 |
całujesz Go, drażnisz paznokciami Jego kark, delikatnie mruczysz. przychodzi wiadomość. tłumaczysz się, że to mama, że musisz odpisać. jednak Twoja rodzicielka zupełnie nie pamięta o swojej puszczalskiej córci. straciłaś swoją wartość w Jej oczach. to On - ten, który nocami daje Ci najwięcej przyjemności. odpisujesz pośpiesznie, że będziesz około dziewiątej. wracasz do pieszczot ze swoim formalnym mężczyzną. potem wychodzisz, wracasz do swojego domu, zmienisz ciuszki i lecisz. proszę Cię, nie mów mi więcej, że się szanujesz.
|
|
 |
pisałam z Nim dzień przed międzynarodowym dniem przytulania. 'ej, tak w ogóle, co Ty taka nijaka? jak nie Ty.', odczytałam. wystukałam po ekranie komórki, że to zwyczajnie z powodu jutrzejszego dnia przed którym wszyscy się tak podniecają, a ja zwyczajnie wiem, iż nikt nawet przez sekundę nie zamknie mnie w stalowym uścisku. nie odpisał, także mimowolnie straciłam wiarę w to, że mogę jednak liczyć na Jego dotyk nazajutrz. znajomość przez kabel, na realu jedynie zwykłe 'cześć'. na długiej przerwie poczułam dłonie zaciskające się na moich biodrach. zniewalający zapach. - pozwolisz, że do tego święta dołączę jeszcze swój indywidualny dzień pocałunku? - usłyszałam i nie zdążając wypowiedzieć chociaż słówka poczułam Jego ciepłe wargi na swoich.
|
|
 |
głębokimi haustami opróżniamy kolejną butelkę piwa, wciągamy do płuc buch za buchem, śmiejemy się zdzierając gardła. miłość nas nadszarpnęła, my tylko chcemy się wykończyć do końca.
|
|
 |
słyszałam, że planujesz włamać się do mojego serca?
|
|
 |
pachniesz skurwysyństwem, kochanie.
|
|
 |
widzisz, niby charakter jest ważniejszy, niż wygląd. tylko, że On nie fatyguje się z poznawaniem wnętrza jakiejś laski, jeśli nie zainteresuje Go jej biust, czy tyłek. także wiesz - te lalki z długimi nogami, pięknym spojrzeniem i przesłodzonym uśmiechem, mają minimalną przewagę.
|
|
 |
prosto. w lewo. potem drugi skręt w prawo. tamta ślepa uliczka. tam mieszka miłość.
|
|
 |
pamiętam. dokładnie rok temu. słońce mocno grzejące po plecach. moja euforia, że znów jesteś. narzekania innych bo znowu zaufałam, wróciłam, uległam. kojarzę, że cudownie było. dawno tego nie czułam. a chciałabym, wiesz?
|
|
 |
nie nalegaj. nie narzucaj się. nie lataj za Nim krok w krok. jeśli poczuje się wolny i w pewnym sensie, zbędny - wróci.
|
|
 |
obiegłam cały dom szukając Go. nadaremnie. przeszukałam każdy kąt. nie było po Nim śladu. osunęłam się po ścianie otwierając klapkę od komórki. 'gdzie jesteś?', napisałam krótką wiadomość. chwilę później telefon zawibrował. drżącą, spoconą dłonią odczytałam odpowiedź. 'z samej nutelli naleśników nie zrobię, nie ma bata. w sklepie jestem, kocie. i nie wiem po co Ci lodówka skoro trzymasz tam tylko śmietanę, której termin ważności minął dwa miesiące temu.'. wybuchnęłam śmiechem przedrzeźniając własną głupotę.
|
|
 |
przecieram dłonią powieki wybudzając się ze snu. sięgam po komórkę. 'wstawaj. szkoda dnia!', 'jak się spało? :P', 'a dziś jak psychiczny sen miałaś? :D opowiadaj.', 'wychodzimy dziś gdzieś?', 'daj znać jak wstaniesz', 'szykuj się na spacer, nie przyjmuję odmowy dzisiaj.'. zapchana skrzynka. w tym żadnej wiadomości od Ciebie.
|
|
 |
do siedemnastej wszyscy chodzą z szerokim uśmiechem na twarzy delektując się ciepłymi promieniami słońca i delikatnym wiatrem, który mimowolnie zaprowadza na głowie genialny nieład. ja wolę wieczory. te, kiedy zaparzam w wielgachnym kubku zieloną herbatę i wspinam się na wysoki parapet chcąc mieć lepszy widok na deszcz. mocno uderza o dach. po szybach ześlizgują się kolejne krople nie utrzymując żadnego rytmu. sceneria przywołuje kilogramy wspomnień, które wywołują mocny ucisk w klatce piersiowej. napawam się swoim cierpieniem. niszczę się. wykańczam. biorę odpowiedzialność za to, że tak zwyczajnie dałam Ci odejść.
|
|
|
|