 |
- nie idziesz do Damiana ? - zerwał ze mną. - co kurwa? jak to ? - no, coś mu odjebało. - no nie kurwa. co jak co, ale święta siostrze mogę zepsuć tylko ja. idę do tego kutasa! ( haha, kocham moją siostrę! ) || kissmyshoes
|
|
 |
Chodź,przejdziemy się,pogadamy,o tym, co już jest za nami,o tym jakie masz plany. Ubieraj się,chodź. zajaramy.
|
|
 |
jestem toksyczną kobietą - dlatego nie może ze mną być. dobrze wiedzieć. || kissmyshoes
|
|
 |
24 grudnia, godzina 17:40 - chwilę przed rozpoczęciem kolacji wigilijnej. zawdzwonił Damian, prosząc bym wyszła. zdziwiło mnie to, bo widzieliśmy się jakąś godzinę wcześniej, i mieliśmy spotkać dopiero na pasterkę. założyłam kurtkę i wyszłam przed blok. stał zdenerwowany, z butelką w ręce. ' co Ty robisz? ' - zapytałam. ' piję nie widać? ' - odpowiedział. 'jest wigilia. usiądziesz pijany do stołu?' - wkurzałam się coraz bardziej. ' to tylko jedna flacha, daj spokój. poza tym mam dla Ciebie prezent: to koniec' - wydarł się, po czym rozjebał butelkę obok mnie. odsunęłam się i poprosiłam by powtórzył,bo nie wierzyłam. ' ale jak to? przecież godzinę temu wszystko było dobrze. i dlaczego w święta?' - pytałam przerażona. ' żeby mocniej bolało, skarbeńku' - powiedział, po czym zabijając mnie słowami i wzrokiem odszedł. stałam przerażona, zalewając się łzami i nie dowierzając, że coś takiego, że właśnie w takim czasie, że On ... || kissmyshoes
|
|
 |
naszyjnik. pieniądze. kurtka. dres. torba. iphone. - po co mi to wszystko skoro On odszedł ? || kissmyshoes
|
|
 |
zabiły mnie Twoje słowa, gdy na zadane pytanie 'dlaczego w święta' , odpowiedziałeś ' by mocniej bolało'. || kissmyshoes
|
|
 |
w ręku browarex to jest gość, w ten sposób chcę się zestarzeć, bo mam dość .
|
|
 |
|
Odszedł, chociaż mówił, że będzie. Każdego dnia targujesz się z życiem o kolejny oddech, powietrze zgniata Ci klatkę piersiową. Muzyka nie wali już w żyłach. Krew jest już tylko kofeiną,która sztucznie podtrzymuję Cię na nogach. Papierosy to każda wymiana śmierć za śmierć. Widzisz go, z nią. Rzęzisz płucami jak stary samochód.-Co tam ,mała? -Rzuca niby to od niechcenia, a Ty prostujesz sylwetkę i mierzysz wzrokiem jego nową dziunię.-U mnie wspaniale, ale u Ciebie chyba gorzej ze wzrokiem.-Uśmiechnęłam się ironicznie i minęłam ich z perfekcyjną obojętnością. Gdy tyko schowałam się za rogiem, zsunęłam się po zimnej ścianie i schowałam twarz w dłoniach. Zdecydowanie sobie nie radzisz. Zdecydowanie potłukłaś się na miliony kawałków. /esperer
|
|
|
|