 |
|
a gdybyśmy uciekli gdzie nikt nigdy nie był,zaczęli od początku już nie patrząc na potrzeby,by przebić ten mur chmur, przebyć niebyt niemych bzdur, przeżyć moc, przeżyć tak aby przeżyć tu, wierzyć w cud, przeciąć łańcuch i więzy, zwyciężyć ból, mieć dom swój na krańcu tęczy, tam gdzie księżyc jest jedyną latarnią a noc międzyplanetarną podróżą w normalność, gdzie uczuć ziarno, zakwita kwiatem piękna, a my płyniemy w ten świat oceanem łez szczęścia, prawda w treściach zła sześcian roznosi, lecz milkną głosy, serce zaczyna broczyć, ból nas jednoczy, blizny uczą nas milczeć,zmysły, magnetyzm istnień nim ciepło zniknie, a wtedy krzykniesz padając na kolana, a ten czar pryśnie, bo ten świat nie jest dla nas/ < 33333 ! SumaStyli
|
|
 |
|
nie ma nic piękniejszego niż moment kiedy w życiu pierdoli Ci się dosłownie wszystko, a Ty masz tą jedyną osobę na której możesz polegać. tą do której dzwonisz w środku nocy, a ona boso przybiega pod Twój blok bo z rozpędu zapomina o butach. przytula Cię. niby prymitywny gest, a potrafi zdziałać tak nie zwykle wiele. osoba, która potrafi doprowadzić Cię do ataku śmiechu chociaż od samego rana masz ochotę wybuchnąć spazmatycznym płaczem. ta, dzięki której przez chwilę zapominasz o bagnie w którym toniesz i zaczynasz się łudzić, że ten cały burdel ma jakikolwiek sens.
|
|
 |
|
- nienawidzę jak płaczesz kochanie. - powiedział z troską w głosie. - cudownie wyglądasz z nosem upapranym w tuszu, posklejanymi od łez rzęsami, ale mimo wszystko. patrzyła na niego swoimi orzechowymi tęczówkami, wypełniającymi się na nowo łzami. - jesteś piękna kochanie. nawet taka niewinna, rozhisteryzowana, roztrzęsiona. wtuliła się w niego. - jednak jeszcze piękniejszy jest fakt, że mogę wytrzeć te łzy swoim osobistym rękawem, maleńka.
|
|
 |
|
pukać to Ty sobie tym ptaszkiem w drzwi możesz, kochanie.
|
|
 |
|
i choćby ta dziwka zwana sercem miała przestać w odsieczy pompować mi krew i tak Cię stamtąd wydrapię. chociażby łyżeczką od herbaty.
|
|
 |
|
los czasami traktuje mnie w taki sposób jakbym co najmniej wykonała na nim brutalny gwałt w afekcie za przeszłość.
|
|
 |
|
nie znoszę momentu kiedy ode mnie wychodzisz zaraz po tym jak wieszam Ci się na szyi nie mogąc pożegnać się z Twoim oddechem na mojej twarzy. jak mantrę powtarzałam, żebyś został chociaż doskonale wiem, że to znikome bo i tak musisz iść. zostaję sama. siadam na łóżku na którym jeszcze chwilę wcześniej wyznawałeś mi dozgonną miłość. nienawidzę tej pustki, irracjonalnej tęsknoty za Tobą chociaż jeszcze nie zdążyłeś wyjść z mojej klatki. zostaję sam na sam z Twoim zapachem na mojej pościeli, na mojej skórze. skrupulatnie wąchając poduszkę odliczam sekundy do naszego kolejnego spotkania.
|
|
 |
|
Nie wiem,nic już nie wiem, chcę być z Tobą ale jednocześnie nie mogę na Ciebie patrzeć,pragnę Cię równie mocno jak Cie nie znoszę, nie chce Cię w moim życiu ale jesteś mi niezbędny do funkcjonowania, chcę wyrzuć z pamięci Twój obraz,ale widzę Cię za każdym razem,gdy zamykam oczy, mam tak najebane w głowie dziś,że nie da się tego opisać,właściwie to nie wiem co się ze mną dzieje,chyba zaczyna docierać do mnie,że przez cały ten czas sama sobie chciałam wmówić,że jestem w stanie pokochać kogoś innego niż On.
|
|
|
|