 |
|
, a kiedy Cie przytulam , zamykam oczy ze szczęścia ...
|
|
 |
|
, jeśli codzienny nieuzasadniony optymizm jest chorobą psychiczną , to jestem chora .
|
|
 |
|
, a w nocy , patrząc pustymi oczami w sufit , każdy z nas jest poetą swojego życia .
|
|
 |
|
, nic tak nie mobilizuje do myślenia jak muzyka .
|
|
 |
|
, faceci to idioci . zostałabym lesbijką , gdyby nie byli tacy seksowni : d
|
|
 |
|
, nigdy nie żałuj czegoś , co wywołało uśmiech na twojej buzi .
|
|
 |
|
za kilka dni znowu zacznie się śpiewanie kawałków ich troje, leżenie na środku schodów, przynoszenie kwiatków z parapetu na ławkę, a na wkurwioną minę nauczycielki krótkie 'no co?!', te miny, te spojrzenia, te bezcenne akcje, huk, kiedy kolejny kumpel bujając się na krześle spierdala się na podłogę. będą te klasówki z matmy, pisanie rozwiązań na gumce do ścierania i posyłanie ich kumpelom, lekcje angola kiedy cholera wie, gdzie masz długopis, czy zeszyt, a przewodnią czynnością jest rysowanie kutasów, polskie podczas których przy czytaniu biografii wychodzi, że Kościuszko urodził się w Mezopotamii, a ojciec Szekspira był 'rękawiczkiem'. źle nie będzie, nie z tymi ludźmi.
|
|
 |
|
widzisz, tęsknię za tym, jak odkładaliśmy wszystkie inne sprawy w kąt uważając je za mało ważne. jak zlewaliśmy na to, co można, czego nie, co trzeba, czego niewolno - bo mieliśmy swoje racje, swoje chwile, które spędzaliśmy po swojemu. brakuje mi tych oddechów, powolnych, które wcale nie gnały, nie wybiegały w przyszłość. brakuje mi Ciebie i odczucia, że Twoje miejsce jest wyłącznie tu, przy mnie.
|
|
 |
|
jeśli wampirów nie widać w lustrze, to jak Edward układa swoją gejowską fryzurę?
|
|
 |
|
siedzieliśmy u mnie - krople deszczu uderzały o parapet charakterystycznym stukotem, dało się już słyszeć pierwsze grzmoty. objął mnie ramieniem. - czemu to służy? - syknęłam strząchając Jego rękę. - myślałem, że... - zaczął, ale w efekcie zmieszany przygryzł tylko wargę. - nie, nie boję się. nie widzę w burzy nic strasznego, w przeciwieństwie do Twoich byłych, niech zgadnę? - wybuchnęłam z cwaniackim uśmiechem, który mimowolnie zniknął na Jego krótkie 'zaczekaj', po czym nie wziąwszy nic ze sobą wybiegł przed dom. stanęłam w progu przyglądając się jak stoi po środku mojego trawnika, a w tle za Nim majaczą pioruny. - głupku, chodź tu. - pisnęłam chrapliwie przywołując Go do siebie gestem dłoni. - wciąż się nie boisz? - zapytał lustrując mnie spojrzeniem. - burzy się nie boję. o Ciebie cholernie.
|
|
 |
|
, Pezet ''Radio Pezet'' ! czekam na płyte : *
|
|
|
|