 |
Czasem, żeby zdarzyło się coś wspaniałego, potrzebujemy jedynie 20 sekund szalonej odwagi.
— lub mniej..
|
|
 |
Na koniec dnia pozwól sobie odpocząć. Usiądź i pozwól by Twoja dusza delektowała się ciszą, w której objawia się Boża obecność.
|
|
 |
Uwielbiam zapach nikotyny zmieszany z chanel, nie lubię zimnej kawy, zatyka mnie gdy patrzę na wschód albo zachód słońca, płaczę przy ckliwych filmach, zamyślam się jadąc samochodem gdy patrzę na mijane miejsca, nieznosze jak ktoś mi powtarza co mam robić, lubię gdy czytam cytaty które dają do myślenia, czytam je kilka razy zawsze. Łagodzi mnie odgłos deszczu. Gdy słucham piosenek rozgrywają mi serce. Nie wyobrażam sobie życia w samotności i jej najbardziej się boję.
|
|
 |
Często zastanawiam się jak smakowałby twoje usta gdybym odważyła się na pocałunek. Często mam wrażenie, że miałyby one smak kawy z nutą dymu papierosowego. Jak cudownie byłoby nam razem pieścić zakamarki swoich ciał. Jak cudownie jest marzyć o niedostępnym. Jednak to mi pomaga zagasić trochę moją nieudaną miłość. | Hb
|
|
 |
Wiele osób uważa, że mam zlodowaciałe serce. Zimne. Płytkie. Zamknięte przed uczuciami. Gdzie panuje -500 stopni Celcjusza. Nie powiesz mi nic nowego czego o sobie nie wiem. Więc pozwól, że uświadomię Ci, że nie zawsze takie było. Że był człowiek który rozpalił moją lodową bryłę w klatce piersiowej tak mocno, że było gorące bardziej niż słońce. Na jego widok otaczały je języki ognia i wypływała z nich gęsta lawa zwaną potocznie miłością. Ale przyszedł dzień kiedy to wszystko zgasło bo zabawa była ważniejsza zawsze niż to jak zamarzam wewnętrznie i przestaję bić. Nawet dla niego |hb.
|
|
 |
Zniknięcie okazało się najskuteczniejszą bronią na Ciebie. Lepszą niż przypuszczałam kiedykolwiek. Ale nie miej wyrzutów bo kto jak nie ty nauczył mnie grać w obojętność i zadawanie cierpienia? Nie dziw się kiedy wzruszam obojętnie ramionami. Nie staraj się być kiedy już tego nie potrzebuję bo sam mnie tym karmiłeś. Niw rozumiem dlaczego dziwi. Przecież sam wybrałeś wolność bo nie pozwalałam byś mnie kłamał i kurwił po kątach. Odejdź i przyznaj rację zdaniu" uczeń przerósł mistrza" draniu. | hb
|
|
 |
Przeraża mnie skarbie, że nigdy już więcej mnie nie przytulisz, nie ukoisz mojego bólu choć to ty najczęściej go powodowałeś, boję się, że rozpłaczę się gdzieś w tłumie bo poczuję twój zapach. Tęsknię za niebieskimi oczami nad ranem które przypominały niebo. Tęsknię za twoim uśmiechem i nawet twoimi bezsensownymi głupotami. Niestety zbyt gwałtownie swoimi kłamstwami kazałeś mi z siebie wyrosnąć. | Hb
|
|
 |
Sprzedałyby duszę diabłu za możliwość spotkania się z nim. Jak hieny walczyłyby o jego uwagę, o to, żeby obdarzył je uśmiechem, przeszedł się z nimi przez miasto i dał buziaka na środku ulicy. Poznanie jego rodziny byłoby nieśmiałym marzeniem, podobnie jak odwiedzenie go, leżenie w jego łóżku i wspólna beztroska. Dałyby mu wszystko - swoje ciało, z sercem na czele, swoje myśli, swoją przyszłość. Opakowałyby starannie i wręczyłyby mu z zalotnym uśmiechem. A ja? Dostałam go bez starania. Usilnie wpraszał się do mojego życia, aż udostępniłam mu wąskie przejście, które szybko wykorzystał. Rozumiesz? Miałam przy sobie faceta, na widok którego większość dziewczyn tępo duka: "ideał". Kochałam się z nim, śmiałam się, oglądałam filmy, a za każdym razem w myślach miałam kogoś innego. Paradoks życia.
|
|
 |
Nie rozmawialiśmy od połowy lipca. Przyjechał w dzień moich urodzin na kilka minut - tylko po to, żeby dać mi bukiet ciemnoczerwonych róż. Wydukał najzwyklejsze "wszystkiego najlepszego", jakby same te słowa mogły załatwić sprawę. Jakby miały moc, by skleić rany na sercu. Po tamtym dniu zamilkł. Zatracił się we własnym świecie - nowej rzeczywistości, gdzie nie zarezerwował dla mnie miejsca. Dziś nie czuję bólu. Nie czuję nawet żalu. Jedyne co mi towarzyszy to cicha, pusta obojętność. Na sercu mam blizny. Przeważnie są nienaruszone, dobrze zasklepione. Tylko czasem, w szczególnych momentach, chciałabym po prostu znaleźć się w jego szerokich ramionach i móc powiedzieć najprostsze "dziękuję, że jesteś, tato".
|
|
 |
Okolice mostka. Tu najbardziej uwierają słowa, w których zapewniał, że nie pozwoli mi uciec, odpuścić, zrezygnować z siebie. Miał pokonać mój ciężki charakter i walczyć o pozycję przy moim boku. Był przekonany o tym, że nawet jeśli przyjdzie mu stoczyć ze mną potężną i ciężką walkę, to uda mu się pozostać obok. Teraz szukam go po omacku. Desperacko wyciągam dłonie, a przecinając chłodne powietrze naokoło, odczuwam coraz bardziej rozdzierający ból. Zagryzam wargę, hamując napierające na powieki łzy. Nie wymagam wiele. Nigdy tego nie robiłam, nigdy nie oczekiwaliśmy od siebie niczego wygórowanego. Wystarczyła zwykła świadomość, że jest - kiedy marznę, chcę podzielić się kolejnym sukcesem lub rozpadam się na drobne elementy.
|
|
 |
Palący ból w klatce piersiowej przez kumulujące się rozczarowania.
|
|
|
|