 |
Moje wersy to spirytus rozcieńczony przez bity.
|
|
 |
Jestem jak nałóg, jak pierdolony zawał
Przychodzę, zabieram wszystko, potem zostawiam.
|
|
 |
By być jak narkoman, by żyć aby skonać.
|
|
 |
Jestem już zbyt wysoko, by kurwa znowu być na dnie.
|
|
 |
Ludzie są różnorodni... Każdy mnie wkurwia w inny sposób.
|
|
 |
czego żałuję? Tego czego zawsze chciałem. Ty wiesz? Ja się nigdy nie zakochałem...
|
|
 |
nie wiem kim jesteś, i o tobie nic a nic
Proszę otwórz tę kopertę i rzuć okiem na ten list...
|
|
 |
Dobrze wiem jak to boli, niosę ciężar doświadczeń
Spójrz w serce, choć wiem że nie zechcesz tam patrzeć...
|
|
 |
nie kłamać,
bo to jak sztuczne jabłka w sztucznych rajach
|
|
 |
i posłuchaj naprawdę z samym sobą przegrałeś
chyba że zrobisz coś z tym światem naprawdę, amen
|
|
 |
Sens ci się skończył razem z wczorajszym WINEM
Lepiej żeby tamto wino wczoraj skończyło się z SENSEM
|
|
 |
Tylko krzyk nienawiści dziś słychać
I trzeba żyć, bo zagłuszyć może go dopiero cisza...
|
|
|
|