 |
Spójrz w jej zapłakane oczy, przytul i nie pozwól więcej cierpieć.
|
|
 |
Przepraszam, że ciągle zawodzę. Przepraszam, że jestem tak okropnym człowiekiem. Przepraszam, że mimo to wciąż żyję.
|
|
 |
po lecie przychodzi jesień, słoność zawodu po falach uniesień
|
|
 |
bliskość znika, gdy mi drzwi zamykasz przed nosem i
trochę krwi na chodniku pod blokiem zostawiam ci,
kopem w drzwi, w szybę ciosem i
krzyczę: ”kocham” i nic nie słyszę z powrotem
|
|
 |
ja i Ty - powiedz, co się stało z tym,
chciałbym być z Tobą, życie całe Ci dałem
i parę chwil, dziś myślałem nad ranem, że to tylko mi się śni, wszystko minie gdy wstanę, ale
oczy mam niewyspane i walę czystą,
wszystko już przejebane i znów mówisz mi, ze nie taką chciałaś przyszłość..
proszę uwierz mi, że naprawimy wszystko
|
|
 |
kocham muzykę, ale dzwonię żeby Cię usłyszeć
wracam, żeby Cię zobaczyć, padam na pysk,
i czy to kurwa nie znaczy już nic, tak?
|
|
 |
Ty nic nie pojmujesz, gdzie ja teraz się znajduję,
chciałabyś mnie mieć, ale nie chciałabyś mnie, czujesz?
chciałabyś, ale nie chciałabyś być z takim chujem,a ja mam uczucia...czujesz?
|
|
 |
a tak poza tym to wyje, chyba Cię zabije,
płonie moja dusza, bo nie może się poruszać
dzwonię, nie odbierasz, cisza, która dzwoni w uszach
|
|
 |
Nigdy więcej już Cię nie poczuję tak blisko siebie. Nigdy więcej nie położymy się w łóżku i nie zaczniemy rozmawiać o najprostszych głupotach. Nigdy więcej nie wymasuję Ci pleców. Nigdy więcej, bo zrezygnowałeś ze mnie po raz kolejny, a dla mnie to jasny bodziec do tego, by pójść naprzód i nie czekać na Ciebie, by nie dawać następnej szansy, bo nie potrafisz jej wykorzystać. Stoję jednak na niewielkim odłamie skały, a dowolny ruch równa się upadkowi. Bez Ciebie nie ma dobrej drogi, z Tobą - żadnej.
|
|
 |
Nic nie warte jest moje serce - zdewastowany organ do którego dołożyłeś kolejne rysy, rany które płonąc świeżym bólem złowieszczo zapowiadają, że nie zamierzają się zabliźnić. Nie ma znaczenia to, co szepcze tej czy którejkolwiek innej nocy, moja dusza. Ty już jej nie słuchasz, zatykasz uszy. Nie obchodzi Cię moje ciało i to, że łaknie Cię każdy jego skrawek. A ja nie mogę zrobić nic innego, niż po prostu puścić Twoją dłoń i to zupełnie nie ma znaczenia, że przed tym ruchem zwisałam nad przepaścią.
|
|
 |
Odchodzisz, podajesz mi jasny komunikat, konkretny argument, usuwasz się z mojego życia - potakuję głową i po prostu Cię puszczam. Zachowuję stoicki spokój i wtedy znów zarzucasz mi niewłaściwą reakcję, spodziewając się czegoś więcej - irytacji, żalu. Nic nie mówię, nie histeryzuję, mój zewnętrzny głos zagłuszył huk łamiącego się serca, coś rozbryzguje się po całym moim ciele - to nie krew, a cierpienie.
|
|
 |
Prawda boli tylko raz. Kłamstwo za każdym razem, kiedy je wypominamy.
|
|
|
|