|
znów ściemnia się i świta i przygnębia mnie jak szpital, czasem mam po prostu tego kurwa dosyć
|
|
|
to jest problem, który rano nie znika, to dobrze wiesz, życzę sobie i tobie nowego życia i zdrowia i czego tam chcesz
|
|
|
kiepski żart, co? nie naprawi tego fart, o
|
|
|
w tym wszystkim ja i ty, przyznasz, że to duże różnice, wtedy alkohol był w mojej krwi często i mocny jak śliwowica
|
|
|
siedzimy w jakiejś Trattorii, ty kawę przez zęby sączysz i zdaję sobie sprawę, że już od bardzo dawna nic nas nie łączy
|
|
|
moje imię na jej ustach, szepczesz czy krzyczysz, kolejka dla wszystkich, wódka, czy whisky, dzisiaj używki, jutro odwyki
|
|
|
pomalowałaś usta, pocałowałem usta, wolałbym cię nie spotkać
|
|
|
kłamstwa są jak blizny na duszy. zniszczą Cię.
|
|
|
cieszę się, że jesteś. gdzieś, w tym samym co ja listopadzie. chociaż tyle mam z niego.
|
|
|
Wychodzę żeby zachlać, odrzucam połączenia. Płaczesz, gdy jestem obok i kiedy mnie już nie ma, wycieram Twoje łzy i wkurwiam się jak nie wiem, że znowu ranię osobę dużo słabszą od siebie
|
|
|
pożycz serce, moje wciąż bije, ale to kamień
|
|
|
|