 |
i tak łatwo jest mi dzisiaj zrezygnować ze mnie.
|
|
 |
chciałbym uciec stąd i zapomnieć o wszystkim, zapytaj mnie zanim spadnę na dno, zapytaj zamiast ciągle myśleć jak wszyscy, bo dziś czuję, że to nie to.
|
|
 |
chcesz umówić się ze mną? ten żart nie przeszedł, lista takich jak ty jest dłuższa niż mój pesel.
|
|
 |
zawsze będę mieć do Ciebie sentyment .
|
|
 |
koncertowo, afromental! :3, i żeby tylko wyjść z tego cało.
|
|
 |
nie lubię, kiedy ktoś wyjada mi jogobellę z lodówki, nie lubię zagiętych rogów przy książkach, kurzu i totalnej pustki w głowie. a jak czegoś nie lubię - to nie akceptuję tego, nie potrafię znieść i się na to konkretnie wkurzam. pamiętasz? 'nie lubię Cię', nie dotarło. jaśniej, tak po ludzku? weź wypierdalaj, bo mi na wzrok szkodliwie działasz.
|
|
 |
zakupy, potem krótkie świętowanie urodzin taty, nakurwianie jacksona w głośnikach, kiedy rozpakował już prezent, czytanie książki przy czym rozkmina czy nie iść na zawody strażackie i nie pofazować z kumplami, plus roznosi mnie na myśl o wieczornym koncercie. i uwielbiam takie weekendy, i żyć nie umierać, w sumie.
|
|
 |
napinka przez net, nic ci nie da, twoje życie towarzyskie to ekstremalna bieda!
|
|
 |
bo fruwać jest generalnie nieroztropnie, więc nie pijcie przy otwartym oknie"
|
|
 |
Ponad morskie fale, ponad chmury, ponad wszystko co nas otacza.
|
|
 |
dzień po rozstaniu, kiedy z podpuchniętą od płaczu twarzą nie zastałam żywej duszy w domu - była tylko ta zaklejona koperta, a obok niej krótka informacja od mamy, że znalazła ją przed drzwiami, gdy wychodziła. Jego kaligrafia, moje imię na wierzchu, i treść - 'z narkomanem to jest tak, że się boi. i bierze, żeby się nie bać. jak ja. jak inni. ja się bałem. bałem się, że Cię stracę, że przestaniesz mnie kochać. grzałem, bo było pięknie. i Ty byłaś. teraz Cię nie ma, a ja nie umiem przestać. pozbierać się? bez serca?' i był mój cholerny krzyk rozdzierający gardło, łzy oblewające policzki i wiadomość od wspólnego kumpla, że się zabił. każdego poranka tam staję, przyglądając się płycie nagrobnej, Jego uśmiechniętej twarzy i napisowi: tak było prościej.
|
|
 |
gość uśmiechnął się lekko, po czym przejechał opuszkami palców po moim odsłoniętym ramieniu. napotkał mój wzrok, który dodał Mu pewności siebie i już zbliżał swoje wargi do mojej nagiej skóry. - chciałbym dotykać Cię do usranej śmierci. - mruknął, po czym raptownie znalazł się metr z dala ode mnie. - miło. ale dotykać do usranej śmierci Jej nie będziesz. kurwa, zabronione, jasne? - wybuchnął Jego prowizoryczny napastnik łapiąc mnie za łokieć, podnosząc z trybun i nadal w stroju po treningu, ciągnąc za sobą. - kocie, uwielbiam Cię, i Twoją styraną banie też. - rzuciłam śmiejąc się, gdy już oddaliliśmy się od mojego ówczesnego towarzysza. odwrócił się ku mnie mimowolnie zaczynając całować. - bo Cię kocham? - szepnął w przerwie na oddech. - uhm... - rzuciłam zapominając na dobre o swoich racjach, a skupiając się już tylko na Jego dłoniach wędrujących po moich plecach zostawiając przyjemnie palący labirynt.
|
|
|
|