 |
nic nie irytuje mnie bardziej niż moment, kiedy siedzę na znienawidzonej matmie i nie mogę rozwiązać zadania bo w myślach mam tylko Twoje wczorajsze słowa na pożegnanie. obliczam działanie, a zamiast wyniku zapisuję Twoje imię. przez tak prymitywne zajmowanie moich myśli skazujesz mnie na brak wykształcenia, skarbie.
|
|
 |
Twój zapach jest dla mnie jak narkotyk. zacznę sobie wkrótce dawkować fiolki Twoich perfum. tak w ramach zaspokajania mojego narkotycznego głodu, kiedy nie ma Cię obok
|
|
 |
nie znoszę, kiedy jestem już wedle przekonana, że uda mi się z nim pożegnać raz, a dobrze, a on jakby czytając w moim myślach nachyla się nade mną, mówiąc jak kocha. uwielbia tą delikatną formę sadyzmu. kocha, kiedy przez niego kłócę się sama ze sobą. kiedy mówi mi, że odchodzi, i nie odsunie się nawet na metr, a ja wskakuję na niego oplatając nogami. 'zostań' szepczę, rozchylając usta. chociaż w myślach mam tylko bezwdzięczne 'odejdź'.
|
|
 |
My to coś więcej niż suma wymieszanych oddechów, tysiące spojrzeń w oczy, czy milion uderzeń serca.
|
|
 |
Czasami coś w nas umiera i nie chce zmartwychwstać.
|
|
 |
proste, nie czujesz tego co ja czuję.
|
|
 |
moje płuca to syf, a serce możesz już przebić ;)
|
|
 |
|
czasami zastanawiam się co napisać w pamiętniku. zaczynam od 'drogi pamiętniku", lecz zaraz to kreślę, uświadamiając sobie, że to przereklamowane. zaczynam od nowa- tym razem bez przywitania. piszę datę i zastanawiam się co napisać o dniu. jedyne co przychodzi mi do głowy, to " tęsknie za nim.", lecz tego nie piszę. nie mogę. przecież obiecałam- wmawiam sobie w myślach zaczynając pisać co jadłam na śniadanie.
|
|
 |
|
czuje sie jak koń, który ciągnie wielką przyczepe, na której jest smutek, wiara, nadzieja, książki, przyjaciele, rodzina, szkoła, ty, i miłość do ciebie- a ja muszę tą przyczepę wyciągnąć na wielką górę, gdzie stocze ostateczną walke z bogiem.
|
|
 |
nienawidzę naszych sprzeczek. odnoszę, wtedy wrażenie, że z dłoni wypadło mi coś niesamowicie cennego. mam świadomość, że upadające na podmokłą przez tanie wino podłogę uczucie zostanie zrysowane na stałe, bezpowrotnie. zdruzgotana owym zdarzeniem staram się znikomo zebrać je z podłogi, swoimi drżącymi dłońmi. ocieram je o swoją zwiewną sukienkę z nadzieją, że uda mi się zetrzeć ślad, niewypowiedzianych myśli i błędnie wypowiedzianych słów. ale rysa jest nie do pokonania. starasz się zetrzeć wyrzuty sumienia, cofnąć czas odbijając na nim tylko ślady swoich wybrudzonych od roztartej szminki palców, pogarszając sytuację.
|
|
|
|