 |
próbowałam się od niego odsunąć, ale przycisnął mnie do swojej piersi jeszcze mocniej. czułam jego nierówny oddech.Chwycił mnie za obie ręce, właściwie miażdżąc moje drobne kości, ale sprawiało mi to dziką satysfakcję.
|
|
 |
Potrafił uśmiechem rozpierdolić wszystkie moje kłopoty. Był bezkonkurencyjny.
|
|
 |
Mogę chyba powiedzieć, że go kocham. Ale kocham go tylko jak coś ulotnego. Jak chwilę. Jak narkotyk. Narkotyk, od którego się jeszcze nie uzależniłam.
|
|
 |
bliżył się i delikatnie mnie objął. Pocałował we włosy, czułam to, choć przecież włosy nie czują.
|
|
 |
Potrzebuję Cię tak jak potrzebuję powietrza. Nic na to nie poradzę. To nie wybór, to konieczność.
|
|
 |
Pada deszcz. Moknę. nie wzięłam ze sobą nawet bluzy. W oddali widzę jakoś postać. Zawsze poznam ten zarys sylwetki. To Ty. Idziesz trzymając w jednej ręce parasolkę, w drugiej swoją bluzę, tą która mi się najbardziej podoba. Uśmiechasz się łobuzersko zakładając mi bluzę. Całujesz w czoło i chwytasz mocno za rękę. I powiedz jak można Cię nie kochać?
|
|
 |
" Nawet jeśli wszyscy w Ciebie zwątpili , pokaż , że się mylili "
|
|
 |
''przed poranną kawą jestem wredna. po też"
|
|
 |
"tak mi przykro, że aż wcale."
|
|
 |
nie bede owijala w bawełne, kocham Cię
|
|
 |
mam tylko siebie i dobrze mi z tym.
|
|
 |
mówisz, że inne kręcą dupą jak dziwki? No to ty chyba siebie jeszcze nie widziałaś...
|
|
|
|