|
czasem powoli idę drogą, widzę liście lecą z drzew i zastanawiam się czy tak naprawdę to bardzo źle, że rzeczy obok mnie zawinie czasu topi we mgle
|
|
|
szczęście to przeszło bokiem
i tak jest rok za rokiem, ktoś odchodzi i już nie wraca
|
|
|
widać tak musi być w tym świecie w którym szybko mija wszystko trzeba żyć, nie ważne, że czasami jest ci przykro przed oczami wspomnienia ciągle nie wiesz jaka przyszłość myślisz jebać wszystko, przecież tutaj liczy się moment, a wszystkie minione chwile po prostu są zamkniętym domem
|
|
|
nic nie jest wieczne, stałe, niezmienne inna byłam, a inna będę, bo naprawdę wszystko zmianom ulega z tym pogodzić się już trzeba albo szczyt albo gleba nie ma, że boli, nie ma nic pomiędzy jesteś kimś albo śmieciem, to warunek egzystencji
|
|
|
coś tam podpowiadali, żebym olała Ciebie
|
|
|
obawy, że znaczysz tylko to co nocą miedzy nami jest, nie znając granic za nic masz kodeks moralny,
poza hamulcami puszczasz w moją stronę morze - łez
|
|
|
czas stoi kiedy nie masz gdzie go spędzać,
patrz jak się człowiek uzależnia
|
|
|
znów wóda, jakieś kurwy na parkiet szlug znów na bar wiesz awantura, ale wal się Ty bo i tak nic z tego, więc chuj, to masz racje
|
|
|
to taki stan, w którym nie ma ciebie, to taki stan, w którym nie znam siebie
|
|
|
znów, jestem sama jak palec, już dzisiaj, wiesz wpadłam powiedzieć tylko parę słów, znikam. na sercu kamień, z ust cisza i znów się nie znamy i mijamy wśród pytań
|
|
|
coś mi przypomina o nim, o tym jak zostałam z niczym
|
|
|
i być może sama z tym jesteś i znowu patrzysz w sufit i być sama z tym nie chcesz, a może tak być musi?
|
|
|
|