, a może to tylko chwilowy wytwór mojej wyobraźni? Jednak kiedy widzę nasze poprzednie rozmowy, to naprawdę jest duża w nich różnica. Ta szczerość jest silniejsza. Momentami mam wrażenie, że jest tak, jak było kiedyś, ale jeszcze nie do końca. Chociaż chwilowo wszystko zmierza w dobrym kierunku. Czy na długo? A może to kolejna chwila, gdy wszystko będzie trwać parę dni, a później ponownie nastąpi wewnętrzny rozpad i znów wszystko legnie w gruzach, jak zawsze? Przecież nie może być idealnie, nigdy nie będzie. Ale teraz, kiedy jest tak inaczej.. Mam większą nadzieję na to, że jeszcze uda nam się coś odzyskać, że może uda nam się odzyskać naszą przyjaźń.
|
|
|
Zniknie, jak wszyscy inni. Zniknie i odejdzie. Jak każdy, kto był wcześniej. Bo ja nie zasługuję na nic więcej. Nie zasługuję na obecność uczuć, czy miłości w moim życiu. Ja już dawno przestałam mieć prawo do tego, aby ktoś mnie kochał. Już dawno to zrozumiałam, ale jeszcze, gdzieś wewnątrz pragnęłam, aby było inaczej. Lecz nie mogę się dłużej oszukiwać, bo nikt mi nie da żadnej gwarancji do tego, że kiedyś coś się ułoży, że będę potrafiła powiedzieć, że jestem uśmiechnięta, bo mam szczęście przy swoim boku. To nie jest możliwe, nie w moim przypadku. Zawsze kiedy coś więcej miałam, to szybko to traciłam. Każdy związek niszczyłam, bo nie umiałam zatrzymać przy sobie faceta. Teraz nie mam prawa nikogo kochać. Nie powinnam, nie mogę. Ale uczucia są czasami silniejsze. Niekiedy uderzają w nieodpowiednim momencie i niszczą, to co było cenne i ważne. Ale wszystko traci swoją wartość, także i moje serce traci swój termin ważności w uczuciach.
|
|
|
Słowa bolą, często bardziej niż ludzkie czyny. Bolą i tak mocno uderzają w dusze oraz serce. Łamią wszystko to co się buduje niekiedy latami. Niszczą wiarę, odrzucają nadzieję, chociaż chce się w coś wierzyć. Niszczą taką codzienność. Są rutyną, ale w pewnych momentach za bardzo rzucane są w serce. Ocierają się o duszę i niszczą to co ma sens. Niszczą normalne życie. Traci się przez nie grunt, który zdobywało się pod nogami. Ale cóż, czasami trzeba z tym walczyć. Nawet jeżeli słowa mają zniszczyć wnętrze, to trzeba z nimi walczyć. Bo one nie mają prawa niczego zepsuć, nie mają prawa do zniszczenia jakiejkolwiek podstawy. Słowa tak cholernie bolesne są niczym trucizna. Duszą, wyciskają wszystkie uczucia, a później odbierają siłę. Są jadem, na który nie ma odtrutki.
|
|
|
Powtarzam sobie codziennie, nie możesz się dziewczyno poddać, ale z dnia na dzień coraz bardziej wątpię w siłę tych słów. Nie mam sił do tego, aby walczyć z przeszłością, aby walczyć z życiem i tą innością. Ciągły brak akceptacji siebie, kolejny ciąg niepowodzeń i ta nudność życia. Ciąg rutyny, która zaczyna tak niespotykanie mocno we mnie uderzać. Z coraz to mocniejszym hukiem uderza się o moje serce. Bronię się przed tym. Bronię się, jak mogę, ale nie wytrzymam zbyt długo. Nie jestem w stanie uciec daleko od życia. Nigdy nie byłam w stanie, a teraz? To tylko powstaje coraz częściej taka rutyna, która przebija się przez moją duszę. I chociaż bardzo bym chciała coś w tym zmienić, to mam odczucie, że nie dam rady. Jeszcze nie teraz. Jakbym przeczuwała, że moje życia na nowo zostanie wystawione na próbę, której będę musiała podołać. Jeżeli tego nie zrobię upadnę, ale tym razem silniej niż kiedykolwiek.
|
|
|
3) Człowieka, który będzie kochał Cię za każdą zaletę a jeszcze bardziej za każdą wadę. Kogoś kto pobudzi Twoje zmysły i emocje jednym gestem i szeptem. Kogoś kto nie będzie bał się spontaniczności a w jego ramionach odnajdziesz swoje własne niebo pełne najpiękniejszych wspomnieć. Jego głos będzie tym co będzie odbijało się ciągłym echem w Twoich myślach. Miłości, która będzie trwała nieustannie nie znając definicji "końca". Czego jeszcze mogę życzyć? Oczywiście spełnienia wszelkich marzeń. Tych najskrytszych, schowanych na dnie serducha jak i tych wypowiadanych głośno wśród ludzi. Wszystkiego co najlepsze, Wesołych Świat. W. :*
|
|
|
2) Spokoju - Od ludzi, którzy próbują nieudolnie wyniszczać Cię każdego dnia, swoim fałszem, nieszczerością i brakiem lojalności. Przyjaźni - Tej prawdziwej, szczerej, z dobrymi intencjami, która nigdy nie pozwoli Ci na upadek, a znając każdy skrawek Twojej przeszłości wciąż będzie patrzyła na Ciebie z tą samą siostrzaną miłością jak przed ujawnieniem rąbka tajemnicy. Pracy - Dobrze płatnej, ale dostosowanej do swojej pasji. W życiu człowiek powinien robić to co lubi, nie to co powinien. To nie ma być konieczność, to ma być obowiązek przeplatany z radością podejmowania się wyzwań w danej dziedzinie. Miłości.. - Nieprzemijającej, trwałej, szczerej i niesamowitej, czystej. Życzę Ci tego wymarzonego mężczyzny, który w banalny choć uroczy sposób będzie każdego dnia okazywał Ci swoje uczucia, nie pozwoli nigdy zwątpić w waszą relację. Mężczyzny, który okaże się być Twoim bohaterem, wybawcą od szarej prozy codzienności i monotonni.
|
|
|
1) Dawno tego nie robiłam. Sporo czasu nie było mnie na Twoim koncie, a nawet nie planowałam znów się tutaj znaleźć. Kolejny spontaniczny pomysł, który wydawał się mniej błahy niż sms, aczkolwiek to również Cie nie ominie. Święta. Chciałam Ci złożyć najserdeczniejsze życzenia. Zacznę tradycyjnie: Zdrowia, bo najważniejsze. Pieniędzy, bo otwierają kilka dobrych możliwości, w dzisiejszych czasach ciężko bez nich. Szczęścia, wiecznego, trwałego, w końcu zasługujesz na to, człowiek, który wiele cierpi, otrzyma najwięcej dobrego, ale potrzebna jest cierpliwość. Właśnie, cierpliwości również Ci życzę, bez niej ciężko przeciwstawić się kolejnym dniom, ludzie ciągle wystawiają to na próbę a my zbyt często pozwalamy przekroczyć granicę. Stabilizacji - Byś miała osobę, która będzie zawsze blisko, bez względu na wszelkie trudności i przy okazji pamiętaj, że jestem jeszcze ja, choć może nie do końca ta odległość współgra, niech Ci się wiedzie, tak jak powinno.
|
|
|
A co jeśli mam już tego dość? Co jeśli mam dość udawania, że jestem szczęśliwa, kiedy wciąż w moim sercu panuje smutek i niepewność minionych tygodni? Znów dałam się wpakować w związek bez większej przyszłości. Znów któryś z kolei chłopak mnie oszukał. I nie, nie dlatego, że mu na to w pełni pozwoliłam, ale dlatego, że go dopuściłam do siebie. Bo popełniłam duży błąd mówiąc mu o sobie, o swoim życiu, o uczuciach. Popełniłam radykalny błąd, którego nie jestem w stanie sobie wybaczyć. Nie wiem czy długo zniosę jeszcze świadomość tego, że ludziom nie powinno się ufać, a szczególnie facetom, których nawet zna się rok. Nie wiem czy jeszcze kiedyś będę w stanie otworzyć przed, którymś z nich serce. Bo wypaliłam się. Moje wnętrze się wypaliło. Nie mam już w sobie krzty miłości. Nie mam już żadnych uczuć. Nie mam już nic prócz rozpaczy i smutku, który ciągle wylewam z duszy, aby ją oczyścić i poczuć choć odrobinę swobody.
|
|
|
Tak dziwnie smakuje ta nienawiść względem Niego. Chociaż nie ma go już od ponad trzech lat w moim życiu, to wciąż czuję, że gdyby wrócił, gdyby się do mnie odezwał cały mój dotychczasowy świat ległby w gruzach. Był dla mnie kimś kogo nie można było nigdy zastąpić i chyba nigdy nie będzie można. Był takim moim oczkiem w głowie, cząstką szczęścia, miłości. Był dla mnie przyjacielem, bratem. Zawsze zabierał mnie w nietypowe miejsca i mówił, że tylko mi je pokazuje. Mówił i mu wierzyłam, bo nie chciałam sprawdzać, na ile prawdziwe są słowa płynące z Jego ust. I choć dzisiaj patrzę na dawne życie z dystansem, to nadal czuję w sercu pustkę, której nikt nie jest w stanie wypełnić. Nadal po moim wnętrzu rozlewa się smutek oraz ból rozpaczy, której nie jestem w stanie odsunąć od siebie. Może to zbyt silne uczucie było, a może tylko przywiązanie?
|
|
|
|