 |
|
wybacz mi za mało wysublimowane słownictwo, ale wypierdalaj głupia szmato zanim cie zajebię.
|
|
 |
|
z uniesień pozostało mi uniesienie brwi. ze wzruszeń - wzruszenie ramionami.
|
|
 |
|
gdybym wiedziała, że tak trudno puścić twoją rękę - nie dotknęłabym jej.
|
|
 |
|
boże, jak ja kurwa lubię, jak nadziewasz się na mój kolczyk.
|
|
 |
|
nawet grzywka mi się nie układa, co dopiero mówiąc o życiu.
|
|
 |
|
Trafiłam poza ściany życia gdzie nawet czasem bolą sny.
|
|
 |
|
A ona ma dalej nadzieję, że pomimo tej drugiej myśli jeszcze o niej...
|
|
 |
|
Czy to miłość ,Jeśli on istnieje tylko w snach ?
|
|
 |
|
Zwierzanie się drugiemu człowiekowi jest w gruncie rzeczy jak gra, w której albo wszystko się przegrywa, albo wygrywa. Ten drugi jest zawsze przeciwnikiem i dokładnie tak należy go traktować. Żaden gracz nie kładzie odkrytych kart na stole. Trzyma je w dłoni i wybiera, które wyrzucić pierwsze, a które zatrzymać do końca.
|
|
 |
|
Ona. Biegła nie dotykając podeszwami chodnika. Przeszyła powietrze zostawiając za sobą zimny podmuch i ciekawskie spojrzenia. Gnała przed siebie, a z przyciśniętej do piersi reki wolno sączyła się rubinowa ciecz. Krew. Widziałam ją. Na prawdę. Była tu. Uciekała krętymi uliczkami w stronę cmentarza. Łzy w oczach błyskały w słońcu. Ciemne włosy mknęły do grobu. Całe jej wątłe ciało zdawało się wykonywać ostatnią podróż. Mogłam coś powiedzieć. Coś zrobić. Zatrzymać ją. Chwycić za ramię. Krzyczeć 'stop!'.Bić ją. Pobiec jej śladami. Mogłam... a tylko stałam wyprostowana jak kołek wbity w przejście dla pieszych, chaotycznie mrużąc oczy. Stałam. Milczałam. Obserwowałam jak urywa się nić życia. Jak gasną świece. Patrzyłam jak odchodzi taka jak ja.
|
|
 |
|
Tak perfekcyjnie komplikować sobie życie, potrafię tylko ja.
|
|
 |
|
czasami jestem chamska, bo trzeba. czasami przesadzam z ocenami, bo nie daje rady. czasami o tobie nie myślę, bo nie mam ochoty. czasami zamykam się w swoim pokoju ze swoimi problemami, bo lubię.
|
|
|
|