 |
'a ja po prostu wiem, że tak zwany dobry adres to człowiek, nie ulica.'
|
|
 |
“sądzę, że nie zdajesz sobie sprawy z tego kim tak naprawdę jesteś, dopóki tego nie stracisz.”
|
|
 |
: “życie w magicznym kokonie sprawia, że czuję się bezpiecznie. najgorzej jednak, kiedy zaczynają przytłaczać mnie własne skrzydła...”
|
|
 |
ból jest silniejszy, silniejszy niż wszystko.
|
|
 |
dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz. dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz. / sweet noise
|
|
 |
tylko razem potrafiliśmy latać.
|
|
 |
teraz już wiem, dlaczego nam nie wyszło. byłeś całkiem inny, niż ja. nie pasowałeś wcale do mojej układanki. nie byłeś elementem, którego szukałam. a mimo to, chciałam cię na siłę dopasować.
|
|
 |
czasami najlepszym wyjściem jest wyjście za drzwi.
|
|
 |
szukam normalności a nie doskonałości.
|
|
 |
szczęśliwym jest się wtedy, gdy kładziesz się jak najwcześniej spać tylko dlatego, że nie możesz się doczekać kolejnego poranka.
|
|
 |
trzymałam go mocno za rękę nie mogąc się od niego oderwać. – leć kochanie, bo ci ucieknie! – poganiał mnie widząc stojący na przystanku autobus. – szybko, jeszcze jeden. – dociągałam go do siebie łapczywie sięgając ust– leć wariatko.– śmiejąc się pocałował mnie ostatni raz. wbiegłam do autobusu ledwo przeciskając się przez zamykające się już drzwi. kilkoro ludzi śmiało się radośnie komentując:- jacy zakochani.– kierowca także rozbawiony tą całą sytuacją zapytał:– co, ukochany nie chciał puścić?– nie zdążyłam usiąść a już poczułam wibrujący w kieszeni telefon. dzwonił– wysiadaj na najbliższym przystanki głupku, mam twoją kurtkę– słysząc śmiechy ludzi wybiegłam gnając w jego stronę. wychylił się zza rogu łapiąc mnie i znów łącząc nasze usta. trzymając swoją kurtkę już w dłoniach zdążyłam mu wyszeptać zmachanym głosem:– zawsze chciałam tak do ciebie biec- ale żeby się całować, a nie wziąć kurtkę– powiedział rozbawionym tonem a ja nastawiłam usta– milcz głupku, całuj.
|
|
|
|