 |
|
suchar dnia: - dlaczego Anka nie ma zębów? - bo ma wyjebane. ;o ;D
|
|
 |
|
masz w sobie tyle ciastosteronu. ♥
|
|
 |
|
najbardziej zabolały mnie Jego życzenia noworoczne, kiedy delikatnie mierzwiąc moje włosy szepnął to krótkie 'i lepszego chłopaka, niż ja'. - jeśli się rozstaniemy... nie będę z nikim innym. - mruknęłam powstrzymując łzy na myśl o tym, że mówi mi coś tak chorego. - ja również. - odparł, a kilka dni później wysłał mi wiadomość z przypomnieniem, żebym zmieniła status związku. On nie musiał, miał już inną.
|
|
 |
|
lekko unosi w górę kącik ust, mruży oczy od letniego słońca, wyciąga ramię w moją stronę, a ja z początku człapiąc do Niego wolno - teraz ruszam biegiem i już po chwili zawieszam ręce na Jego szyi, przygryzam Jego dolną wargę i mierzwię te kasztanowe włosy od których bije woń miętowego szamponu. szepcze, że tęsknił, patrzy na zegarek i wygarnia mi dwuminutowe spóźnienie. podnoszę wzrok, a lśniący szmaragd Jego spojrzenia uderza mnie jak za pierwszym razem. cholera, znów to nierytmiczne bicie.
|
|
 |
|
uwielbiałam zbliżać swoje do wargi do Jego lekko je marszcząc, zasysając policzki. tak słodko się wtedy irytował z prostym 'skończ z tymi dziubkami, kurwa'.
|
|
 |
|
, popatrz jak perfekcyjnie się niszczymy .
|
|
 |
|
, idiotyzm to fucha facetów .
|
|
 |
|
, zawsze trudno będzie mi uwierzyć w to , że kocha mnie ktoś taki jak Ty .
|
|
 |
|
coś z każdą sekundą coraz bardziej rozrywa Cię od środka i chcesz krzyczeć, wytykać całemu światu, że dosłownie wszystko się sypie, ale milczysz, bo nic, zupełnie nic, żadne słowo, czy gest - nie obrazuje tego, co czujesz. uczucia, które Cię wyniszcza.
|
|
 |
|
pierwsze treningi, pierwszy kontakt z koniem, pierwszy galop. wciąż pamiętam jej oczy, to mądre spojrzenie przepełnione zrozumieniem i zaufaniem. z czasem to po nią ruszałam na padok, brałam zgrzebło, wyczesywałam jej sierść, siodłałam i prowadziłam na ujeżdżalnię mając u boku jakąś małą dziewczynkę, która patrzyła na nią z podziwem. teraz obserwowałam, jak gaśnie, jak pod cienką warstwą skóry rozciąga się jedynie pasmo żeber, jak przymyka powieki nie reagując na bodźce z zewnątrz. zaczynało lać, a ja zabierając w biegu kantar z siodlarni ściągałam ją do stajni zarzucając ówcześnie na jej grzbiet derkę. ciężki oddech i echo wolnych kroków. w końcu ta wiadomość - nie żyje.
|
|
 |
|
jeśli naprawdę nie ma innego wyjścia, i musimy się rozdzielić, puścić swoje dłonie, skierować się w przeciwnych kierunkach - dobrze. tylko nie zapominaj. wspomnij czasem mój śmiech, to, jak czule mnie łaskotałeś, zakładałeś kosmyk moich włosów za ucho i jak zaciskałeś swoje palce pomiędzy moimi. nie zakopuj mnie gdzieś na dnie wspomnień, w najciaśniejszym kącie serca. i choć niewątpliwie wszystko w środku rozpadnie mi się w drobne kawałki - pozwolę Ci odejść, lecz spójrz czasem w niebo, kiedy księżyc będzie lśnił pełnią, i szepcz pod nosem moje imię. usłyszę. sercem.
|
|
 |
|
ostrożnie zbliżył swoje wargi do moich muskając je lekko. - chcę Cię pocałować... - mruknął cicho zatapiając dłoń w moich włosach. nie!, krzyczało serce gdzieś w piersi, znów wszystko wróci, znów odkopie się to, co tak sprytnie ukryliśmy na dnie, znów będziesz Go kochać i nie będziesz mogła żyć bez Niego, będzie sensem każdego Twojego oddechu, znów każesz mi bić tylko dla Niego. przełknęłam ślinę. - całuj.
|
|
|
|