 |
'Nadmiar smutku się śmieje. Nadmiar radości płacze. '
|
|
 |
'Kiedy ciało jest smutne, serce powoli umiera. '
|
|
 |
'I tak mi nie pomozecie. Jestem w krainie smutku i tam pozostane...'
|
|
 |
mimo to co było piękne- więdnie, brak uczucia i porozumienia brak, jakoś tak obojętnie.
|
|
 |
nie mam pojęcia co będzie dalej i kto zostanie, gdy wszystkich wokół zabraknie.
|
|
 |
Planuję zrzucić kilka kilogramów, wiecie, wiosna i te sprawy… Stosuję więc dietę ułożoną przez moich znajomych – jak to miło z ich strony! Rano zjadam chudy omlet z miłości i wypijam szklankę jadu. Po około dwóch godzinach przegryzam swoją dumę, a około 12:00 – stek kłamstw. Po południu piję mrożone słowa z półprocentową obłudą, do tego jem zawistne ciasto z polewą z rozczarowania. Wieczorem jem skromnie – napar z nienawiści z odrobiną łez i krwi, opcjonalnie posolony, zawsze wlewany w rany.
|
|
 |
Wspominam, ale proszę Cię, zastanów się czy to wszystko moja wina?
|
|
 |
: Moje oczy cierpią, gdy na was patrzę. Jesteście tacy, tacy… bezosobowi. Bez twarzy. Nie myślicie. Pewnie nawet nie czujecie. Bezsensowne żarciki, wygłupy, uśmieszki i podskoki. Kolorowe gwiazdeczki i puchate chmurki. Słuchając was czuję, jak wraca mi się jedzenie, moja krew zamienia się w bitą śmietanę. Mam wrażenie, że ktoś wlewa mi przez ucho kwas do mózgu, który zmienia się w niedającą się opisać ciecz, i powoli sama zamieniam się w różowego jednorożca. Uwaga, mówię! Ekhm : pogardzam wami wszystkimi i mam do was - hołoty umysłowej- taki wstręt, że pluję wam w twarz przepiękną, brokatową tęczą!
|
|
 |
ej, chciałbym teraz wygrzebać tamte szanse, o których wtedy niepotrzebnie myślałem z dystansem
|
|
 |
znowu te chore rozkminy, kto powie pierwszy to co oboje wiemy
|
|
|
|