 |
Zobacz, co się z Nami stało. Tak bardzo upodobniliśmy się do ludzi, którymi nie chcieliśmy się stać. Bynajmniej ja nie chciałem, bo teraz już nie wiem, które Twoje słowa były prawdą, a które fikcją. Mijamy się gdzieś na ulicy. Nie stać mnie nawet na szybkie spojrzenie w Twoją stronę, gdy rzucasz obojętne "Cześć Kuba. Jak się trzymasz?" Nie odpowiadam Ci. Zakładam kaptur i idę dalej. Mieszam się z tłumem. Zanikam. Przyśpieszam krok. Zaczynam biec. Nie zważam na nic i nikogo. Czuję ramiona osób, które niechcący potrącam. Słyszę głosy rozwścieczonych ludzi, którym coś wytrąciłem z rąk. Skręcam w ciemną alejkę. Kucam i opieram się o ścianę. Odpalam szluga. Zaciągam się. Patrzę w kałużę i ze wzrokiem zabójcy mówię:"Spieprzyłeś Kuba. Brawo. Możesz być z siebie dumny." [pokochaj_drania]
|
|
 |
Przechodzę przez bramy cmentarza. Powolnym krokiem zbliżam się do chłodnego marmuru, gdzie ukryto najwspanialsze dziecię świata. Szepty milkną, nawet zmarli mnie nie lubią. Trzymam w dłoni biały znicz. Pamiętam, co roku 1 listopada ciągnęłaś mnie za bluzę bym kupował tylko białe dla Naszych dziadków. Nie zdążyłaś Ich poznać, a darzyłaś większą miłością niż Ich własne dzieci, Nasi rodzice. Od zawsze się wstydziłem, że nie doceniają, kogo mają. Twojego istnienia też nie doceniali. To bolało mnie najbardziej. Niczym im nie zawiniłaś. Próbowałaś ich pokochać, mimo każdej awantury i pękniętej butelki, gdy ojciec w Nas rzucał. Najgorszy widok w tym momencie to Twoje łzy i strach ukryty w tych małych oczkach. Podchodzę bliżej, zapalam znicz z nadzieją, że rozgrzeje Twój grób. I wtedy ich dostrzegam. Na ich widok czuję jak moje gałki oczne płoną nienawiścią. Czuję, że mógłbym ich zabić. Wtedy spoglądam na Twoje zdjęcie i cicho przepraszam, że nie uchroniłem Cię od śmierci. [pokochaj_drania]
|
|
 |
Błagam Cię chciej siedzieć obok i czekać, gdy
mam chwilę zwątpienia. Błagam Cię chciej być
światłem w mroku pękniętego serca. Błagam
Cię chciej być koło mnie choćbyśmy siedzieli
nad przepaścią i machali nogami. Wiem, że
czasem jestem złym sztormem zalewającym
Twoje policzki i zimnym kamieniem, o który
potykasz się i zdzierasz skórę, ale błagam Cię
chciej, bo ja nienawidzę siebie i żyć z sobą nie
potrafię, ale Ty kochaj mnie, bo potrzebuje Cię
w każdym dniu by móc oddychać i kochać Cię
taką jaką jesteś. I pragnę tego każdą kroplą w
oceanie, wypełnij mój świat jak gwiazdy niebo.
Bez nich jest puste, samotne i czarne. Błagam
chciej.
|
|
 |
Prowadzeni przez instynkt, tłumiąc głos rozsądku,
znowu los okazał się mniej w porządku.
W głowie ciąg słów, samotność czterech kątów
i nie wpierdalaj mi swoich moralnych osądów.
|
|
 |
Marzeń nie ma są skazane na potępienie,
ja rzucam w to kamienie, pierdolę mam kontakt z sobą.
Będę żył jak chcę, życie moje płynie bogo, będę żył jak chcę do końca dni zawsze sobą!
|
|
 |
Olewam to, patrzę Tobie prosto w oczy,
ja wiem kiedy ty kłamiesz, niczym mnie nie zaskoczysz.
|
|
 |
Poznać prawdę wiadomo działać w oparciu o nią,
wyciągać wnioski z przygód które człowiek ma za sobą
i swoją drogą szanować swoich bliskich
i być szczerym wobec siebie to przede wszystkim...
|
|
 |
Nie widzę bratniej duszy w żadnej parze oczu,
a dzisiejsze rozmowy warte mniej niż kropla moczu.
|
|
 |
Dzisiaj tego nie ma, miłą woń przewiał wiatr
jak bliskie znajomości, które trwały od lat.
Kiedyś rap co łączył ludzi jak Nokia, dzisiaj życie podzieliło nas jak ostrze noża.
|
|
 |
Siedzę sam w nocnym, nie wracam do domu,
mam pełną piersiówę i rozpoczynam podróż
do miejsc, które pamiętają treści rozmów
i dobrze znają zapach holenderskich jointów.
|
|
 |
Na barze flaszka,wokół niej mętny wzrok ludzi,
mrok studzi, noc z dniem się kłóci.
To co było już nie wróci, raczej na pewno,
człowiek zaczyna żyć gdy przestaje męczyć przeszłość.
|
|
 |
Wyszedłem na balkon i poprosiłem by przyszła do mnie. Pocałowałem Jej wystający obojczyk i poprosiłem by zamknęła oczy. Chwilę niczym koneser win delektowałem się malarstwem Jej twarzy w nocnej marynacie. Podniosłem schowaną, wyciętą gwiazdę z papieru i objąłem Ją od tylu. Kochanie, otwórz już oczy. - Szepnąłem jak najciszej by mój głos współgrał z delikatnym wiatrem i zapachem nocy. Otworzyła oczy, a ja podniosłem gwiazdke, udałem, że zdejmuje Ją z nieba i z uśmiechem powiedziałem: W końcu chciałaś kiedyś poczuć słodycz gwiazd, a ja mówiłem, że zdobędę dla Ciebie cały świat. Łzy szczęścia spłynęły wprost na moją koszule, wtuliłem Ją w siebie bardziej by wiedziała, że nigdy Jej nie puszczę i nie zostawię. A słowa dotrzymuje.
|
|
|
|