 |
to jest miłość, która jest ze mną od początku
mimo że nie pamiętam, który to dzień naszego związku
|
|
 |
uwielbiałam zbliżać swoje do wargi do Jego lekko je marszcząc, zasysając policzki. tak słodko się wtedy irytował z prostym 'skończ z tymi dziubkami, kurwa'.
|
|
 |
coś z każdą sekundą coraz bardziej rozrywa Cię od środka i chcesz krzyczeć, wytykać całemu światu, że dosłownie wszystko się sypie, ale milczysz, bo nic, zupełnie nic, żadne słowo, czy gest - nie obrazuje tego, co czujesz. uczucia, które Cię wyniszcza.
|
|
 |
jesteśmy silniejsze. potrafimy znieść ich błędy. oni naszych nie.
|
|
 |
Nie czekaj na mnie. Nie marnuj swojego cennego czasu. Ja nie wrócę.
|
|
 |
pierwsze treningi, pierwszy kontakt z koniem, pierwszy galop. wciąż pamiętam jej oczy, to mądre spojrzenie przepełnione zrozumieniem i zaufaniem. z czasem to po nią ruszałam na padok, brałam zgrzebło, wyczesywałam jej sierść, siodłałam i prowadziłam na ujeżdżalnię mając u boku jakąś małą dziewczynkę, która patrzyła na nią z podziwem. teraz obserwowałam, jak gaśnie, jak pod cienką warstwą skóry rozciąga się jedynie pasmo żeber, jak przymyka powieki nie reagując na bodźce z zewnątrz. zaczynało lać, a ja zabierając w biegu kantar z siodlarni ściągałam ją do stajni zarzucając ówcześnie na jej grzbiet derkę. ciężki oddech i echo wolnych kroków. w końcu ta wiadomość - nie żyje.
|
|
 |
jeśli naprawdę nie ma innego wyjścia, i musimy się rozdzielić, puścić swoje dłonie, skierować się w przeciwnych kierunkach - dobrze. tylko nie zapominaj. wspomnij czasem mój śmiech, to, jak czule mnie łaskotałeś, zakładałeś kosmyk moich włosów za ucho i jak zaciskałeś swoje palce pomiędzy moimi. nie zakopuj mnie gdzieś na dnie wspomnień, w najciaśniejszym kącie serca. i choć niewątpliwie wszystko w środku rozpadnie mi się w drobne kawałki - pozwolę Ci odejść, lecz spójrz czasem w niebo, kiedy księżyc będzie lśnił pełnią, i szepcz pod nosem moje imię. usłyszę. sercem.
|
|
 |
ostrożnie zbliżył swoje wargi do moich muskając je lekko. - chcę Cię pocałować... - mruknął cicho zatapiając dłoń w moich włosach. nie!, krzyczało serce gdzieś w piersi, znów wszystko wróci, znów odkopie się to, co tak sprytnie ukryliśmy na dnie, znów będziesz Go kochać i nie będziesz mogła żyć bez Niego, będzie sensem każdego Twojego oddechu, znów każesz mi bić tylko dla Niego. przełknęłam ślinę. - całuj.
|
|
 |
mówiła, że się nigdy nie podda, nie da sobą pokierować, a walka z Nią oznacza dla innych przegraną. teraz siedzi z nieobecnym spojrzeniem, zawinięta koc i nie zwraca nawet uwagi na herbatę parzącą Jej dłonie. tak, poznała smak życia.
|
|
 |
dziś potrzebuję tylko koca, ciepłej herbaty, echa muzyki wydobywającej się z wolna z głośników, iskrzących się gwiazd i Ciebie. obiecuję, jutro wszystko zapomnimy.
|
|
 |
taki mechanizm, gdy czując Jego oddech na skórze - tam wewnątrz, przyspiesza serce.
|
|
 |
najgorsza jest rezygnacja, poddanie się. ostateczność, kiedy wydaje Ci się, że nie ma już innego wyjścia, i zwyczajnie stopujesz. 'musimy go uśpić', usłyszane od weterynarza, a Ty tylko kiwasz głową wyrażając na to zgodę. i patrzysz jak życie w oczach, które witały Cię każdego poranka od dzieciństwa, aż po teraz, gaśnie.
|
|
|
|